Szukali w stawie samochodu. Znaleźli... trzy

Policja zatrzymała 27-letniego kierowcę, który nieopodal Radzymina k. Warszawy śmiertelnie potrącił 53-letniego rowerzystę i uciekł z miejsca wypadku. Chcąc zatrzeć ślady, młody mężczyzna zepchnął auto do stawu. Został aresztowany przez sąd na 3 miesiące.

Jak poinformowała stołeczna policja, do wypadku doszło w miejscowości Ciemne. Kierowca fiata potrącił rowerzystę i odjechał z miejsca wypadku nie udzielając mu pomocy. W wyniku odniesionych obrażeń poszkodowany zmarł.

Policjanci zwrócili się z apelem do mieszkańców o pomoc w ustaleniu sprawcy wypadku i zgłaszanie się świadków. Trwająca ponad miesiąc analiza zebranych na miejscu wypadku śladów oraz przesłuchanie świadków wskazywały, że w wypadku mógł brać udział czerwony fiat punto. Policjanci sprawdzili około 500 samochodów i w ten sposób namierzyli podejrzewanego mężczyznę.

Reklama

Z ustaleń policji wynika, że 27-letni Mariusz B. po potrąceniu rowerzysty zdemontował uszkodzone w aucie części, po czym wepchnął je do stawu. Podczas wydobywania samochodu policjanci i strażacy w tym samym zbiorniku wodnym znaleźli dwa inne auta. Były to skody skradzione w 2009 i 2011 roku. Pojazdy trafiły na policyjny parking depozytowy.

W trakcie przesłuchania 27-letni Mariusz B. przyznał się do winy. Decyzją Sądu Rejonowego w Wołominie został aresztowany na 3 miesiące. Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym i nieudzielenie pomocy poszkodowanemu grozi kara do 12 lat pozbawienia wolności.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy