Pracownik myjni ukradł z niej porsche i roztrzaskał je na płocie

30-letni mieszkaniec Zamościa w powiecie ostrowskim ukradł porsche 911 z jednej z kaliskich myjni samochodowych, w której był zatrudniony. Grozi mu do 10 lat więzienia.

"Podróż zakończył w Grabowie nad Prosną, gdzie roztrzaskał auto na betonowym płocie. Wcześniej próbował zatankować je "na kreskę" - powiedział  rzecznik prasowy ostrzeszowskiej policji Mariusz Tomczak.
Policjanci z Ostrzeszowa zostali zawiadomieni, że w betonowy płot przy jednej z posesji uderzyło porsche 911, a kierowca uciekł, pozostawiając kluczyki w stacyjce.

Policjanci ustalili, że "samochód nie nosił śladów włamania i nie figurował w rejestrach policyjnych jako skradziony" - poinformował rzecznik.

Reklama

Kiedy ustalono właściciela porsche, okazało się, że ten przebywa poza miejscem zamieszkania, a auto zostawił do czyszczenia w jednej z kaliskich myjni. Samochód miał odebrać po powrocie.

"Policjanci szybko ustalili, kto kierował pojazdem. Okazał się nim Robert G., 30-letni mieszkaniec Zamościa w powiecie ostrowskim" - poinformował Mariusz Tomczak.

Rzecznik wyjaśnił, że 30-latek był pracownikiem myjni w Kaliszu. "Mając wiedzę, gdzie właściciel pozostawia klucze od zakładu, dokonał ich kradzieży, a następnie za pomocą oryginalnych kluczyków dostał się do porsche i wyruszył w rodzinne strony" - powiedział Tomczak.

Po drodze zabrakło paliwa, więc Robert G. tuż po północy zajechał do stacji benzynowej niedaleko od jego miejsca zamieszkania i chciał zatankować samochód na tzw. kreskę.

"Obsługa stacji nie dała wiary jego zapewnieniom o nagłej potrzebie i odmówiła kredytowania jego dalszej jazdy" - powiedział rzecznik.

Trzy godziny później Robert G. zatankował na tej samej stacji już za gotówkę i ruszył dalej. Godzinę później roztrzaskał samochód na betonowym płocie w Grabowie nad Prosną. Stamtąd uciekł pieszo, kupując po drodze na stacji paliw piwo.

Policjanci zatrzymali 30-latka. Oprócz kradzieży z włamaniem odpowie za kierowanie samochodem mimo aktualnego zakazu sądowego. Grozi mu do 10 lat więzienia.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy