Clarkson w szpitalu. "Musimy przygotować się na najgorsze".

Jeremy Clarkson nie zaliczy tegorocznych wakacji do udanych. „Emerytowana” gwiazda Top Gear i frontman The Grand Tour trafił niedawno do szpitala i niewiele wskazuje na to, by szybko go opuścił!

Ostatnie dni Clarkson spędzał z rodziną na hiszpańskiej Majorce. 4 sierpnia prezenter trafił jednak na oddział zakaźny lokalnego szpitala. Wprawdzie diagnoza lekarzy nie jest wyjątkowo niepokojąca - poważne zapalenie płuc - ale stan dziennikarza nie jest najlepszy. Jeremy opublikował na Twitterze zdjęcie pokłutej wenflonami ręki ze szpitalnymi opaskami. Przyznał też, że porusza się obecnie na wózku!

W jednym z postów "Jeeza" podziękował fanom za liczne głosy wsparcia. Poinformował też, że w najbliższym czasie, będzie musiał zrezygnować z pracy. Zrobił to w typowy dla siebie sposób określając sytuację mianem "wkurzającej", bowiem "od 1978 roku nie miał wolnego".

Reklama

Clarkson miał wrócić na plan zdjęciowy w połowie sierpnia. Niestety, nic nie wskazuje na to, by było to możliwe. Na całe szczęście większość materiałów do II serii The Grand Tour została już nakręcona. Wydaje się wiec, że mimo piętrzących się przeciwności, premiera nowej serii odbędzie się w terminie.

Wygląda na to, że obecnie stan Clarksona powoli się poprawia. Kilkanaście godzin temu, na jednym z portali społecznościowych, tryskający ironią James May informował, iż "Z każdym dniem szanse na to, że Jeremy Clarkson wyzdrowieje rosną. Musimy więc przygotować się na najgorsze..."

Przypominamy, że w ostatnim czasie ekipę "The Grand Tour" zdaje się prześladować pech. Nie dalej, jak w czerwcu, w wyniku obrażeń będących następstwem wypadku samochodowego, do szpitala trafił Richard Hammond. Widowiskowy "dzwon" miał miejsce w Szwajcarii, w czasie kręcenia materiału dotyczącego elektrycznego Rimaca Concept One. Na jednym z  zakrętów auto wypadło z drogi i koziołkowało. Na szczęście prezenterowi udało się opuścić wrak, zanim ten stanął w płomieniach. Hammonda przetransportowano do szpitala helikopterem. Tym razem skończyło się jedynie na złamanej nodze.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy