BMW 330e. Wygląda nie tylko rasowo, lecz wręcz bardzo rasowo

Toyota planuje, że do 2020 roku co drugi sprzedawany w Europie samochód osobowy tej marki będzie pojazdem hybrydowym. Jednak takie auta ma w ofercie każdy szanujący się producent - aby zademonstrować swoje możliwości techniczne tudzież troskę o środowisko naturalne, globalne ocieplenie i los białych niedźwiedzi na topniejących lodach Arktyki.

W przypadku BMW rolę techno-eko-wizytówki odgrywają, obok stuprocentowo elektrycznego i3, futurystyczny i kosmicznie drogi i8, Active Hybrid z serii 5 oraz zaprezentowany na ostatnim salonie we Frankfurcie model 330e. Takie właśnie cudo, na dodatek z pakietem sportowym M, zawitało niedawno na nasz redakcyjny parking testówek...

- Przepraszam, czy ten pies jest rasowy?

- Rasowy? Proszę pani, on jest bardzo rasowy!

Ten zasłyszany kiedyś na ulicy dialog przypomniał nam się w kontekście wyżej wspomnianego auta. Wygląda ono tak samo, jak każda inna nowa "trójka", czyli nie tylko rasowo, lecz wręcz bardzo rasowo. O jej odmienności, oprócz oznaczenia modelu i napisu eDrive na karoserii świadczy jedynie dodatkowa klapka w lewym przednim błotniku, kryjąca "wlew prądu". 330e jest bowiem hybrydą typu plug-in, w której akumulator trakcyjny można doładowywać nie tylko w trakcie jazdy, ale również podczas postoju, z zewnętrznego źródła energii, w tym zwykłego gniazdka domowego o napięciu 230 V.

Reklama

Wnętrze 330e wygląda tak samo, jak każdej innej beemki z tej serii, czyli... Tak, zgadliście - premium, a nawet bardzo premium. Co oznacza świetne materiały,  bezbłędne wykonanie, przemyślane rozplanowanie i wygodę. Z tyłu w komfortowych warunkach mogą podróżować dwie dorosłe osoby. Trzeciemu pasażerowi będzie ciasno. Musi sobie on też jakoś poradzić z przeszkodą w postaci wysokiego centralnego tunelu.

Ceną hybrydowości pojazdu jest zmniejszenie, o ponad 100 litrów, pojemności  bagażnika. Wskutek umieszczenia pod podłogą kufra akumulatorów jest ona położona o 30 mm wyżej niż w zwykłej "trójce". Na szczęście pozostaje płaska, dzięki czemu bagażnik nie traci swojej funkcjonalności. 

BMW 330e jest napędzane przez czterocylindrowy silnik benzynowy o pojemności 1998 ccm i mocy 184 KM oraz silnik elektryczny 88 KM. Sumaryczna moc takiego zespołu wynosi 252 KM, a maksymalny moment obrotowy aż 420 Nm.

Producent deklaruje, że w trybie czysto elektrycznym można przejechać nawet 40 kilometrów. Aby to sprawdzić, z gustownej torby, umieszczonej we wnęce z boku bagażnika, wyjęliśmy przewód ze specjalnym modułem sterującym i z jednej strony podłączyliśmy do gniazda pod klapką na błotniku, a z drugiej do zwykłego gniazdka 230 V. Nie mając pewności co do stanu technicznego instalacji, za pomocą pokładowego systemu iDrive zmieniliśmy ustawienie prądu ładowania z "maksymalnego" na "zmniejszony".

Po trzech godzinach wewnętrzny wskaźnik informował, że akumulator (ma on pojemność 7,6 kWh) został w pełni naładowany, choć lampki na wspomnianym module sygnalizowały, że jednak nie do końca. Był wieczór, a ponieważ cała operacja odbywała się na zewnątrz, w miejscu ogólnie dostępnym, więc z obawy, że ładowarka  może zainteresować jakiegoś kolekcjonera technicznych akcesoriów, postanowiliśmy zakończyć ładowanie i zwinąć majdan. No cóż, z podobnym kłopotem muszą borykać się wszyscy właściciele hybrydowych aut plug-in, nie dysponujący własnym garażem.

Nazajutrz wyruszyliśmy na "elektryczną" przejażdżkę po mieście (tryb eDrive włącza się przyciskiem przy dźwigni zmiany biegów). W niedzielny ranek ulice Krakowa były prawie puste. Jechaliśmy jednak bardzo spokojnie, pilnując, aby przez gwałtowniejsze naciśnięcie pedału gazu nie uruchomić silnika spalinowego. Po zatrzymaniu, komputer pokładowy pokazał, że w ciągu 13 minut przejechaliśmy 7 kilometrów, ze średnią prędkością 33,7 km/godz. Średnie zużycie energii elektrycznej na tym odcinku wyniosło, w przeliczeniu, 20,7 kWh/100 km. Średnie zużycie paliwa: 0,0 l/100 km.

Potem, już w normalnych warunkach, bez żadnych wyrzeczeń przyspieszeniowo-prędkościowych, pokonaliśmy liczącą 150 km trasę, która prowadziła częściowo drogą ekspresową, a częściowo zwykłymi drogami pozamiejskimi, ze sporym udziałem terenów zabudowanych. Po zakończeniu podróży, która, co trzeba podkreślić, odbywała się w dość gęstym ruchu (powroty z weekendu), komputer przekazał następujące informacje: średnia prędkość 52,6 km/godz., średnie zużycie benzyny 6,1 l/100 km, średnie zużycie energii elektrycznej 1,6 kWh/100 km.     

330e to dobra, a nawet bardzo dobra propozycja dla osób, które codziennie pokonują po mieście 20-30 km i mają możliwość, w domu lub jeszcze lepiej w miejscu pracy, regularnego doładowywania akumulatora, a jednocześnie, na przykład podczas weekendowych wypadów, chcą w pełni korzystać z walorów, z których słyną samochody bawarskiej marki. Konstruktorzy z BMW zadbali, aby i w tej wersji "trójka" potrafiła dostarczyć wiele przyjemności kierowcy. Auto ma tylny napęd i doskonałą, ośmiostopniową automatyczną skrzynię biegów (z możliwością ich manualnej zmiany łopatkami przy kierownicy). Choć związany z techniką hybrydową osprzęt waży około 160 kg, czyli tyle, co dwóch dorosłych pasażerów, jest zwinne i szybkie. Według danych katalogowych od 0 do 100 km/godz. rozpędza się w ciągu 6,1 sekundy, maksymalnie do 225 km/godz.

Ceny bmw 330e limousine zaczynają się od 174 000 zł. Za testowany przez nas, bardzo dobrze wyposażony egzemplarz (m.in. pakiet M Sport, elektrycznie sterowane, podgrzewane fotele z pamięcią ustawień, nawigacja, kamera Surround View, audio Harman Kardon) należałoby zapłacić dokładnie 256 933 zł. Co oczywiście oznacza, że i ten model BMW, przynajmniej jako nowy, pozostaje poza zasięgiem finansowym zdecydowanej większości Polaków.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy