Formuła 1 - Jules Bianchi wciąż w stanie krytycznym

Ojciec kierowcy Formuły 1 Julesa Bianchiego, walczącego o życie po wypadku na torze Suzuka, w wywiadzie dla francuskiego radia przyznał, że nadal nie ma żadnej poprawy w stanie zdrowia syna.

Kierowca Formuły 1 nadal jest w stanie krytycznym, ale - jak zapewniają lekarze - stabilnym.

"Od wypadku już minęło dziewięć miesięcy, stan syna się nie poprawia. Lekarze mówili, że najważniejsze będzie pierwsze sześć miesięcy po wypadku. Jeżeli w tym czasie nie było zasadniczej poprawy, trudno wierzyć, że wróci do zdrowia" - powiedział Philippe Bianchi.

Do wypadku doszło 5 października 2014 roku podczas wyścigu Formuły 1 o Grand Prix Japonii. W końcówce rywalizacji, na mokrym po deszczu torze, kraksę miał Niemiec Adrian Sutil (Sauber).

Reklama

Kilka minut później w dźwig służący do odholowywania uszkodzonych bolidów uderzył Francuz. Stan 26-letniego kierowcy był krytyczny, został natychmiast odwieziony do Szpitala Generalnego Prefektury Mie w Yokkaichi, gdzie przeszedł operację krwiaka mózgu.

Od zabiegu jest w stanie krytycznym, ale stabilnym. W dwa miesiące po wypadku kierowca został przewieziony do kliniki uniwersyteckiej w Nicei, gdzie nadal przebywa.

Na początku grudnia Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) uznała, że Bianchi ponosi odpowiedzialność za wypadek. Według raportu FIA francuski kierowca jechał za szybko.

"Bianchi nie zwolnił na tyle, aby uniknąć utraty kontroli w tym samym miejscu trasy, w którym kłopoty miał Adrian Sutil. Bolid uderzył w dźwig z prędkością 126 km/h. Wszystkie służby ratunkowe i medyczne działały zgodnie z procedurami, a ich zaradność przyczyniła się do uratowania życia Bianchiego" - napisano w liczącym 396 stron raporcie.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Formuła 1
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy