Jak Ferrari zapewniło sobie zwycięstwo

Fantastycznie spisały się bolidy Ferrari w czasie GP Niemiec na torze Hockenheim. Włoski team wygrał podwójnie te zawody, demonstrując ogromny potencjał i progres pracy jaką wykonał w ostatnich tygodniach. Niestety, po tym zwycięstwie pozostał spory niesmak, za sprawą wydarzeń na 49. okrążeniu.

Dwa czerwone bolidy Ferrari, jako pierwsze minęły linię mety ostatniego GP Niemiec na torze Hockenheim. Na najwyższym stopniu podium stanął Fernando Alonso, stopień niżej Felipe Massa. Na triumf zespołu z Maranello kładzie się jednak cieniem sytuacja z 49. okrążenia. Prowadzący od startu Brazylijczyk Massa przy wyjściu z zakrętu numer 6 ściągnął nogę z gazu i ewidentnie przepuścił jadącego na drugim miejscu kolegę z zespołu Hiszpana Alonso. Rundę wcześniej, Massa w krótkim komunikacie przez radio został poinformowany przez swojego inżyniera wyścigowego, że Alonso jest szybszy. Informacja mogła oznaczać tylko jedno. Obaj kierowcy mają jak najszybciej zamienić się miejscami. Tak też się stało na kolejnym okrążeniu. Do mety kolejność pozostała niezmieniona, a po wyścigu zespół Ferrari został ukarany "grzywną" 100 000 dolarów za niedozwolone praktyki, które sędziowie definiują jako "team order".

Reklama

Sytuacja spowodowała kolejny podział w środowisku Formuły 1. Nie brakuje głosów, które jednoznacznie określają postępek zespołu Ferrari jako złodziejstwo. Do takich zalicza się między innymi Eddie Jordan. Irlandzki założyciel zespołu Jordan F1, przez lata współpracujący z Michaelem Schumacherem w rozmowie z telewizją BBC powiedział: "Po sytuacji z 49. okrążenia obaj kierowcy powinni zostać wykluczeni. Dla mnie to oszustwo. Nie tylko my eksperci, ale także kibice zostali okradzeni z możliwości szansy oglądania prawdziwej walki koło w koło pomiędzy Felipe i Fernando. To obrzydliwe praktyki".

W podobnym tonie wypowiada się szef Red Bull Christian Horner, który tuż po wyścigu skomentował całą sytuację jednym zdaniem.

"To najbardziej wyraźny "team order" jaki kiedykolwiek widziałem, wręcz podręcznikowy przykład" - wyjaśnił Horner

Z wiadomych względów zupełnie inaczej całą sytuację oceniają osoby bezpośrednio związane z zespołem Ferrari. Stefano Domenicali dyrektor sportowy "Cavallino" nie zgadza się z powszechną opinią, iż zespół przekroczył przepisy.

"Mam tłumaczyć czym jest team order? Z mojej strony wygląda to tak, że poinformowaliśmy po prostu Felipe, jaka jest sytuacja na torze. To nie był team order. Zrobiliśmy to, ponieważ wcześniej widzieliśmy, co może się stać, gdy dwaj kierowcy jednego teamu są bardzo blisko siebie. To wy mówicie, że to był team order. Ja tak nie uważam. Nie mam nic więcej do powiedzenia niż to, co już powiedziałem. To smutne, że po takim wspaniałym dla nas wyścigu wszyscy skupiają się na tym jednym zdarzeniu, a nie na świetnym wyniku. Chcieliśmy jak najlepiej dla zespołu" - ripostował po zawodach Stefano Domenicali.

Trzeci głos w sprawię pojawił się w gronie osób, które uważają przepisy o zakazie wydawania poleceń służbowych zwanych krótko "team order", jako absurdalny. Do takich należą byli kierowcy formuły 1 David Coulthard i Martin Brundle. Ten drugi nie ukrywa, że na miejscu szefa Ferrari podjąłby taką samą decyzję i że czas na zmianę przepisu definiującego "team order". Dużo ostrzej wypowiada się Coulthard. Brytyjczyk w jednej z telewizyjnych wypowiedzi mówi wprost.

"Formuła 1 to sport drużynowy. Cała zasada o poleceniach służbowych jest absurdalna. Nie wolno ograniczać zespołu przed kontrolowaniem przebiegu wyścigu" - wyznał David Coulthard

Całą sytuację najlepiej skomentował najbardziej zainteresowany kierowca Ferrari Felipe Massa. Brazylijczyk pytany na konferencji prasowej tuż po zakończeniu zawodów, czy zasłużył na zwycięstwo odpowiedział w kilku słowach.

"Cóż wydaje mi się, że zasłużyłem na to, żeby wygrać na torze Hockenheim. Nie wydaję mi się jednak za stosowne, żebym musiał mówić coś więcej na ten temat." - podsumował GP Niemiec Felipe Massa.

Czytaj także:

Alonso wygrał na Hockenheim, Kubica siódmy

100 tys. dolarów kary dla Ferrari za "team order"

Kubica: To było nasze maksimum

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama