Kubica przed swoim "domowym" Grand Prix

W niedzielę Robert Kubica z teamu Renault po raz piąty w karierze wystartuje w wyścigu o Grand Prix Węgier, 12. z 19 eliminacji tegorocznych mistrzostw świata Formuły 1. W 2006 roku na torze Hungaroring zadebiutował w tej elitarnej rywalizacji.

W połowie sezonu 2006 Polak nieoczekiwanie musiał zastąpić Kanadyjczyka Jacquesa Villeneuve'a, który postanowił zakończyć karierę. Wcześniej był trzecim, testowym kierowca w BMW-Sauber. Tamta decyzja mistrza świata z 1997 roku otworzyła przed krakowianinem drzwi do kariery w Formule 1.

W debiucie zajął siódme miejsce, jednak dwie godziny po zakończeniu rywalizacji został przez sędziów zdyskwalifikowany, ponieważ jego bolid (razem z kierowcą) ważył mniej niż regulaminowe minimum. Rok później uzyskał tu najwyższą piątą pozycję, a w kolejnym występie był ósmy. Natomiast w ostatnim sezonie zajął 13. lokatę.

Reklama

"Zanim trafiłem do F1, zawsze miałem wrażenie, że Hungaroring nie jest lubianym torem. Jednak kiedy pierwszy raz jeździłem na nim w bolidzie, od razu mi się spodobał. To jakby moje domowe Grand Prix, bo zawsze jest tu dużo kibiców z kraju, co nie dziwi, bo jest rozgrywany najbliżej Polski" - powiedział Kubica.

"Spodziewam się, że sporo Polaków tam znów przyjedzie i stworzy dobrą atmosferę. Mam nadzieję, że pokażemy dobrą formę. To bardzo trudny tor, jeśli chodzi o dobre ustawienie bolidu. Jest też bardzo wymagający fizycznie i psychicznie, ponieważ ma wiele zakrętów i tak naprawdę tylko jedną prostą, a nawet ona nie jest zbyt długa. Nie ma tam czasu na odpoczynek, więc cały czas trzeba być maksymalnie skoncentrowanym" - powiedział polski kierowca, który od stycznia reprezentuje barwy teamu Renault.

"Hungaroring nie jest stworzony do emocjonujących wyścigów, bo bardzo trudno tam wyprzedzać. Większość zakrętów jest ze sobą połączona, a między nimi nie ma nawet 200 metrów prostej. Jedyną szansę na wyprzedzanie daje praktycznie zakręt numer 1, ale i tam jest to dużą sztuką. To jest też tor bardzo wymagający dla opon, ze względu na wysokie temperatury. Gdy jest naprawdę gorąco, to widać spory spadek wydajności ogumienia, do tego liczne zakręty utrudniają ich oszczędzanie. Trzeba ustawić bolid, żeby był trochę podsterowny, co zmniejsza obciążenie tylnych kół" - dodał.

Meteorolodzy zapowiadają w trakcie piątkowych treningów i sobotnich kwalifikacji deszczową pogodę i temperaturę w okolicach 22-23 stopni. Natomiast wyścig powinien być rozgrywany w słońcu i przy bezchmurnym niebie, a temperatura może wzrosnąć do 28-29 stopni.

W ostatnią niedzielę Kubica był siódmy w Grand Prix Niemiec, a przed nim znaleźli się tylko kierowcy trzech najlepszych teamów w MŚ konstruktorów: Ferrari, Red Bull-Renault i McLaren-Mercedes. Podobnie było podczas sobotnich kwalifikacji na torze Hockenheim.

"GP Niemiec pokazało, ze jesteśmy najlepsi z pozostałych ekip, ale uważam, że osiągnęliśmy szczyt możliwości naszego bolidu. Zdajemy sobie sprawę, że od najszybszych wciąż dzieli nas przepaść, ale też, że rywale za nami są naprawdę bardzo blisko. Musimy więc perfekcyjnie robić wszystko podczas weekendu, żeby kwalifikować się do wyścigów w czołowej dziesiątce i regularnie zdobywać punkty. Wydaje mi się, że Hungaroring będzie pasował naszym bolidom, więc może będziemy trochę bliżej czołówki niż w Niemczech. Jednak nie liczyłbym na powtórkę z Monako" - powiedział Polak, który na krętym ulicznym torze w Monte Carlo był trzeci, ale najlepszy jak dotychczas jego wynik w tym sezonie to drugie miejsce w GP Australii.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy