Wałęsa jechał za szybko, ale nie był winny

Zachowanie dozwolonej prędkości do 90 km/h przez kierującego motocyklem Jarosława Wałęsę dawałoby znaczącą szansę na uniknięcie zderzenia z toyotą - ocenili biegli. Zastrzegli jednak, że sprawcą zagrożenia drogowego był i tak kierowca auta.

Taką ocenę przedstawili w pisemnej opinii uzupełniającej eksperci z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych.

Wczoraj odbyła się kolejna rozprawa w procesie Tadeusza M. Jest on oskarżony o to, że wyjeżdżając na drogę zza stojącej na poboczu ciężarówki, nie ustąpił pierwszeństwa motocyklowi kierowanemu przez europosła PO Jarosława Wałęsę, co doprowadziło do zderzenia.

W wyniku wypadku, do którego doszło we wrześniu 2011 r. w miejscowości Stropkowo (Mazowieckie), Wałęsa doznał poważnych obrażeń ciała. Tadeusz M., któremu grozi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności, nie przyznaje się do winy. Wcześniej, w czasie śledztwa, biegli ustalili, że w momencie wypadku w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do 90 km/h, Wałęsa jechał z prędkością około 115 km/h.

Reklama

W pisemnym oświadczeniu, którego konkluzję przytoczył w czwartek sąd, Tadeusz M. stwierdził, że bezpośrednią przyczyną zagrożenia drogowego była nadmierna prędkość motocykla kierowanego przez Wałęsę. Zdaniem Tadeusza M., była tak duża, iż z miejsca, w którym stała toyota nie mógł on ocenić prawidłowo zagrożenia - czyli, że motocykl nadjedzie tak szybko, jak to się stało.

Zdaniem obrońcy Tadeusza M., mecenasa Konrada Kulpy zarówno w części zasadniczej opinii, jaki i w części uzupełniającej biegli nie dokonali rekonstrukcji zdarzeń, a jedynie symulacji, przy przyjęciu pewnych założeń. Zwrócił uwagę na sprzeczność między zasadniczą opinią biegłych, w której uznali, że nawet zachowanie przez Wałęsę dozwolonej prędkości dawało nieduże szanse na uniknięcie wypadku a opinią uzupełniającą, w której ocenili, iż zachowanie przez Wałęsę dozwolonej prędkości do 90 km/h dawało znaczące szanse na uniknięcie wypadku.

W tym miejscu sąd przypomniał, że zasadnicza część opinii została opracowana na etapie śledztwa, podczas którego Tadeusz M. odmówił składania wyjaśnień, natomiast opinię uzupełniającą opracowano po pierwszej rozprawie procesu, gdy oskarżony zgodził się przed sądem złożyć wyjaśnienia, opisując m.in. wykonany manewr kierowaną przez niego toyotą.

Według adwokata Wałęsy mecenasa Dariusza Strzeleckiego obrońca oskarżonego potraktował wybiórczo opinię biegłych i przytaczał jej fragmenty wyrwane z kontekstu. Strzelecki dodał, że zarówno zasadnicza część opinii, jak i część uzupełniająca są niekorzystne dla oskarżonego. Przyznał, iż rozumie prawo do obrony, ale - jak podkreślił - powaga sali sądowej nakazuje, by twierdzenia obrony oparte były o pełen materiał zawarty w opinii biegłych. Sąd przychylił się do wniosku obrońcy Tadeusza M. i zarządził przerwę w rozprawie do 27 lipca.

Obrona uzasadniała wniosek koniecznością szczegółowego ustosunkowania się do opinii uzupełniającej biegłych, co było wcześniej niemożliwe z uwagi na to, iż przesłana faksem opinia była fragmentami nieczytelna. Kulpa nie wykluczył złożenia dalszych wniosków dowodowych obrony.

Proces Tadeusza M. o nieumyślne spowodowanie wypadku, w którym ranny został Wałęsa rozpoczął się 8 maja. Wałęsa zeznał wtedy, iż nie pamięta wypadku. Od oskarżonego domaga się zadośćuczynienia w wysokości 100 tys. zł.

W czwartek Wałęsy nie było w sądzie. Drugi z adwokatów Wałęsy mecenas Arkadiusz Rozpędowski, powiedział, że wniosek policji o wyrażenie zgody na pociągnięcie europosła do odpowiedzialności za przekroczenie dozwolonej prędkości 90 km/h został przekazany przewodniczącemu Parlamentu Europejskiego. Dodał, że termin decyzji w sprawie nie jest na razie znany,

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Lech Wałęsa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy