Przeglądy rejestracyjne - będzie rewolucja?

Rzecznik Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju – Piotr Popa - poinformował, że resort rozesłał już do zainteresowanych organizacji wstępny projekt zmian w przepisach, który zakłada bardzo poważne zmiany.

Dokument uwzględnia aż 22 tezy opracowane przez grupę ekspertów w celu "wypracowania strategii działań w kierunku usprawnienia systemu badań technicznych pojazdów oraz poprawienia ich jakości".

Autorami projektu są m.in. przedstawiciele: Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów, Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych, Związku Powiatów Polskich, Stowarzyszenia Techniki Motoryzacyjnej, Instytutu Transportu Samochodowego, Związku Dealerów Samochodowych czy Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Diagnostów Samochodowych.

Reklama

Zmiany obowiązujących przepisów wynikają z konieczności dostosowania ich do dyrektyw Unii Europejskiej. Jedna z najważniejszych zakłada, że za organizację i funkcjonowanie systemu badań technicznych pojazdów na danym terenie odpowiadać będzie dyrektor Transportowego Dozoru Technicznego, a nie - jak miało to miejsce do tej pory - starosta.

W wywiadzie dla PAP Piotr Popa podkreślił, że "wiąże się to z przeniesieniem na dyrektora TDT zadań związanych z prowadzeniem przez starostów rejestru przedsiębiorców prowadzących stacje kontroli pojazdów, wydawaniem uprawnień do przeprowadzania badań technicznych pojazdów oraz wykonywaniem nadzoru nad stacjami kontroli pojazdów".

Opracowany przez ministerstwo projekt zakłada dziesięcioletni okres na dostosowanie całej infrastruktury związanej z badaniami technicznymi do zaproponowanych nowych rozwiązań.

Inna zmiana wynikająca z nowej dyrektywy dotyczy wymaganego wykształcenia, praktyki i sposobu szkolenia kandydatów na diagnostów.

"Planowane jest wprowadzenie nowego rodzaju działalności gospodarczej w zakresie prowadzenia ośrodka szkolenia diagnostów, z określeniem wymagań zarówno dla takiego ośrodka jak i osób, które mogą w nim wykładać. Zostanie ponadto wprowadzony obowiązek okresowych szkoleń diagnostów" - wyjaśnił Popa.

Przygotowany przez resort i grupę ekspertów projekt zakłada znaczące "uszczelnienie" systemu obowiązkowych badań technicznych pojazdów. Jak już informowaliśmy - jeśli proponowany projekt wejdzie w życie - diagnosta będzie miał obowiązek sfotografować badany pojazd, co ma stanowić dowód, że dane auto faktycznie odwiedziło stację kontroli. Gdy badanie zakończy się wynikiem pozytywnym kierowca otrzyma specjalną nalepkę, którą będzie musiał umieścić na przedniej szybie pojazdu. To z kolei pomóc ma policji w wyłapywaniu z potoku ruchu pojazdów, bez aktualnych badań technicznych. Mimo nowej naklejki, do zestawu dokumentów, jakie musimy mieć w aucie na wypadek kontroli drogowej, dojdzie też obowiązkowe zaświadczenie o pozytywnym wyniku przeglądu! Co więcej, za badanie będziemy musieli zapłacić niezależnie do jego wyniku.

Zmotoryzowanych nie ucieszy też, że w przypadku spóźnienia się z przeprowadzeniem badania technicznego, od kierowcy pobrana zostanie dodatkowa opłata w wysokości 100 proc. ceny przeglądu! Oznacza to, że jeśli zapomnimy o kończącym się badaniu, na stacji diagnostycznej zamiast 99 zł (w przypadku auta do 3,5 tony bez LPG) zapłacimy aż 198 zł! Dodatkowa kwota trafiać ma na rzecz (nowego) Funduszu Centralnego Systemu Badań Technicznych Pojazdów.

Zgodnie z unijnymi rozporządzeniami ostateczny kształt nowych przepisów na być gotowy do 17 maja 2016 roku. Nowe prawo obowiązywać zacznie najpóźniej 20 maja 2018 roku. 

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: rejestracja pojazdu | przegląd samochodu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy