Alonso w tarapatach!

Decyzja FIA o zbadaniu postawy zespoły McLarena podczas wyścigu o Grand Prix Monaco ma też drugie dno.

Przypomnijmy, że chodziło o ewentualny przypadek "team orders", a więc zakazanie atakowania prowadzącego Fernando Alonso przez Lewisa Hamiltona.

Ostatecznie zarzuty się nie potwierdziły (lub nie znaleziono na nie dowodów), jednak zasugerowano, że ciemnoskóry Brytyjczyk może być szybszym kierowcą od aktualnego mistrza świata i lidera zespołu, Fernando Alonso.

Nic więc dziwnego, że temat podchwyciła i rozdmuchała angielska prasa, która chciałaby, żeby to Anglik był liderem angielskiego zespołu.

Zaatakowanego Alonso wsparł na łamach hiszpańskiej prasy jego rodak Carlos Sainz, który w podobnej sytuacji był w latach 1994 i 1995.

Reklama

- Myślę, że Fernando powinien zachować spokój. To on jest najlepszy i obecne zamieszanie tego nie zmieni. Chociaż Hamilton jest świetnym kierowcą, to dzisiaj nie może być porównywany z Alonso - powiedział Sainz, który dodał, że "aby kogoś wynieść na szczyty nie trzeba od razu kogoś innego ściągać w dół".

- Przeżyłem podobną sytuację w 1994 roku, gdy byłem liderem zespołu Subaru, a dołączył do nas Colin McRae. Presja ze strony brytyjskiej prasy była ogromna, oni robili i pisali okropne rzeczy. Podczas każdego rajdu, testu czy etapu robili wszystko, żeby tak przedstawić rzeczywistość, by to ich kierowca wyglądał na najlepszego - powiedział Carlos Sainz.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zespoły | sainz | Fernando Alonso
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy