Polska potęgą w produkcji miejskich autobusów

Wizytówką polskiej branży motoryzacyjnej jest produkcja autobusów miejskich - powiedział prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) Jakub Faryś.

Liczba autobusów opuszczających fabryki w Polsce wzrosła w 2016 r. do 5,2 tys. z 4,1 tys. w 2013 r. - wynika z najnowszego raportu firmy doradczej KPMG.

"Produkcja autobusów stała się już naszą wizytówką. Czterech wielkich europejskich producentów Solaris, MAN, Scania i Volvo ma w naszym kraju swoje fabryki. To są jedyne zakłady w Europie" - powiedział Faryś.

Dodał, że warto to podkreślać, bo świadczy to o tym, że zagraniczni inwestorzy doceniają naszą dobrze wykształconą kadrę. "Aby wyprodukować autobus potrzeba bardzo wykwalifikowanej kadry. Tego typu produkcja odbywa się na zamówienie. Każda sztuka jest inna, każdy z przewoźników ma swoje indywidualne oczekiwania" - zaznaczył. Dodał, że ciągle jesteśmy konkurencyjni pod względem płac wobec krajów Europy Zachodniej. "Stąd u nas produkcja pojazdów, które są bardzo ważną częścią rynku motoryzacyjnego" - ocenił.

Reklama

Wskazał, że autobusy miejskie to główny produkt sprzedawany w Polsce, a ich sprzedaż w tym roku wzrośnie. "Ich sprzedaż jest uzależniona od funduszy unijnych. Większość miast korzysta z tych funduszy i wymienia flotę. (...) Więc oczekujemy wzrostu sprzedaży". Podkreślił, że wszystkie autobusy miejskie, które trafiają na polskie ulice spełniają obecnie obowiązujące normy emisji spalin Euro 6. "Te autobusy są bardzo przyjazne dla środowiska. Na ulice trafiają też autobusy hybrydowe i coraz więcej elektrycznych".  

Jak podkreślił Faryś branża motoryzacyjna jest jednym z najważniejszych działów gospodarki. "Zatrudnienie w samej branży motoryzacyjnej to prawie 200 tys. osób. Ale jeżeli weźmiemy np. pod uwagę szerokorozumiany sektor motoryzacyjny - to jest to już ponad 450 tys. osób. W sumie motoryzacja i sektory z nią powiązane tworzą ponad 1 milion miejsc pracy" - wyliczył. Dodał, że branża ta odpowiada za 3,8 proc. całkowitej wartości dodanej brutto wytworzonej przez polską gospodarkę.

Szef PZPM zwrócił uwagę, że przed branżą pojawiają się wyzwania, z którymi do tej pory "nie mieliśmy do czynienia". Np. pojazdy autonomiczne. "Niebawem na drogach pojawią się samochody jeżdżące bez kierowcy. Nie będzie to perspektywa najbliższych dwóch czy pięciu lat, ale dalsza". Dodał, że w żadnym kraju nie ma jeszcze możliwości, żeby pojazdy autonomiczne poruszały się po ulicach samodzielnie, ale prace legislacyjne w tym kierunku już trwają.

Kolejnym problem do rozwiązania jest transport osób. "Miasta coraz częściej zamykają się przed samochodami. Co oznacza, że transport publiczny - autobusy (czy to hybrydy, czy elektryczne, czy ciągle jeszcze z klasycznym silnikiem diesla) będą przewoziły coraz więcej osób" - powiedział Faryś.

Wskazał też na rosnącą rolę e-handlu. "To oznacza rozwój firm kurierskich, huby przeładunkowe, centra logistyczne. Zmienia się również transport ciężarowy. Coraz częściej mówimy o konwojach pojazdów, które będzie prowadził jeden kierowca. A za nim będzie podążało kilka pojazdów ciężarowych. Trzeba przygotować pod to infrastrukturę. Np. w przypadku pojazdów elektrycznych koniecznie jest zbudowanie infrastruktury do ładowania" - dodał. W ocenie Farysia bardzo ważne jest, by Polska, która jest obecnie "jednym z najważniejszych miejsc na europejskiej mapie motoryzacyjnej" znalazła się w tym wyścigu.

Według szefa PZPM jednym z największych problemów, z którymi boryka się obecnie branża jest brak wykwalifikowanych pracowników. "I to kadry w bardzo specjalistycznych obszarach. Skończył się czas ludzi wykonujących proste czynności na taśmie montażowej" - powiedział.

Jak zmieni się rynek w najbliższych pięciu latach? "Nie wydaje się, żeby silniki spalinowe były w ciągu kilku najbliższych lat wycofane z rynku, choćby z tego powodu, że dzisiaj nie ma jeszcze wystarczająco dobrej alternatywy dla pojazdów z klasycznym silnikiem spalinowym czy to benzynowym, czy z zapłonem samoczynnym diesla" - zaznaczył.

Według Farysia pojazdy z klasycznymi silnikami będą jednak coraz droższe ze względu na coraz ostrzejsze wymagania środowiskowe. "Europejska branża motoryzacyjna wydaje ponad 50 mld euro na badania i rozwój. Duża część tych pieniędzy przeznaczana jest na to, by produkować samochody coraz bardziej przyjazne dla środowiska. Kolejne normy euro, kolejne ograniczenia dotyczące substancji szkodliwych dla ludzi - to powoduje, że dużo pieniędzy jest wydawanych, więc samochody będą drożały" - ocenił.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy