Lewis Hamilton: Nie myślę o tytule

Lewis Hamilton z zespołu McLaren, po raz drugi z rzędu nie ukończył wyścigu zaliczanego do eliminacji mistrzostw świata Formuły 1.

Na 36. okrążeniu GP Singapuru, jadący na czwartym miejscu Hamilton, zaatakował pędzącego przed nim Marka Webbera z Red Bull. Wiadomo było, że konfrontacja pomiędzy tymi kierowcami nie toczy się tylko o najwyższe miejsce w tym wyścigu, ale także o fotel lidera w klasyfikacji generalnej.

Hamilton na dohamowaniu do zakrętu, zdołał wyprzedzić swojego rywala o połowę długości bolidu. Stało się tak, bowiem Webber został na chwilę przyblokowany przez dublowanych kierowców. Australijczyk nie zamierzał jednak oddać trzeciego miejsca bez batalii. Hamilton nie zmienił toru jazdy i zostawił część toru wolnego dla Webbera, aby ten mógł wykonać manewr skrętu. Webber zdołał się wcisnąć w tę lukę, ale niestety zahaczył bolid Anglika, który z urwanym przednim zawieszeniem zatrzymał się w neutralnej strefie. To był koniec wyścigu dla Anglika.

Reklama

Wściekłość z jaką zareagował na cały incydent Hamilton najlepiej obrazuje fakt, że kierownica warta kilkadziesiąt tysięcy euro została wyrzucona z kokpitu przez Anglika. Obraz dezaprobaty kierowcy McLaren'a dodatkowo dopełniał sposób, w jaki Hamilton wypiął, a właściwie wyrwał, przewody służące do łączności z teamem. Były mistrz świata zdawał sobie w tym momencie doskonale sprawę, że jego szansę na zdobycie tytułu w tym roku bardzo się oddaliły.

"Przed nami cztery wyścigi. Jestem 20 punktów za Markiem, to duża różnica, nie jest jednak nie do nadrobienia. Muszę po prostu robić swoje, starać się pojechać jak najlepiej. Nie będę teraz dużo myślał o tytule. Postaram się cieszyć resztą sezonu. Powalczę jednak do końca, to jedyna postawa, jaką znam. Wciąż nie wiem do końca, co stało się pomiędzy mną i Markiem. Widziałem że popełnił błąd, zmagał się z dublowanymi kierowcami, a ja byłem w jego tunelu aerodynamicznym. Byłem na zewnętrznej w zakręcie siódmym, miałem go w "martwym punkcie", był za mną. Myślałem, że go wyprzedziłem. Zahamowałem, skręciłem, starałem się zostawić wystarczająco dużo miejsca po wewnętrznej - następną rzeczą jaką poczułem to uszkodzenie opony. To było na tyle, ale takie są sporty motorowe." - powiedział tuż po zdarzeniu Lewis Hamilton

Z powyższej wypowiedzi wynika, że Hamilton kolizję z Webberem potraktował w kategoriach incydentu wyścigowego. Podobnego zdania byli sędziowie wyścigu, którzy odstąpili od nałożenie kary na Marka Webbera.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy