8 dni bez zmiennika za kierownicą samochodu. To możliwe?

O tej porze roku pojawia się mnóstwo poradników, dotyczących samochodowych wyjazdów na wakacje. W trosce o bezpieczeństwo i dobre samopoczucie podróżnych.

Czytamy zatem i słyszymy, by nie przeciągać do ostatniej chwili przygotowań do takiej eskapady i przed wyruszeniem w drogę solidnie wypocząć. W przypadku dalekich wypraw koniecznie podzielić podróż na etapy, rozdzielone noclegiem w przyzwoitych warunkach. W trasie co 200-250 kilometrów zatrzymywać się dla rozprostowania kości, wypicia paru łyków jakiegoś napoju, ewentualnie ucięcia drzemki

Niektóre współczesne auta wyposażone są w aplikacje, sugerujące, na przykład wizerunkiem filiżanki kawy na wyświetlaczu komputera pokładowego, że nadszedł właściwy moment na taką przerwę. W bardziej wyrafinowanych systemach specjalne czujniki obserwują zachowanie kierowcy. Gdy dostrzegą coś niepokojącego, na przykład wydłużenie czasu reakcji czy coraz częstsze zamykanie powiek, w dość brutalny sposób przypominają o konieczności odpoczynku.

Reklama

I co? I okazuje się, że wszystkie te mądre rady to typowa czcza gadanina.  Świadczą o tym reakcje na zamieszczoną na naszym fejsbukowym profilu informację o pewnym kierowcy, który w ciągu 8 dni, bez zmiennika za kółkiem,  przejechał po Europie 9 tysięcy kilometrów. Samochodem osobowym, choć nie w celach turystycznych. (materiał ten znajdziesz TUTAJ

Owszem, niektórzy zauważają niebezpieczeństwa związane z taką podróżą lub wręcz powątpiewają w możliwość dokonania podobnego wyczynu ("Tak samo realne jest to, iż facet z Lewina Brzeskiego zrobił w miesiąc na rowerze 6 tys. km"). Reakcje większości przypominają jednak historyjkę o polskim turyście, który na widok piramid w Egipcie wzrusza ramionami, stwierdzając: "Phi, my ze szwagrem nie takie rzeczy po pijaku robimy...". Czyli z jednej strony podziw dla rzeczonego kierowcy, z drugiej - odwołanie do własnych doświadczeń. Oto krótki wybór takich komentarzy...

"Sam Fiatem Marea 2.0 20v zrobiłem kilka lat temu 4 tys. w 3 dni, więc możliwe. Znam gościa co w 3 dni z Tarnowa na Gibraltar zdołał dotrzeć, nie spał w ogóle."

"Szacunek, chociaż u mnie to norma, tydzień w tydzień osobówką robię 2 tys. km czyli 8 k miesięcznie, ale jakbym miał czas to pojechałbym do Lizbony i come back. Za miesiąc w jeden dzień muszę dotrzeć do Wenecji z Ełku. 1600 w jedną mankę." 

"Krosno - Rotterdam 3 razy w tydzień. Kawy litry, fajek jeszcze więcej, nie mówiąc o energy drinkach."

"3 dni Łódź - Barcelona, 3 kolejne dni w drugą stronę przez Lazurowe Wybrzeże i Wenecję."

"W ciągu 11h zrobiłem 1400 km na zasadzie - start, 2 przerwy na siku, meta. Nie widzę w tym nic strasznego pod warunkiem jazdy autem służbowym, które wiadomo - "nic nie pali"."

" Ja jechałem odcinek z Warszawy do Strasbourga w kilkanaście godzin. Tam nocleg i po załatwieniu paru spraw z powrotem, razem 2,5 tys. km poniżej 48 h, więc spokojnie się da z noclegami..."

"Ale w czym problem. Po prostu jechał codziennie. Głównie autostradą, to w ciągu 10 godzin jazdy robi lekko 1200 km. Robią wielką sensację. TIR-em robiło się kiedyś miesięcznie 18-25 tys. naginając mocno prawo. A busikiem czy osobówką robiłem w 1,5 dnia ponad 2 tys. więc wielka sensacja, że w tydzień zrobił 9 tys. hahahaha."

"Jeżdżę z okolic Bordeaux do Przemyśla 2300 km 23h bez snu i nie uważam tego za jakiś wielki wyczyn."

"Ja zrobiłem w 30h 2400km busem z przyczepą, gdzie mogłem jechać maks. 105 km/h."

"Szacunek dla gościa. Ja robię 2000 km w 26-30 godz. dwa razy w roku, w tym przeprawa promem moim starym VW polo."

Niektóre wpisy odwołują się do realiów pracy w rodzimych firmach transportowych.

"Tak jeździ większość "busiarzy ". Wykorzystują lukę w prawie i jeżdżą autami do 9 osób bez tachografu. Kierowca śpi na kierownicy. Nie mają żadnych badań i umów. Jak coś się stanie, to wtedy tragedia."

"Szef takiego busiarza to jeszcze by krzyknął, co tak mało?!"

"2500 km w 27h osobówką w tym 4h snu. W Polsce nieosiągalne, ale na autostradowym zachodzie bez problemu. 60 h jazdy ze średnią 150 km/h, więc potrzeba trzech dobrych dni i bez problemu. 9 dni to tir dojedzie z tacho!"

No tak, Polak potrafi. A potem czytamy komunikaty o kierowcy samochodu, który z niewiadomych przyczyn zjechał nagle na lewą stronę drogi, gdzie zderzył się z innym, prawidłowo jadącym pojazdem. Skutki takich wydarzeń bywają z reguły tragiczne. Może zatem, zamiast podziwiać cudze rekordy i chwalić się własnymi, warto jednak wziąć sobie do serca wakacyjne porady dla zmotoryzowanych podróżników?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama