Zespół Renault prowadzi dziwną grę

Zespół Roberta Kubicy, francuski Renault, podpisał kolejną umowę sponsorsko-reklamową z partnerem z Rosji. Do producenta branży motoryzacyjnej Łada, dołączyła stocznia z Wyborga. Umowa obowiązuje na pięć ostatnich wyścigów tegorocznego sezonu.

Robert Kubica i Witalij Pietrow, kierowcy teamu Renault, mają nowego "darczyńcę" z Rosji. Koncern z Wyborga (rodzinne miasto Pietrowa ) to jedna z największych tego typu firm w północno-zachodnim regionie Rosji. W myśl podpisanej umowy podczas ostatnich pięciu eliminacji mistrzostw świata Formuły 1, logo stoczni pojawi się na obu bolidach R30 oraz znajdzie się na kombinezonie Pietrowa.

"Obie firmy zainteresowały się zespołem dzięki obiecującemu debiutowi Witalija Pietrowa - pierwszego rosyjskiego kierowcy F1" - napisano w oświadczeniu Renault F1 Team.

Dziwna zmiana

Lakoniczny komunikat Renault brzmi co najmniej dziwnie. Zwłaszcza w kontekście wiadomości jakie pojawiały się od początku sezonu, kiedy to występy Rosjanina raczej przyprawiały o ból głowy i niewiele po nich sobie obiecywano. Owszem Rosjanin w tym sezonie debiutował w Formule 1, ale czy jego wyniki są obiecujące?

Reklama

Dotychczas Pietrow zdobył 19 punktów i trzykrotnie awansował do pierwszej 10 w walce o pole position. Skąd zatem tak radykalna zmiana stanowiska ? Stare powiedzenie mówi, że kiedy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o... pieniądze.

Ale czy tylko o to?

Umowa sponsorsko-reklamowa pojawia się w momencie, kiedy Witalij Pietrow, co raz częściej był kojarzony z "wylotem" z zespołu Renault, a w jego miejsce miał pojawić się zawodnik gwarantujący walkę o mistrzostwo świata w przyszłym sezonie. Najczęściej z francuskim zespołem kojarzono byłego mistrza świata Kimiego Raeikkoenena, który po opuszczeniu F1 ściga się w rajdach WRC. "Iceman" podobno chce wrócić do Formuły 1, ale uzależnia to od poziomu sportowego zespołu, w którym ewentualnie miałby się ścigać. Pisząc krótko Fin, chce mieć auto, w którym będzie walczył o mistrzostwo świata, a na to potrzebna jest "kasa" sponsorów i miejsce w teamie.

W takiej sytuacji wydaje się zatem mało prawdopodobne, aby znalazł zatrudnienie w Renault, bowiem trudno sobie wyobrazić, że Witalij Pietrow nagle staje kierowcą numer trzy. Chyba, że... z zespoły odejdzie Robert Kubica! Krakowianin od dłuższego czasu namiętnie wpychany jest do włoskiego Ferrari, jako teamu, z którym zwiąże się w przyszłości. Dlaczego nie miała by być, to ta najbliższa przyszłość?

Kubica w Ferrari?

Polak miałby trafić do Ferrari w miejsce Felipe Massy, który ma przejść do Saubera. Kierowca Renault dość chłodno podchodzi jednak do tego typu spekulacji.

- Oczywiście czytam wszystkie te plotki dotyczące mojej osoby - mówi Kubica. - Koniec końców najważniejszą rzeczą jest jednak wygrywanie i na tym staram się skupić. Jesteśmy tu po to, by zwyciężać, a do tego potrzebny jest najlepszy samochód. Obecnie jestem kierowcą Renault i interesuje mnie ten team i jego postępy. W 2011 roku chcemy walczyć o tytuł. Zobaczymy co stanie się później.

Kubica mówi, że pewnego dnia chętnie zacząłby jeździć dla Ferrari. - W kartingu, Formule Renault i F3 zawsze reprezentowałem włoskie teamy. Co więcej, ponad rok mieszkałem tuż przy Monzie. Ferrari to team zupełnie inny niż wszystkie. Presja go dotycząca i jego historia są niesamowite. Myślę, że każdy kierowca chciałby kiedyś być w ich stajni - tłumaczy 25-letni Polak.

Formuła 1 niejednokrotnie w swojej historii pokazywała, że deklaracje... deklaracjami, a życie... życiem. Renault zatrudniając Witalija Pietrowa i podpisując umowy z rosyjskimi sponsorami jasno pokazuje jaką rolę ma do spełnienia Rosjanin. Czy w sezonie 2011 skorzysta na tym Robert Kubica, czy kto inny? Konia z rzędem temu, kto zna dzisiaj odpowiedź na to pytanie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama