Witalij Pietrow - od zera do bohatera

Mający za soba nieudany poprzedni sezon w Formule 1, w którym pozostawał w cieniu swojego partnera z teamu Renault Roberta Kubicy, Witalij Pietrow osiagnął w niedzielę najwiekszy sukces w karierze, zajmując 3. miejsce w wyścigu o Grand Prix Australii.

Został tym samym pierwszym Rosjaninem, który stanął na podium w zawodach F1. W inaugurującym tegoroczne zmagania kierowców wyścigu w Melbourne wyprzedził takie sławy jak Fernando Alonso, Mark Webber czy Jenson Button. "Od zera do bohatera" - podsumowała jego wyczyn agencja Reuters.

"Jestem zachwycony. Dobrze wystartowałem, co było kluczem do sukcesu w tym wyścigu, ponieważ pozwoliło mi wyprzedzić Alonso i Buttona" - powiedział Pietrow.

"Trudno jest rywalizować z innymi kierowcami w kwalifikacjach. Jednak ja zawsze wierzę. W wyścigu wszystko się może wydarzyć, tak jak miało to miejsce dziś" - dodał.

Reklama

Rosjanin uważa, że ma duże szanse być kierowcą numer jeden w swojej ekipie w tym sezonie. Jego zdaniem niedzielny występ jest tego potwierdzeniem.

Z rezultatu Pietrowa zadowolony jest szef teamu Lotus Renault Eric Boullier. "Występ Witalija był bardzo dobry i pokazuje, że możemy osiągać dobre rezultaty w tym sezonie" - podkreślił Boullier.

Tuż po rywalizacji na torze przekazał on Rosjaninowi gratulacje od Kubicy. Polski kierowca przechodzi obecnie rehabilitację po wypadku, do którego doszło 6 lutego w rajdzie w Ligurii. Jego miejsce w ekipie zajął Niemiec Nick Heidfeld.

Pietrow debiutował w Formule 1 w ekipie Renault ubiegłym roku. W klasyfikacji generalnej zajął 13. miejsce, gromadząc 27 punktów. Jeździł w teamie razem z Kubicą, jednak całkowicie pozostawał w cieniu Polaka.

Słabe rezultaty Rosjanina i często popełniane błędy stawiały pod znakiem zapytania dalszą współpracę ze stajnią Renault. Do przedłużenia kontraktu, w grudniu 2010 roku, znacznie przyczyniło się szóste miejsce, które zajął w kończącym zeszły sezon wyścigu o Grand Prix Abu Zabi.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy