Bolidy Formuły 1 są nie do poznania. Wielkie zmiany w przepisach
W weekend w Bahrajnie rozpocznie się tegoroczny sezon Formuły 1. Na inauguracji zabraknie Kubicy, który nadal jest testowym kierowcą Alfy Romeo. Polski kierowca będzie w tym czasie startował w długodystansowym wyścigu na Florydzie.
Rozpoczynający się w niedzielę w Bahrajnie sezon mistrzostw świata Formuły 1 zapowiadany jest jako przełomowy ze względu na rewolucyjne zmiany w specyfikacji bolidów. Tytułu bronić będzie Holender Max Verstappen, który w emocjonującym ostatnim wyścigu sezonu pokonał Lewisa Hamiltona.
Od tego roku pojazdy mają 18-calowe koła - dotychczas były 13-calowe - i nieco inną budowę, którą niektórzy kierowcy chwalili podczas oficjalnych testów w Barcelonie i Bahrajnie. Jak relacjonowali, dało się odczuć m.in. większy komfort i lepszą kontrolę nad bolidem w tunelu aerodynamicznym za innym pojazdem. Jeśli tak rzeczywiście jest, można spodziewać się częstszego wyprzedzania. Zmienił się także wygląd aut.
"To jest zdecydowanie największa zmiana regulacji, jakiej ten sport kiedykolwiek doświadczył. Moja kariera sięga 1991 roku i do tej pory nie byłem świadkiem takiej rewolucji. To kompletnie nowy koncept, zupełnie inne podejście do przepisów. Ogromna zmiana, ale na pewno bardzo ekscytująca" - skomentował Andrew Green, szef techników zespołu Aston Martin.
W ostatnich latach warunki w F1 dyktował Mercedes, mistrz konstruktorów nieprzerwanie od 2014 roku. Do 2020 w klasyfikacji generalnej kierowców za każdym razem triumfował jeden z zawodników tego teamu - sześciokrotnie był to Brytyjczyk Lewis Hamilton, raz Niemiec Nico Rosberg.
To zmieniło się w ubiegłym roku, kiedy na ostatnim okrążeniu ostatniego wyścigu Hamiltona wyprzedził Verstappen, dzięki czemu mógł cieszyć się z pierwszego tytułu w karierze.
"Czasem, kiedy przegrywasz, to tak naprawdę jednak wygrywasz, bo się rozwijasz. Moja rada dla innych: nie bój się porażki" - mówił Brytyjczyk podczas poniedziałkowego wystąpienia w Dubaju.
Dominacja Mercedesa i Red Bulla może już nie być tak widoczna. Wszystkie zespoły muszą przyzwyczaić się do nowych specyfikacji i nie jest wcale powiedziane, że faworyci poradzą sobie z tym najlepiej, przynajmniej w kilku pierwszych wyścigach. Ponadto po raz kolejny obniżono budżet teamów na sezon, do 140 milionów dolarów, a to obniży potencjał najbogatszych.
"Trzeba będzie teraz niezwykle ostrożnie inwestować każdego centa. Wcześniej było trochę łatwiej, bo można było rozwijać się w kilku kierunkach w procesie zwiększenia wydajności. Dziś trzeba wybrać, co jest najbardziej obiecujące, i tego się trzymać. Dla dużych zespołów to zupełnie inny sposób działania" - przyznał szef Mercedesa Toto Wolff.
Między innymi z tych powodów dyrektor techniczny McLarena James Key uważa, że stawka może być w tym roku znacznie bardziej wyrównana.
"Myślę, że dojdzie do prawdziwego wstrząśnięcia dotychczasowym porządkiem. Jest szansa, że w pierwszych wyścigach jedni nas zaskoczą, a inni będą trochę bardziej z tyłu, niż się po nich spodziewamy" - ocenił.
Tradycyjnie doszło też do przetasowań w składach niektórych teamów. Do Hamiltona, któremu dotychczas partnerował Fin Valtteri Bottas, dołączy inny kierowca z Wielkiej Brytanii George Russell. Jego miejsce w Williamsie przejmie reprezentant Tajlandii Alexander Albon.
Bottas przeniósł się z kolei do Alfa Romeo Racing Orlen, w którym jego partnerem będzie debiutujący w F1 Chińczyk Zhou Ganyu. Z "tylnego siedzenia" będzie ich wspierał Kubica, którego priorytetem na ten sezon są jednak wyścigi długodystansowe.
Poza tym miejsce w bolidzie teamu Haas stracił ze względu na sytuację w Ukrainie Rosjanin Nikita Mazepin. Zamiast niego za kierownicą zasiądzie powracający do cyklu po ponadrocznej przewie Duńczyk Kevin Magnussen.
W kalendarzu na ten sezon znalazła się rekordowa liczba 23 wyścigów, przy czym miejsce jednego z nich - 25 września - nie jest jeszcze ustalone. Pierwotnie na ten termin planowano Grand Prix Rosji, ale po inwazji na Ukrainę kraj stracił prawa organizatora większości imprez sportowych.
Podobnie jak w ubiegłym roku, w trzech rundach MŚ planowane są sprinty zamiast kwalifikacji, choć na nieco innych zasadach. O ile w 2021 punktowała tylko czołowa trójka sobotniej rywalizacji na 100 km, a jej zwycięzca przystępował do niedzielnego wyścigu z pierwszego miejsca, to teraz punkty zdobędzie ośmiu najlepszych kierowców, a pole position przypadnie zwycięzcy piątkowych kwalifikacji. Taki format będzie obowiązywał w GP Emilii-Romanii (Imola), Austrii (Spielberg) oraz Sao Paulo.
W pierwszym wyścigu - w niedzielę, o GP Bahrajnu - niepewny jest występ Daniela Ricciardo z McLarena. Australijczyk dopiero wraca do formy po niedawnym zakażeniu COVID-19.
Sezon zakończy się 20 listopada w Abu Zabi.
Pomagajmy Ukrainie - ty też możesz pomóc
***