Afera "dieselszwindel"

Amerykanie odkryli nielegalne oprogramowanie u kolejnego niemieckiego producenta

Czarne chmury zbierają się nad szefostwem Mercedesa. Zdaniem niemieckich mediów, amerykańscy śledczy znaleźli w samochodach niemieckiej marki aż dwa systemy mające na celu manipulację emisją spalin!

Kolejne dno afery dieselgate ujawnia niemiecki "Bild am Sonntag". Niemieccy dziennikarze, powołując się na źródła w USA twierdzą, że Amerykanie odkryli nielegalne oprogramowanie mające zaniżać rzeczywistą emisję spalin.

Pierwszy z systemów - "Slipguard" - służyć miał do wykrywania, czy samochód nie znajduje się właśnie na stanowisku pomiarowym. Komputer analizować maił w tym celu schemat przyspieszenia pojazdu.

Druga funkcja - określana przez dziennikarzy mianem "Bit 15" - miała dezaktywować pracę układów oczyszczania spalin po pokonaniu przez pojazd dystansu 26 km. W ocenie "Bild am Sonntag" nielegalne oprogramowanie pozwalało zwiększyć emisję spalin do poziomu 10-krotnie większego, niż obowiązujące normy!

Reklama

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że gazeta przytoczyła nie tylko część amerykańskiej dokumentacji, ale też korespondencję pracowników niemieckiego koncernu. Wynika z niej, że inżynierowie kwestionowali legalność stosowanych przez firmę rozwiązań!

Rzecznik Daimlera odmówił ustosunkowania się do rewelacji niemieckiej gazety powołując się na - zakładające ścisłą poufność - ustalenia z przedstawicielami amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości. Podkreślił też, że firma w pełni współpracuje z amerykańskimi władzami. Zdaniem rzecznika przytoczone przez gazetę dokumenty mają charakter "selektywny" i służą jedynie przedstawieniu w złym świetle samej firmy i zatrudnionych przez nią 290 tys. pracowników. Dodał również, że treść dokumentów przytaczanych przez niemieckie media jest znana amerykańskim władzom, a te nie postawiły Daimlerowi żadnych zarzutów.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama