Kubica myślami już w Monaco
Czwarte miejsce Roberta Kubicy na Istanbul Park to raczej wszystko, na co obecnie stać nie tyle polskiego kierowcę, co bolid BMW Sauber.
Wyścig o Grand Prix Turcji po raz kolejny pokazał, że obecnie "grupa trzymająca władzę w F 1", czyli duet Ferrari plus Lewis Hamilton, jest poza zasięgiem reszty stawki. Nie tylko pod względem możliwości bolidów. Praca w boksach zespołu McLarena, zwłaszcza przy wymianie ogumienia, także była bardziej efektywna aniżeli sztabu BMW-Sauber.
Trzeba podkreślić, że Robert miałby większe szanse na zajęcie trzeciego miejsca, gdyby nie ślamazarne tankowanie. Trwało ono ponad 8 s i przy wyjeździe z pit stopu Polak musiał oglądać plecy Kimiego Raikkonena. Wpływ na wynik Kubicy miała też w jakimś stopniu awaria radia, do jakiej doszło w jego bolidzie mniej więcej na półmetku Grand Prix Turcji. Najważniejsze jednak, że czwarte miejsce to progresja, i to niemała, w porównaniu do zeszłorocznego wyścigu w Istambule.
"Straty do McLarena i Ferrari były dosyć spore. Więcej się chyba nie dało wywieźć z Turcji" - przyznał Kubica lekko znudzony powtarzającym się scenariuszem. Polak, mimo dobrego startu na Istanbul Park, kiedy to wyprzedził dwóch rywali, w ostatecznym rozrachunku stracił trzecią pozycję w klasyfikacji generalnej. Prowadzący Raikkonen ma już 11 punktów przewagi nad Kubicą, a Hamilton i Massa uciekli mu na cztery "oczka".
Kubica nie załamuje rąk i wierzy, że w kolejnym wyścigu jego bolid będzie w stanie nawiązać walkę z czołówką. "Ja byłem tam rok temu szybki, zobaczymy teraz. Ten tor powinien nam bardziej pasować" - podkreślił Kubica, który niebawem odbierze prestiżową nagrodę imienia Lorenzo Bandiniego.
"To duże wyróżnienie. Jest mi bardzo miło. Zwłaszcza, że z tego co mi wiadomo, dostałem tę nagrodę nie tylko za to, co robię na torze, ale też za to, co robię poza torem. Zostało to docenione i bardzo się z tego cieszę" - nie krył polski kierowca BMW Sauber.
Niemiecka stajnia na razie dzielnie trzyma pozycję wicelidera w klasyfikacji konstruktorów, konsekwentnie zbierając punkty w każdym z wyścigów. W niedzielę Kubica dorzucił kolejne pięć "oczek", a jego partner z teamu Nick Heidfeld dołożył równie cenne cztery.
Massa, trzecie z rzędu zwycięstwo pod Stambułem, zawdzięcza... strategii McLarena. Lewis Hamilton, chociaż na torze radził sobie znacznie lepiej od Brazylijczyka, to musiał trzykrotnie zjeżdżać do boksu. Jeden raz za dużo, by myśleć o wygranej.