Fotoradar jak karabin!

Wjeżdżamy w teren zabudowany. Mijamy tablicę z napisem "Bytów zaprasza". W tym momencie z drogowego słupka porośniętego bluszczem dobiega nas błysk. Dopiero w tym momencie orientujemy się, że ten domniemany "bluszcz" to wojskowa siatka ochronna maskująca... fotoradar. A więc urlop zaczął nam się mało przyjemnie.

W takiej albo podobnej sytuacji znalazło się w zeszłym tygodniu sześciuset kierowców poruszających się po drogach Bytowa i okolic. Wszystko za sprawą racjonalizatorskiego pomysłu tamtejszej drogówki.

Prawdopodobnie policjanci pełniący służbę z fotoradarem mają za sobą szkolenie wojskowe. Nie podejrzewamy ich o udział w wojnie w Iraku (nie takie maskowanie), ale już Wietnam...? Kto wie?

Zaintrygowani opisem tego pomysłu zamieszczonym przez "Gazetę Bytowską" skontaktowaliśmy się z rzecznikiem tamtejszej policji.

- Jest całkowicie zaskoczony. To musiała być oddolna inicjatywa policjantów. Takie praktyki nie są nielegalne, dzięki nim możemy ukarać większą liczbę jeżdżących zbyt szybko kierowców. Ale zgadzam się, że nie jest to działanie prewencyjne, tym bardziej, że obrobienie zdjęć i dostarczenie do ukaranego kierowcy często trwa kilka miesięcy - powiedział INTERIA.PL komisarz Rafał Burnicki, który obiecał wyjaśnić tę sprawę. I rzeczywiście wyjaśnił.

Reklama

- Przeprowadziliśmy rozmowę z policjantami odpowiedzialnymi za takie ukrycie fotoradaru. Dokonali oni pewnej nadinterpretacji obowiązujących przepisów. Chcieli oczywiście jak najlepiej, jednak nie była to dobra promocja dla naszego miasta. Miasta, które utrzymuje się głównie z turystów.

- Dlatego mogę zapewnić, dalsze kontrole fotoradarowe odbędą się w tradycyjny sposób, a stojące przy drodze urządzenie nie będzie zamaskowane - zapewnił komisarz Burnicki.

Z naszej strony możemy dodać, że cieszy szybka i zdecydowana reakcja bytowskiej policji. To turystyczne miasto może na tym tylko skorzystać.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: fotoradar
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL