Do czego potrzebne są rajdy?

Zakończył się samochodowy Rajd Elmotu. Podobne imprezy wzbudzają ogromne zainteresowanie kibiców, a także przypadkowych gapiów, na przykład mieszkańców miejscowości, którymi wiedzie trasa przejazdu zawodników. Czy wpływają jednak na sytuację w "cywilnej" motoryzacji, chociażby zwiększając sprzedaż aut zwycięskich marek?

Zakończył się samochodowy Rajd Elmotu. Podobne imprezy wzbudzają ogromne zainteresowanie kibiców, a także przypadkowych gapiów, na przykład mieszkańców miejscowości, którymi wiedzie trasa przejazdu zawodników. Czy wpływają jednak na sytuację w "cywilnej" motoryzacji, chociażby zwiększając sprzedaż aut zwycięskich marek?

Być może, choć trudno przypuszczać, aby po sportowych sukcesach Krzysztofa Hołowczyca a teraz Janusza Kuliga i Leszka Kuzaja wszyscy gremialnie rzucili się do kupowania subaru, fordów czy peugeotów. Zwłaszcza jeżeli uświadomimy sobie, że współczesne maszyny rajdowe, zwłaszcza te opatrzone literkami WRC, poza nazwą modelu i zbliżonymi kształtami zewnętrznymi, nie mają nic wspólnego z ich odpowiednikami użytkowanymi na co dzień. Dlaczego zatem producenci samochodów angażują miliony dolarów w rajdy?

Przyczyny są przynajmniej dwie. Pierwsza to reklama czy - szerzej - dążenie do stworzenia pozytywnego wizerunku danej marki. Jeżeli wygrywają w rywalizacji sportowej - powinien myśleć przeciętny obserwator - to znaczy, że są dobrzy. No i bogaci, a więc, jako firma - godni zaufania. Drugi powód to okazja sprawdzenia w ekstremalnych warunkach nowinek technicznych. Wiele ze stosowanych dzisiaj powszechnie rozwiązań konstrukcyjnych napędu, układu hamulcowego itp. miało swoją premierę właśnie w pojazdach startujących w rajdach i wyścigach.

Reklama

W krajach, w których przemysł motoryzacyjny pozostawał wyłączną domeną państwa i w związku z tym mocno niedomagał, istniała jeszcze trzecia przesłanka do uczestnictwa w kosztownych sportowych konfrontacjach - chęć pokrzepienia serc obywateli. Marzący o syrence statystyczny Kowalski mógł puszyć się jak paw, że jego wyśniony samochód dojechał do mety Rajdu Monte Carlo...

Czy imprezy sportowe wpływają na poprawę bezpieczeństwa na drogach? Niestety, nie. Kibicowanie zawodnikom nie skłania jakoś szeregowych kierowców do doskonalenia własnych umiejętności. U nas każdy czuje się Kuzajem, tyle że ma trochę gorsze auto. Z rajdowych tras donoszą, że kibice obserwujący zawody wsiadają później do swoich pojazdów i szaleńczo gnają do domów, usiłując naśladować styl mistrzów kierownicy. To się może kiedyś źle skończyć.

(Tekst nadesłany nam przez jednego z Czytelników. Zamieściliśmy go po to, aby wywołał dyskuję na temat polskich rajdów. Sądząc po komentarzach ten swego rodzaju "kij" wsadzony w "mrowisko" wywołał spodziewany efekt! - redakcja)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: impreza | rajdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy