Zadzwonię skoroś taki leń

Kolejny list naszego Czytelnika. Tym razem poruszony jest w nim problem parkowania...

Chciałbym poruszyć treść niebezpiecznego parkowania za zakazem postoju osób które nie zdają sobie z sprawy na co narażają innych. A mianowicie, w dniu dzisiejszym tj 10.VII.2006 wracając do domu na drodze osiedlowej która prowadzi do przyblokowych parkingów za zakazem postoju stał szereg kilku aut. Temat o tyle mnie drażni gdyż żeby wjechać na osiedle trzeba przejechać kawałek drogi pod prąd właśnie z powodu tych zaparkowanych w niedozwolonym miejscu aut (auta stoją tuż przed łukiem drogi na zakazie zatrzymywania). Postanowiłem więc powiadomić odpowiednie władze gdyż gdyby doszło do wypadku tłumaczenie policji typu: „musiałem jechać ten kawałek pod prąd na nic by się zdało i była by to moja wina” a ja nie mam ochoty używać w tym celu swojego AC i OC dla poszkodowanego (wiem coś o tym bo pracowałem w najbardziej znanej ubezpieczalni na rynku). Ale nie to jest de facto powodem mego listu. Tak naprawdę byłem zaskoczony reakcją naszej wspaniałej nieprzekupnej Policji gdyż wykonując telefon powiadamiający o fakcie zagrożenia ruchu przez owe pojazdy pan szanowny po przeciwnej stronie słuchawki poinformował mnie że to sprawa straży miejskiej i powinienem do nich dzwonić.

Reklama

Myślę sobie od czego jest tel. 112, no ale ok. zadzwonię skoroś taki leń. No więc lekko rozochocony wykręcam numer do Straży Miejskiej i mówię wcześniej już wyrecytowany poemacik.

Jakież zdziwienie i wściekłość ogarnęła mnie gdy pan dyżurny odpowiedział mi, że z tym problemem mam zgłosić się do Administracji budynku, który stoi przy drodze.

Ogarnęła mnie furia na język cisnęły się ordynarne słowa gdzie musieli byście państwo zacenzurować połowę już napisanego do was listu. No ale cóż skończyłem mówić to co myślę i zadaje pytanie panu przy słuchawce... „skoro musze zgłosić problem administracji to po chol... stawia się zakaz postoju przy tym pier... łuku.

Drodzy państwo to co usłyszałem od tego pana zatkało mnie i spowodowało niechęć do dalszej konwersacji i wywodów na temat znaków określających zachowanie się kierowcy na drodze...”ten znak jest po to żeby odstraszał ludzi przed parkowaniem właśnie w tym miejscu”. Trzasnąłem słuchawką bo z idiotami nie rozmawiam.

I tak zakończyła się moja mała interwencja, która miała na celu poprawienie bezpieczeństwa na osiedlowej drodze, bo w końcu skoro taki kierowca nie potrafi zachować się pod miejscem swojego zamieszkania to jakim jest kierowcą na publicznych drogach?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy