Czy twoje auto ma filtr DPF? A może ktoś go wyciął i nawet o tym nie wiesz?

Masz kilkuletnie auto z silnikiem Diesla lub planujesz jego zakup? Uważaj! Nawet co drugie auto z rocznika 2009 – 2014 może jeździć z wyciętym filtrem DPF. Choć to nielegalne, proceder wycinania filtrów kwitnie. Jak sprawdzić, czy samochód ma ten cenny element?

Przymierzając się do zakupu używanego auta, w pierwszej kolejności sprawdzamy jego pochodzenie i historię. Później nadchodzi pora na oględziny. Ładny lakier, równe szczeliny, czysta tapicerka to znak, że przed nami stoi okazja. Sprzedający zapewnia nas, że auto kupił lekarz, ale wyjechał na staż i musi je sprzedać. Na bajkę o starszym Niemcu, który jeździł tylko do kościoła, nabiera się już coraz mniej klientów. Lekarz brzmi godnie, więc krótka jazda próbna wystarczy. Wszystko w porządku, płacimy i odjeżdżamy.

Plasterek miodu

Reklama

Żeby nie dać się nabić w butelkę, punktem obowiązkowym każdych oględzin musi być sprawdzenie, czy samochód ma DPF. Co to takiego? To filtr cząstek stałych (diesel particulate filter), który wyłapuje ze spalin nawet 97 proc. sadzy i cząstek stałych. Filtr wygląda jak dodatkowy tłumik. Jest od niego zazwyczaj mniejszy i przypomina puszkę zamontowaną w układzie wydechowym. Niekoniecznie musi ona być pod samochodem. W wielu autach DPF można znaleźć w komorze silnika (np. Toyota, VW i Audi w przypadku silników 1.6 TDI i 1.9 TDI).

W środku filtr przypomina plaster miodu. Drobne kanaliki wyłapują sadzę i jeśli jest jej za dużo, komputer "powie" kierowcy, że czas na wypalanie filtra. Oznacza to konieczność jazdy ze stałymi obrotami i stałą prędkością przez określony czas. Najczęściej to kilka lub kilkanaście minut. Wtedy filtr rozgrzeje się do wymaganej temperatury (od 220 do 500 stopni C, w zależności od rodzaju filtra), a sadza ulegnie spaleniu.

Wypalenie filtra w mieście jest trudne do przeprowadzenia - potrzeba kawałka autostrady lub obwodnicy, bez świateł i skrzyżowań. Jeśli tego nie zrobimy, filtr się zatka, a komputer zgłosi problem. Auto zacznie dymić, więcej palić, straci moc. W niektórych przypadkach może też przejść w stan serwisowy (maks. 50 km/h). Wtedy jedyna rada to wymiana filtra na nowy. Koszt? Nawet kilkanaście tysięcy złotych, w zależności od marki i modelu.

W obawie przed wysokimi wydatkami, wielu kierowców wycina filtr DPF. Nie ma jasnych przepisów, które tego zakazują. Niektórzy zwracają uwagę, że wycięcie tego elementu to zmiana konstrukcji auta, a co za tym idzie zmiana parametrów, jakie auto uzyskało przy homologacji. Pewne jest, że mechanikowi, który filtr usunął, nic nie grozi, a auto z usuniętym filtrem nie spełnia określonych w homologacji norm emisji spalin, kopci i wypuszcza do atmosfery znacznie więcej szkodliwych substancji i to nawet po przeprogramowaniu komputera. Naukowcy dowiedli, że nawet 10 razy więcej niż zwykłe (czytaj - wyposażone w DPF) auto z silnikiem wysokoprężnym.

Ma czy nie ma? Oto jest pytanie

Jak rozpoznać, czy auto, które chcemy kupić, ma filtr cząstek stałych? W pierwszej kolejności należy sprawdzić końcówkę rury wydechowej. Wystarczy, że włożymy w nią palec (pamiętajmy - rzecz jasna - by robić to na "zimnym" silniku). Jeżeli w rurze znajdziemy grubą warstwę sadzy to znak, że filtr jest uszkodzony mechanicznie, albo go nie ma.

Sprawny filtr zatrzymuje 97 proc. sadzy i cząstek stałych. Jeżeli więc filtr jest i jest sprawny, nie ma takiej możliwości, by końcówka wydechu była wyraźnie "osmolona" - wyjaśnia Paweł Matuszewski, z firmy Euro-Vat Consulting. - Sadza to pierwszy sygnał, że coś jest nie tak. Wtedy poleciłbym sprawdzić, czy filtr cząstek stałych ma oryginalne spawy. Jeżeli nie to znak, że był wcześniej regenerowany albo ma wymontowany środek - dodaje.

Co sprytniejsi mechanicy, wycinają filtr, wyciągają z niego środek i z powrotem montują pustą puszkę do układu wydechowego. To trochę tak, jak kiedyś z zaślepkami poduszek powietrznych. Wizualnie wszystko było w porządku, mechanicznie niestety nie. O braku poduszki klient dowiadywał się dopiero podczas kolizji.

Zmiany w przepisach

Filtry DPF obowiązkowo muszą być montowane w samochodach osobowych z silnikiem o zapłonie samoczynnym (diesle) od 2006 r. Wtedy weszła w życie norma emisji spalin Euro 4. Bez filtra DPF diesle jej nie spełniały. Największy problem jednak dotyczy aut z roczników 2009-2014.

- Moim zdaniem nawet co drugie auto z tego okresu ma wycięty filtr DPF - tłumaczy Matuszewski. - Na szczęście zmienia się świadomość ekologiczna kierowców. Zaczynają się oni obawiać mandatów i kłopotów przy przeglądach technicznych. W przyszłym roku ma wejść przepis, który nałoży na diagnostów obowiązek sprawdzania emisji spalin w autach z silnikami Diesla nie tylko dymomierzem, ale też "wizualnie". Diagnosta będzie musiał sprawdzić, czy filtr jest na miejscu, a podczas badania dymomierzem od razu będzie wiadomo, czy filtr jest sprawny, czy nie. Jeśli nie, auto nie przejdzie przeglądu, a kierowca będzie musiał taki filtr kupić - dodaje Matuszewski. Ile to kosztuje?

Ceny filtrów cząstek stałych mogą przerażać. Średnio to wydatek od 3 do 7 tys. zł. Nie jesteśmy jednak skazani na oryginalne części. Na rynku są zamienniki, a najtańsze kosztują ok. 900 zł.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy