Makabryczny wypadek. Kierowca śmieciarki nawet nie wiedział, że zabił

Do makabrycznego wypadku doszło w ubiegły piątek w Szamotułach. Śmieciarka potrąciłą 63-latka na przejściu dla pieszych. Mężczyzna - najprawdopodobniej - wbiegł wprost pod ruszający pojazd, a kierowca nie zauważył nawet, że zabił człowieka. Ciężarówka ciągnęła ciało przechodnia przez kilkaset metrów.

Jeśli przyjrzeć się danym dotyczącym sprawców wypadków, śmiało zaryzykować można twierdzenie, że kierowcy ciężarówek bardzo poważnie podchodzą do kwestii drogowego bezpieczeństwa. Obraz "tirów wiozących śmierć" ma niewiele wspólnego z prawdą. Problem w tym, że wypadki z udziałem ciężarówek - z uwagi na rozmiary szkód - zawsze przyciągają uwagę mediów. Część z nich ma - niestety - tragiczne konsekwencje.

Tragiczny wypadek w Szamotułach

Nie inaczej było w Szamotułach, gdzie w miniony piątek - 25 marca - doszło do makabrycznego zdarzenia. Ciężarówka śmiertelnie potrąciła wchodzącego na przejście dla pieszych 63-latka. Mężczyzna zginął na miejscu, a 37-letni kierowca pojazdu nawet tego nie zauważył. Jak donoszą lokalne, ciało mężczyzny zaczepiło się o ciężarówkę, która przejechała w taki sposób kilkaset metrów. Dopiero wówczas kierowcę poinformowali o wypadku przechodnie.

Reklama

Do potrącenia doszło około godziny 9.30 w ścisłym centrum miejscowości (rynek w Szamotułach). Po wypadku - celu wykonania oględzin - ruch od  ulicy Dworcowej  do Placu Sienkiewicza został całkowicie wstrzymany. 63-latek wszedł na przejście dla pieszych od prawej strony - znajdował się więc w tzw. martwym punkcie. Kierowca śmieciarki (ciężarowy mercedes z kontenerem na odpady) ruszył i odjechał w stronę ulicy Dworcowej.

37-letni kierowca ciężarówki nie zauważył, że śmiertelnie potrącił pieszego. Niewykluczone, że przyczyniła się do tego nawierzchnia - rynek w Szamotułach wyłożony jest brukiem. Ustalenie przyczyn wypadku nie będzie łatwe. Nieopodal miejsca zdarzenia trwają prace remontowe, których efektem jest tymczasowa organizacja ruchu (dotyczy to również wspomnianego przejścia).

Winny brak edukacji?

O szczegółową analizę wypadku pokusił się branżowy portal 40ton.net, który dotarł do zapisu z miejskiego monitoringu. Z nagrań wynikać ma, że 63-latek miał wbiec wprost pod ruszający pojazd. Autor artykułu nawiązuje też do wprowadzonych w czerwcu ubiegłego roku przepisów rozszerzających pierwszeństwo przed ruchem kołowym dla pieszych "wchodzących" na przejście, a nie tylko tych, którzy już się na nim znaleźli.

Rzeczywiście przekaz płynący z mediów głównego nurtu po wprowadzeniu nowych przepisów uznać można za mylący. Często usłyszeć można było np. o "bezwzględnym" pierwszeństwie pieszych, a takiego zapisu nie znajdziemy przecież w Prawie o ruchu drogowym. Co więcej, wciąż obowiązuje artykuł 14 Prawa o ruchu drogowym, który zabrania pieszym wchodzenia na jezdnię m.in:

  • bezpośrednio przed jadący pojazd, w tym również na przejściu dla pieszych,
  •  spoza pojazdu lub innej przeszkody ograniczającej widoczność drogi.

Mówiąc o kampaniach społecznych warto sięgnąć po przykłady ze Skandynawii. W przeciwieństwie do Polski, gdzie dyskusje na temat BRD ograniczają się często do ideowych monologów i przerzucania odpowiedzialności między poszczególnymi uczestnikami ruchu, w Skandynawii stawia się raczej na współpracę i wzajemne zrozumienie.

Jedną z podstawowych zasad wpajanych już w wieku przedszkolnym zawrzeć można w słowach "widzisz - jesteś widziany".

W skrócie chodzi o to, by - zwłaszcza z perspektywy pieszego czy rowerzysty - wszelkie drogowe decyzje podejmować wyłącznie jeśli wcześniej nawiązaliśmy kontakt wzrokowy z kierowcą.

Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadek na przejściu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy