Aston Martin DB11 do serwisu. Zawinili... Niemcy!

Aston Martin zaliczył właśnie wizerunkową wpadkę. Do serwisów trafić muszą wszystkie egzemplarze oferowanego od 2015 roku modelu DB11. Co ciekawe, w tym przypadku winnymi sytuacji są Niemcy, a konkretnie - koncern Daimler.

W ubiegłym roku, w skali globalnej, do ASO przywołanych zostało ponad milion Mercedesów wyposażonych w wadliwe kolumny kierownicze. Zamontowane w nich układy elektroniczne okazały się wrażliwe na ładunki elektrostatyczne. Usterka może mieć tragiczne skutki - spięcia powodować mogą aktywację poduszki powietrznej kierowcy.

Oprócz Mercedesów do serwisów trafić musiało również 17,5 tys. samochodów produkcji Nissan Motor. Chodziło o bazujący na podzespołach Mercedesa klasy A, produkowany od 2015 roku w brytyjskim Sunderland, model Q30.

Reklama

Teraz okazało się, że wrażliwa na ładunki elektrostatyczne elektronika trafiła również do Aston Martina. Wadliwe elementy kolumny kierowniczej zastosowano we wszystkich egzemplarzach modelu DB11. Oznacza to, że do serwisów trafić muszą 3 873 samochody z roczników 2015-2018.

Informacje potwierdził rzecznik prasowy Aston Martina - Kevin Watters. Zaznaczył przy tym, że firma nie ma informacji na temat żadnych incydentów związanych z przypadkową detonacją poduszki powietrznej w DB11. W zeszłym roku służby prasowe Mercedesa uspokajały, że zanotowano zaledwie "garść" takich przypadków, które zakończy się dla kierowców "niegroźnymi otarciami" lub "siniakami".

Aston Martin usunie usterki w DB11 na swój koszt. Naprawa pojedynczego egzemplarza trwać ma około dwóch godzin.

PR

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy