Ford Focus ST z rykiem silnika wystrzeliwuje jak z katapulty

Są kierowcy, którzy lubują się w ostentacji. Chcą, by ich samochody już z daleka wzbudzały swoim wyglądem respekt, a po zaparkowaniu były otaczane przez tłumek ciekawskich. Kochają pytania w stylu: "Panie, w ile sekund ten wóz osiąga setkę?", "Mógłby pan otworzyć maskę i pokazać silnik" oraz pełne podziwu uwagi: "Stary, zobacz jakie to lambo ma koła!".


Są też jednak i tacy, którzy starają się, by ich auta nie rzucały się w oczy, a przyjemność czerpią z "efektu Pana Samochodzika", bohatera młodzieżowych powieści Zbigniewa Nienackiego, który jeździł niepozornym zewnętrznie autem napędzanym silnikiem z rozbitego w wypadku Ferrari 410 Superamerica. To dla nich właśnie został stworzony Ford Focus ST.

Wyobraźcie sobie, że doganiacie na autostradzie wypasioną, kosztowną furę z wysokiej półki. Wiecie, że jej kierowca zerknął w lusterko wsteczne i lekceważąco skrzywił usta: "Eee, to tylko kompakt". Potem dodał gazu, chcąc pokazać natrętowi jego miejsce w szeregu. Ale ten, o dziwo, nie pozwala się zgubić. Ba, po chwili z łatwością wyprzedza luksusowego konkurenta i zmienia się w znikający w oddali punkt...

Reklama

Gdyby właściciel wyprzedzanego samochodu zdążył szybko ochłonąć z szoku, być może zauważyłby, że ów banalny rzekomo ford nie jest bynajmniej pojazdem tuzinkowym. Od zwykłego Focusa odróżniają go odmiennie uformowane zderzaki, nakładki progowe, tylny spojler, centralnie umieszczona końcówka wydechu o iście kosmicznym kształcie, osiemnastocalowe koła z efektownymi obręczami i czerwonymi zaciskami hamulców, a także dwuliterowe oznaczenie na klapie bagażnika: ST. Skrót, pochodzący od słów Sport Technologies, którymi sygnowana jest seria sportowych fordów wprowadzonych do Europy w 1997 r.

Gdyby kierowca dumnej limuzyny, poniżonej przez skromnego hatchbacka, miał okazję zajrzeć do wnętrza tego auta, jego wzrok przede wszystkim przykułyby mocno wyprofilowane fotele z logo ST na oparciach. Te same dwie litery widnieją w dolnej części  kierownicy, skądinąd zaskakująco zwyczajnej, na zwieńczeniu dźwigni skrzyni biegów oraz na efektownie podświetlonych progach.

Uwagę zwraca również zestaw dodatkowych wskaźników na szczycie deski rozdzielczej (ciśnienie i temperatura oleju, ciśnienie doładowania), czarna podsufitka i czerwone oświetlenie przestrzeni wokół nóg kierowcy, popularnie nazywane "podświetleniem skarpetek".

My byliśmy w o tyle lepszej sytuacji od bohatera naszej opowieści, że mogliśmy Forda Focusa ST nie tylko obejrzeć, ale także nim pojeździć. Zatem - wsiadajmy...

Pierwsze wrażenie... Fotele Recaro prezentują się bardzo atrakcyjnie, ale ich kształt został  dopasowany do kształtów ciała osób raczej szczupłych.  Ci, powiedzmy, lepiej odżywieni, będą mieli kłopot ze zmieszczeniem się we wgłębienia siedziska i oparcia.

O ciasnocie natychmiast jednak zapomną, gdy wcisną przycisk z napisem "Power" i rozlegnie się rasowy dźwięk silnika. Prawdziwa pieszczota dla uszu miłośników sportowych samochodów. Konstruktorzy Forda zadbali o wrażenia akustyczne, tworząc specjalny kanał, który przenosi odgłosy spod maski auta do wnętrza jego kabiny.

Poprzednia generacja Focusa ST była napędzana powszechnie chwalonym pięciocylindrowym silnikiem Volvo. Obecna otrzymała turbodoładowaną jednostkę Forda, wykonaną w technologii EcoBoost, o pojemności 1999 ccm i mocy 250 KM. Czas przekonać się, co też ona potrafi...

Plecy mocno wciśnięte w oparcie fotela, obie ręce na kierownicy. Wrzucamy jedynkę, wciskamy mocno pedał gazu. Samochód z rykiem silnika wystrzeliwuje jak z katapulty! Układ kierowniczy błyskawicznie reaguje na polecenia kierowcy. 6-przełożeniowa manualna skrzynia biegów działa szybko i precyzyjnie.

Od razu zaczynamy żałować, że nie jesteśmy na gładkich jak stół serpentynach Lazurowego Wybrzeża, lecz na ulicach Krakowa, gdzie Focus ST nie ma szans wykazać wszystkich swoich zalet, natomiast uwydatnia zauważalne z punktu widzenia miejskiego użytkownika wady.

Twarde, sportowe zawieszenie daje się we znaki na wybojach. Nierówności nawierzchni w połączeniu z potężną mocą przekazywaną na przednie koła sprawiają, że pojazd staje się narowisty i wymaga od kierowcy nieustannej pełnej koncentracji. A najgorsze, że zanim się naprawdę rozpędzimy, już musimy hamować. Bo przejście dla pieszych, bo czerwone światło, bo rowerzysta, bo sunące statecznie wolniejsze auto...

Na szczęście Focus ST, mimo swoich sportowych ambicji, nadal pozostaje uniwersalnym hatchbackiem. Z dwiema parami drzwi, funkcjonalnym bagażnikiem, tylną kanapą, na której zmieszczą się nie tylko dzieci, z akceptowalnym zużyciem paliwa. Średnie uzyskane przez nas podczas testu spalanie 10 l/100 km nie szokuje, zważywszy na osiągi auta - katalogowo, przyspieszenie od 0 do 100 km/godz. w ciągu 6,5 sekundy, prędkość maksymalna 248 km/godz.

Minęły też czasy, gdy w motoryzacji słowo "sport" obowiązkowo łączyło się ze słowem "asceza". Testowany przez nas ford wyposażony był nie tylko w liczne nowoczesne systemy bezpieczeństwa i kontroli trakcji, lecz także w udogodnienia z zakresu komfortu: od podświetlanych lusterek w osłonach przeciwsłonecznych, przez podgrzewanie foteli, po automatyczną klimatyzację i dobrej klasy audio.

Ford Focus ST. Rodzinny, kompaktowy hatchback (jest też wersja kombi!) z wodzącymi na pokuszenie genami pirata drogowego. Godny konkurent Volkswagena Golfa GTI, Renault Megane RS i Opla Astry OPC. Do tego w całkiem atrakcyjnej cenie - od około 100 tys. zł.

   

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy