GP Monako: Emocje na początku i końcu

Najciekawsze rzeczy w Grand Prix Monako działy się na początku i końcu wyścigu. Na starcie drugą pozycję stracił Robert Kubica, a na finiszu Michael Schumacher wyprzedził Fernanda Alonso, ale został ukarany za nieprawidłowy manewr.

Najciekawsze rzeczy w Grand Prix Monako działy się na początku i końcu wyścigu. Na starcie drugą pozycję stracił Robert Kubica, a na finiszu Michael Schumacher wyprzedził Fernanda Alonso, ale został ukarany za nieprawidłowy manewr.

Niedzielny wyścig, rozgrywany na ulicach Monte Carlo, nie dawał wielkich możliwości na wyprzedzanie, dlatego bardzo ważne były kwalifikacje i ustawienie na starcie. Polscy kibice ucieszyli się, gdy drugie pole wywalczył kierowca Renault - Robert Kubica. Krakowianin nie utrzymał jednak tej pozycji, dał się minąć Sebastianowi Vettelowi z Red Bulla. Wyścig wygrał jego kolega z zespołu Mark Webber.

- Wszyscy mi mówią, że powinienem być zawiedziony. Oczywiście, drugie miejsce jest lepsze niż trzecie, a pierwsze lepsze niż drugie, ale to i tak wielkie osiągnięcie wszystkich ludzi z naszego zespołu - powiedział Kubica.

Reklama

- Normalnie moim celem byłaby obrona pozycji, jednak kiedy zgasły czerwone światła, zauważyłem, że Mark nie wystartował najlepiej, dlatego zaryzykowałem. Pomyślałem, że istnieje szansa wygrać walkę w pierwszym zakręcie i awansować na pierwszą pozycję. Szybko przycisnąłem gaz, ale niestety dostałem lekki poślizg i potem było już za późno, by zamknąć drzwi przed Sebastianem - dodał.

W trakcie wyścigu Polak nie był w stanie wyprzedzić Niemca i ostatecznie ukończył go na trzeciej pozycji.

Z podwójnego zwycięstwa cieszyli się natomiast kierowcy Red Bulla. Drugą wygraną z rzędu i to w wielkim stylu (wygrane kwalifikacje) odniósł Webber. - To niewiarygodne. To był najpiękniejszy dzień mojego życia - stwierdził Australijczyk, który wraz z Vettelem objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej (obaj po 78 punktów).

Początek sezonu należy do tego zespołu. Jego kierowcy za każdym razem okazywali się najszybsi w kwalifikacjach, a Webber zwyciężał w Monako i w zeszłym tygodniu w Hiszpanii, natomiast Vettel najlepszy był w Malezji.

Australijczyk jest jednak ostrożny w typowaniu czy sprawa tytułu rozstrzygnie się pomiędzy nim a Niemcem. - Dwa wyścigi temu wszyscy mówili co innego. Za kolejne dwa znowu może tak być - powiedział.

- Jestem optymistą, ale i realistą na tyle, żeby wiedzieć, iż nie da się wygrać wszystkich wyścigów w sezonie, ale chcemy osiągać w nich jak najlepsze wyniki. Przed nami daleka droga do domu. Czekają nas jeszcze różne warunki i różne tory - Montreal, Monza czy Budapeszt. Sytuacja może się więc bardzo zmienić - dodał Webber.

Bardzo dobry występ w Monte Carlo zanotował Fernando Alonso z Ferrari. Hiszpan, który startował z boksów, przebił się na szóste miejsce. W końcówce mógł je jednak stracić, gdyż na ostatnich metrach wyprzedził go Michael Schumacher z Mercedes GP. Niemiec zrobił to jednak niezgodnie z przepisami i dostał 20 sekund kary, co zepchnęło go na 12. miejsce. Zespół zamierza jednak odwołać się od tej decyzji.

Faktycznie, w momencie manewru Niemca, na torze nie było już samochodu bezpieczeństwa, który pojawił się na ostatnie okrążenia. Tylko że wjazd do boksów znajduje się tuż przed linią mety, a według przepisów, na które powołali się podejmujący decyzję stewardzi: jeśli wyścig kończy się neutralizacją to samochód bezpieczeństwa tuż przed metą zjeżdża z toru, a kierowcy utrzymują kolejność bez wyprzedzania.

- Według nas wszystko jest jasne, nie było wolno wyprzedzać na ostatnim okrążeniu - stwierdził Stefano Domenicali, szef Ferrari. - Zespół powiedział mi, że nie wolno wyprzedzać, więc kiedy zobaczyłem Michaela, to wiedziałem, że zostanie ukarany - dodał Alonso.

Z taką interpretacją nie zgadza się Ross Brawn, szef Mercedes GP, według którego wyścig nie skończył się zgodnie z regułą samochodu bezpieczeństwa.

- Zgodnie z instrukcjami, które otrzymaliśmy wyścig nie kończył się według tych zasad, a to bardzo ważna różnica. Jak tylko dostaliśmy wiadomość, że samochód bezpieczeństwa zjechał, pomyśleliśmy, że wyścig został wznowiony. Zresztą proszę zobaczyć jakie były reakcje innych kierowców, wszyscy tak myśleli - powiedział Brawn.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy