Czy Infiniti QX70 może być jeszcze bardziej szpanerskie?

W dzisiejszych czasach nawet bardzo krótka obecność na rynku wystarcza, aby samochód się opatrzył. Auta, które podczas swojej premiery budziły emocje wyszukaną stylistyką, dość szybko potrafią stracić swój urok. Zwłaszcza, że nowe modele pojawiają się na rynku co około sześć lat, przechodząc jeszcze w tym czasie modernizację. Trudno zatem o projekt, który potrafi nawet po latach robić wrażenie i wyglądać świeżo. Tak się jednak szczęśliwie złożyło, że jeden z wyjątków trafił niedawno na nasz redakcyjny parking - Infiniti QX70 w limitowanej wersji S-Design.

Model ten (do 2013 roku występujący pod nazwą FX) pojawił się na rynku już w 2009 roku, a w 2012 przeszedł drobny face lifting. Jego wygląd niezmiennie cieszy oczy i przyciąga wzrok innych kierowców. To zasługa nie tylko wyjątkowo udanej stylistyki i oryginalnych kształtów, choćby przednich świateł, ale również niezwykłych proporcji. QX70 ma bowiem ogromną maskę z wielkimi przetłoczeniami, sporą kabinę i bardzo krótki tył z dynamicznie opadającą linią dachu. Jeśli do tego dodamy ogromne, 21-calowe alufelgi, otrzymamy w rezultacie ciekawy efekt zaburzenia skali. Masywny SUV Infiniti budzi respekt swoim przodem, ale patrząc na niego z tyłu lub z boku mamy wrażenie, że widzimy dynamicznie wystylizowanego hatchbacka, tyle że o dwa numery większego.

Reklama

Dzięki tym wszystkim zabiegom QX70 nadal przyciąga wzrok. A jeśli jednak ktoś czuje niedosyt, to dla niego właśnie Japończycy przygotowali limitowaną wersję S-Design. Wyróżnia się ona lakierowanymi na czarno alufelgami, relingami, oraz grillem wyjątkowo dobrze komponującymi się z ciemnografitowym lakierem, którym pokryty był nasz egzemplarz. Całości dopełniają przyciemnione przednie światła i czarne lusterka. We wnętrzu  pojawiła się czarna skórzana tapicerka z fioletowymi przeszyciami.

Infiniti QX70 S-Design to zatem świetna propozycja dla osób chcących się wyróżnić, a właściwie wyróżnić jeszcze bardziej, ponieważ pomimo 6-letniego stażu na rynku model ten nadal jest rzadko widywany na drodze. Wynika to po części ze względów praktycznych, na którym to polu ten duży SUV wypada bardzo przeciętnie. Nie mamy bynajmniej zastrzeżeń do ilości miejsca z przodu czy na tylnej kanapie z regulowanym kątem pochylenia oparcia. Trudno jednak nazwać inaczej niż rozczarowującą pojemność bagażnika. 410 litrów to niezły wynik w klasie kompaktów, ale nie dużych SUV-ów.

Jeśli jednak nie stanowi to dla kogoś problemu, to bohater naszego testu jest niezwykle ciekawą propozycją dla każdego szukającego stylowego i dającego przyjemność z jazdy SUV-a. A ta w QX70 jest naprawdę ogromna. Począwszy od świetnego fotela z regulowanymi elektrycznie boczkami i kierownicy, małej, jak w aucie sportowym, po fakt, że przed oczami zawsze mamy masywną, muskularnie pofalowaną maskę.

Co jednak jest najbardziej niezwykłe w tym Infiniti, to to, jak się go prowadzi. Niewiele jest na rynku SUV-ów, które nie wywołują u kierowcy wrażenia, że  kieruje rozkołysanym mastodontem. QX70 należy właśnie do tej nielicznej grupy. Dzięki dość twardo zestrojonemu (ale wciąż wystarczająco komfortowemu) zawieszeniu i bardzo komunikatywnemu układowi kierowniczemu mamy poczucie pełnej kontroli nad samochodem. Aż chce się zabrać go na jakąś krętą drogę, gdzie jednak istnieje ryzyko, że się w nim... zakochamy. 

Testowana wersja wyposażona była w zawieszenie z możliwością utwardzenia oraz skrętną tylną oś, które to dodatki sprawiają, że QX70 prowadzi się nie tylko bardzo pewnie, ale również niezwykle zwinnie, i to nie tylko jak na SUV-a, ważącego 2175 kg. Jadąc nim mamy wrażenie, jakby zawijał się wokół zakrętów. To zasługa również niemal idealnego rozkładu masy (53/47) oraz faktu, że napęd na cztery koła faworyzuje tylną oś (do 50 % na przód i 100 % na tył).

Z uwagi na tak świetne właściwości jezdne naturalnym wyborem jest silnik benzynowy, najlepiej topowa, 5-litrowa V-ósemka, która dopełnia obraz QX70 jako sportowego SUV-a. Ponieważ jednak nie dla wszystkich spalanie w mieście w przedziale 20-25 l/100 km jest akceptowalne, w ofercie znajdziemy również diesla. O 3-litrowej konstrukcji własnej Infiniti możemy wyrażać się właściwie w samych superlatywach. Cechuje ją wysoka kultura pracy, jest nieźle wyciszona i wydaje z siebie całkiem rasowy pomruk podczas przyspieszania. Jej osiągi co prawda nie powalają, ale sprint do 100 km/h w 8,3 sekundy to wynik w zupełności wystarczający. Zwłaszcza, że maksymalny moment obrotowy, wynoszący 550 Nm, jest wyższy (o 50 Nm) niż ten oferowany przez jednostkę topową, 390-konną. Auto potrafi więc, kiedy trzeba, wcisnąć w fotel, a przy tym może nas bardzo pozytywnie zaskoczyć przy dystrybutorze. Producent obiecuje, że spalanie w ruchu miejskim powinno wynieść około 11 l/100 km i taka wartość jest jak najbardziej realna. Co ważne, aby ją osiągnąć, nie musimy się wcale ograniczać do jedynie muskania pedału gazu. Jeśli ktoś lubi pobawić się czasem w ecodriving, będzie QX70 wręcz zachwycony - podczas bardzo spokojnej jazdy pozamiejskiej komputer pokazał nam zużycie paliwa na poziomie 6,2 l/100 km! W ważącym 2150 kg SUV-ie z 238-konnym silnikiem pod maską!

Według oficjalnego cennika QX70 3.0d S-Design kosztuje 283 215 zł, ale obecnie możemy kupić go już za 249 900 zł, co trzeba uznać za okazję. Limitowana edycja bazuje bowiem na topowiej odmianie S Premium, a to oznacza kompletne wyposażenie seryjne. Elektrycznie sterowane fotele (podgrzewane i wentylowane) oraz kolumna kierownicza, świetnej jakości skórzana tapicerka, nawigacja z dyskiem twardym, aktywny tempomat, elektrycznie sterowana klapa bagażnika, 21-calowe (!) alufelgi - lista jest naprawdę bardzo długa. Chcąc kupić innego stylowego SUV-a z takim wyposażeniem i w zbliżonej cenie, musielibyśmy zdecydować się na nowe BMW X4 20d, kosztujące 278 tys. zł, a zatem i tak więcej niż Infiniti. Porównywalne wielkością i osiągami BMW X5 25d to już zupełnie inna bajka - 349 tys zł. Wersja z dieslem V6 wymaga dopłaty 40 tys. zł.

Nie oszukujmy się - Infiniti QX70 to typowe auto dla szpanera. Ale dla szpanera w dobrym tego słowa znaczeniu. Muskularna, wysmakowana stylistyka wysyła jasny sygnał, że nie chcieliśmy czegoś po prostu wielkiego i ostentacyjnego, lecz przede wszystkim wyjątkowego. Dodatki wersji S-Design podkreślają ten przekaz, a reakcje przechodniów i innych kierowców potwierdzają, że to auto to coś więcej, niż kolejny przerośnięty SUV mający obwieszczać wszystkim imponujący stan konta bankowego swego właściciela. Sprawia przy tym mnóstwo przyjemności z jazdy, a w testowanej wersji jest też oszczędny i całkiem komfortowy. Jeżeli tylko nie przeszkadza ci skromnych rozmiarów bagażnik, powinieneś chociaż wybrać się na jazdę próbną QX70, najlepiej w 5-litrowej wersji. Gwarantujemy, że to auto cię zauroczy.

Michał Domański

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy