Fernando Alonso w gazie

Fernando Alonso, wygrywając drugą z rzędu, a czwartą w sezonie, eliminację o mistrzostwo świata kierowców Formuły 1 pokazał światu, że nadal liczy się w stawce wyścigu po najwyższy laur. Hiszpan, po zwycięstwie w Grand Prix Singapuru, awansował na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej i - jak sam mówi - kwestia mistrzostwa jest wciąż otwarta.

Fernando Alonso z zespołu Ferrari wygrał kolejną eliminację o mistrzostwo świata Formuły 1. Tym samym Hiszpan zmniejszył straty do prowadzącego w klasyfikacji generalnej Marka Webbera z teamu Red Bull do 11 punktów. Na cztery wyścigi przed zakończeniem sezonu, Alonso demonstruję formę, która pozwala realnie wierzyć w trzecie indywidualne mistrzostwo świata kierowcy Ferrari.

"Pozostały cztery wyścigi, a kwestia mistrzostwa jest wciąż otwarta. Ze Spa Sebastian Vettel, Jenson Button i ja wyjechaliśmy z pustymi rękami, potem na Monzy przyszła kolej na Hamiltona - droga w kierunku tytułu to wzloty i upadki, chociaż Marek nadal dysponuje lekką przewagą. Musimy pozostać skoncentrowani i skupieni na naszej pracy. Pewne jest tylko to, że niczego nie pozostawimy przypadkowi i będziemy walczyć do samego końca" - zapewnia Alonso.

Reklama

Od tego zwycięstwa, GP Singapuru na pewno przestanie być solą w oku Hiszpana, który po aferze z roku 2008, kiedy to wygrał przy wydatnej pomocy, co tutaj ukrywać oszustwa, tym razem może być z siebie dumny. Alonso prowadził od startu do mety i chyba nie było momentu, w którym mógłby czuć się realnie zagrożony przez jadącego za nim Sebastiana Vettela. To był pokaz profesorskiej jazdy na ulicznym torze w skrajnie wyczerpujących warunkach.

"To bardzo ważne zwycięstwo. Chcieliśmy potwierdzić sukces odniesiony na Monzy na zupełnie innym obiekcie i udało nam się to pod koniec tego bardzo trudnego i ekstremalnie wymagającego, zarówno dla mnie, jak i dla samochodu, wyścigu. W dodatku na torze, który bardzo odpowiada mojemu stylowi jazdy".

"Po wcześniejszym - świątecznym, jak go nazwałem - prezencie w postaci pole position, dzisiaj najważniejszy był dobry start i taki też był, nawet - pomimo faktu - że Vettel mógł ruszyć nieco szybciej ode mnie. Dojazd do pierwszego zakrętu nie trwa tu jednak długo, więc byłem w stanie zamknąć mu drzwi i utrzymać prowadzenie".

"Na miękkich oponach radziliśmy sobie bardzo dobrze, ale na twardszych Red Bull zdawał się być od nas szybszy. Pit stop przebiegł idealnie, zarówno pod względem strategii, jak i wykonania w pit lane. W drugiej części wyścigu starałem się unikać niepotrzebnego ryzyka, zwłaszcza podczas dublowania podczas gdy na torze wywieszone były żółte flagi".- powiedział na konferencji prasowej po zakończeniu zawodów Fernando Alonso

Słów kilka należy też wspomnieć o bolidzie "Cavallino" F10. Na początku sezonu samochód przygotowany przez Ferrari na sezon 2010, pozostawiał wiele do życzenia dla wszystkich którzy są przyzwyczajeni do widoku czerwonych aut z przodu stawki. To kolejny sezon, kiedy Ferrari w początkowej części zmagań odstaję od najlepszych, zwłaszcza w stosowaniu "nowinek" technicznych. Tak było z zastosowaniem systemu KERS, później z podwójnym dyfuzorem, wreszcie w tym roku z systemem F-duct i przednim skrzydłem. Inżynierowie Ferrari dopiero w trakcie trwania kalendarza F1, nadrabiają straty i usprawniają bolid. Historia zatoczyła koło także w bieżącym sezonie. Dopiero dwa ostatnie wyścigi o GP Włoch i GP Singapuru pokazały że Ferarri znalazło się na dobrej drodze. Wspomina o tym, także Fernando Alonso.

"Osiągi F10 dzięki wszystkim inżynierom w Maranello uległy znacznej poprawie, a tu na torze, jestem z tego zadowolony. Teraz mamy dobre tempo na wszystkich rodzajach obiektów. Nie będziemy faworytami podczas najbliższych wyścigów, ale nikt nie ma powodów do obaw". - wyjaśnił na zakończenie Fernando Alonso

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama