Kubica: Co cię nie zabije, to cię wzmocni

Wie, że mógł nie przeżyć. Wie, że niewiele brakowało, a nigdy więcej nie wsiadłby do samochodu. Ale mimo to chce jechać.

Wie, że mógł nie przeżyć. Wie, że niewiele brakowało, a nigdy więcej nie wsiadłby do samochodu. Ale mimo to chce jechać.

Robert Kubica, przejdzie w czwartek test "pięciu sekund". Jego wyniki zdecydują, czy Polak wystartuje w niedzielę w Grand Prix USA Formuły 1.

Musi zdać test na sprawność - w pięć sekund odpiąć pasy, wyjąć kierownicę i wyskoczyć z bolidu. Jeśli przejdzie pomyślnie tę próbę, a wyniki badań będą dobre, dopiero wtedy będzie pewien startu w wyścigu.

W minioną niedzielę brał udział w wypadku podczas Grand Prix Kanady. Wyglądał on bardzo groźnie, ale Polak wyszedł z niego prawie bez szwanku.

"Nie myślę wiele o tym wypadku. Mogło wydarzyć się wszystko, co najgorsze, w tym straszliwym zderzeniu, ale skończyło się dobrze. Kiedy obejrzałem film z wypadku, to zrozumiałem, że wyglądało to na prawdziwą katastrofę. Miałem dużo szczęścia, że uderzyłem w betonową bandę pod odpowiednim kątem. I jestem szczęśliwy, że teraz siedzę tu bez większych obrażeń" - powiedział w wywiadzie dla niemieckiego "Bilda".

Reklama

"Dziękuję komuś, kto jest nad nami. Nie ma łatwego wytłumaczenia, dlaczego nie złamałem nawet palca. Mógłbym się bardziej potłuc, spadając ze schodów. A zostałem uwolniony z auta, które miało najgorszy wypadek w historii Formuły 1. Tego nie można wytłumaczyć. Gdybym miał wypadek w samochodzie, który jeździł w Formule 1 dziesięć lat temu, nie moglibyśmy teraz rozmawiać" - dodał.

Kierowca BMW Sauber chce wystartować już w najbliższą niedzielę. "Najważniejsze, że wszystko w porządku z moją głową. Nie mam żadnych bólów, mogę jasno myśleć i koncentrować się. Teraz muszę zaufać lekarzom z FIA. Mam nadzieję, że dostanę szansę w Indianapolis. To jest najlepsza droga, żeby wrócić do rzeczywistości" - stwierdził Kubica.

Skąd u niego taka chęć jak najszybszego powrotu na tor? "Mamy w Polsce takie powiedzenie: co cię nie zabije, to cię wzmocni. Ten wypadek nie pozostawił w mojej głowie żadnych śladów. Gdybym chciał być bezpieczny, to siedziałbym w domu. Ale nie byłbym wtedy kierowcą wyścigowym" - powiedział Polak.

INTERIA.PL/Dziennik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama