Subaru bez wskaźnika zmian poziomu adrenaliny we krwi kierowcy. To błąd

​Nie jest klasycznie niebieski, jak dawne "Imprezy", lecz biały. Zamiast złotych alufelg ma czarne. Zachował jednak "jedyny taki na rynku" gigantyczny spojler, wieńczący klapę bagażnika, poczwórną końcówkę wydechu oraz charakterystyczne chrapy na masce. A przede wszystkim to, co najcenniejsze - opinię samochodu wyjątkowego, zaliczanego do elitarnej grupy pojazdów, określanych przez miłośników motoryzacji jako "kultowe".

Subaru WRX STI model 2015, najmocniejszy i najszybszy samochód w ofercie firmy z konstelacją sześciu gwiazd w logo, został zaprezentowany światu podczas styczniowego Detroit Auto Show. Teraz zawitał do naszej redakcji.

Wygląda nieco inaczej niż poprzednik. Przeszedł też istotne zmiany techniczne, przez lubujących się w precyzji Japończyków wyrażane bardzo konkretnie, bo w procentach. I tak nadwozie najnowszego WRX STI ma o 40 proc. większą wytrzymałość na skręcanie i o 30 proc. na zginanie. Sprężyny przedniego zawieszenia utwardzono o 22 proc. Poprzeczna sztywność tylnego zawieszenia wzrosła o 38 proc., a twardość elementów mocujących przekładnię kierowniczą aż o 400 proc. I tak dalej...

Reklama

Cel wspomnianych zmian jest oczywisty - auto ma być jeszcze stabilniejsze, jeszcze bezpieczniejsze, z jeszcze dalej przesuniętymi granicami swoich możliwości, dostarczać jeszcze więcej frajdy z jazdy.

Subaru WRX STI jest reklamowane jako samochód bezkompromisowy, stworzony z myślą o sportowych osiągach i doznaniach kierowcy. Z tego punktu widzenia zaskakuje cechami godnymi rodzinnego kompaktu: pojemnością i funkcjonalnością bagażnika a także ilością miejsca na tylnej kanapie, gdzie całkiem wygodnie mogą podróżować nawet dorośli, pełnowymiarowi pasażerowie (w porównaniu z poprzednikiem rozstaw osi wzrósł o 2,5 cm).

Wnętrze auta, wyłożone miękkimi, przyjemnymi w dotyku materiałami z dodatkiem elementów wykonanych z tworzywa imitującego włókno węglowe, jest eleganckie, nowoczesne, a przy tym stonowane. Próżno tu szukać krzykliwych, jednoznacznie wskazujących sportowy charakter pojazdu akcentów, takich jak kubełkowe fotele czy czerwone pasy bezpieczeństwa.

Przekręcamy kluczyk w stacyjce, ożywiając drzemiącą pod maską turbodoładowaną jednostkę benzynową w układzie bokser o pojemności 2457 ccm, mocy 300 KM i maksymalnym momencie obrotowym 407 Nm. Tę samą, która napędzała również poprzednią generację Subaru WRX STI. Ro

zlega się dźwięk, który ponoć rozczarowuje prawdziwych znawców i miłośników modelu. Ich zdaniem w najnowszym Subaru silnik zatracił rasowe brzmienie i stał się po prostu pospolicie hałaśliwy. Bez przesady. Naszym zdaniem - jest dobrze, a na pewno urokliwie głośno.

Ruszamy, przekonując się, że WRX STI nie okazuje nadmiernej nerwowości, ale nie jest autem, które, nawet przy małych prędkościach, da się prowadzić "jednym palcem". Obracanie kierownicą wymaga sporej siły. Za to poręczny lewarek sześciobiegowej skrzyni manualnej o bardzo krótkiej drodze między poszczególnymi przełożeniami pracuje lekko i precyzyjnie. Tak jak oczekiwaliśmy.

Rzut oka na centralną konsolę... Znajduje się tu pokrętło SI-DRIVE, umożliwiające kierowcy zmianę charakterystyki pracy silnika - mocy, momentu obrotowego, reakcji na naciśnięcie pedału gazu. Do dyspozycji mamy trzy tryby jazdy: Sport, Sport Sharp oraz Intelligent. System DCCD pozwala z kolei sterować rozdziałem napędu na osie auta. Możemy wybierać między trzema trybami automatycznymi oraz trybem ręcznym. Zależnie od położenia specjalnego przełącznika, większa część momentu przekazywana jest na przód lub na tył samochodu, wpływając na jego właściwości jezdne w różnych warunkach drogowych.

Według danych katalogowych Subaru WRX STI czwartej generacji rozpędza się od 0 do 100 km/godz. w ciągu 5,2 sekundy. Co to oznacza w praktyce? Po kilku zakrętach, udowadniających niewzruszoną stabilność samochodu, wyjeżdżamy na dłuższą prostą. Wciskamy mocniej pedał gazu i... od razu musimy zwolnić, chociaż z informacji na wyświetlaczu, który podaje dane dotyczące m.in. ciśnienia turbodoładowania, wynika, że przyspieszeniowe możliwości samochodu wykorzystaliśmy jedynie w niespełna 50 proc. (ech, to japońskie zamiłowanie do procentów...).

Zwalniamy nie tylko ze względu na krzyk siedzącej obok pasażerki, której protesty są skądinąd zrozumiałe - przeciążenia sprawiają, że serce podchodzi człowiekowi do gardła a żołądek ucieka w okolice kończyn dolnych. Przede wszystkim z powodu drogowych realiów: bo piesi, bo policja, bo fotoradary, bo  rowerzysta, bo dziury w jezdni, bo wąsko, bo nieutwardzone pobocze, bo pies, bo kot, bo kura, bo spowalniacz, bo zakaz, bo źle wyprofilowany łuk, bo twarde zawieszenie daje się nadmiernie we znaki na nierównościach nawierzchni... 

Pomimo usilnych poszukiwań nie znaleźliśmy w kabinie testowanego auta wskaźnika zmian poziomu adrenaliny we krwi kierowcy. Dziwne, bowiem Subaru WRX STI  jest samochodem silnie odwołującym się do emocji, przenoszącym podróżnych w sferę przeżyć ekstremalnych. Szkoda, że legalnie, nie przekraczając obowiązujących na polskich drogach przepisów i granic zdrowego rozsądku, nie sposób w pełni wykorzystać jego możliwości. 

Na koniec kilka słów o cenach. Amerykanie prezentują WRX STI jako samochód... budżetowy, dostępny dla tych, którzy tęsknią do sportowej jazdy, lecz nie stać ich na Ferrari czy Porsche. W Polsce ceny tego modelu zaczynają się od 44 000 euro (w tej walucie podaje je oficjalny cennik importera). Tanio?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy