Polskie drogi

Przez dwa kilometry ciągnął psa za autem

Drastyczne zdjęcia zamieściło na swoim profilu na Facebooku Stowarzyszenie Opieki nad Zwierzętami "Lubelski Animals". W Motyczu koło Lublina mężczyzna ciągnął za samochodem przywiązanego na smyczy psa. Przejechał tak ponad dwa kilometry i zatrzymał się dopiero we wsi Kozubszczyzna. Policji zeznał, że działał nieumyślnie, a zdarzenie było nieszczęśliwym wypadkiem. Pies nie ma większych obrażeń.

Mężczyznę zatrzymała jadąca za nim kobieta. Trąbiła i robiła zdjęcia, które dokumentują całą sytuację. Po zatrzymaniu właściciel psa wysiadł z samochodu i wrzucił zwierzę na tylne siedzenie.

Do zdarzenia doszło w niedzielę. Dziś mężczyzna skontaktował się ze stowarzyszeniem, które poinformowało o zajściu.

Pracownikom stowarzyszenia opowiedział o okolicznościach zdarzenia. Jak twierdzi, przywiązał psa do haka, ponieważ szedł po drzewo do stodoły, przy której znajdował się inny pies. Wracając, odebrał telefon od siostry, która jechała z mężem na pogrzeb i po drodze zepsuł im się samochód. Mężczyzna błyskawicznie wsiadł do auta i odjechał. Zapomniał, że zaczepił psa do haka.

Reklama

Mężczyzna złożył zeznania na policji

Zgłosił się też na policję, najpierw telefoniczne, a w poniedziałek po południu osobiście. Zeznał, że psa kupił ok. 3 miesięcy temu dla swojej córki. Pies był udomowiony i nie wychodził często na zewnątrz. Mężczyzna wyszedł po drzewo do stodoły, jednak po telefonie siostry musiał odjechać i nie zauważył psa, który najprawdopodobniej schował się pod samochodem. W drodze odebrał telefon z pytaniem "gdzie jest pies?". Wtedy uświadomił sobie, że nie odwiązał smyczy od haka i natychmiast się zatrzymał.

Mężczyzna zabrał psa do weterynarza w Radawcu, a następnie do Kliniki Weterynaryjnej w Lublinie. Potwierdził to odpowiednimi dokumentami - powiedziała w rozmowie z RMF24 nadkom. Renata Laszczka-Rusek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. Najważniejsze, że psu nic poważnego się nie stało - dodała. Zwierzę nie ma złamań i obrażeń wewnętrznych. Lekarze weterynarii stwierdzili tylko liczne otarcia.

Policjanci prowadzą postępowanie w tej sprawie. Mamy dwie rozbieżne wersje i będziemy je wyjaśniać - poinformowała Laszczka-Rusek.

Stowarzyszenie "Lubelski Animals" złożyło dziś zawiadomienie w tej sprawie do Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Informacja własna

RMF24.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy