Polskie drogi

​Policja przez pół godziny ścigała... traktor

Wydawać by się mogło, że zatrzymanie do kontroli drogowej pojazdu, jakim jest ciągnik rolniczy, jest sprawą niezwykle banalną. Jak się przekonali policjanci drogówki z Nowego Tomyśla nic bardziej mylnego.

W piątek 9 marca br. funkcjonariusze Wydziału Ruchu Drogowego z Komendy Powiatowej Policji w Nowym Tomyślu, podczas patrolu w miejscowości Kopanki, zauważyli poruszający się po drodze ciągnik rolniczy bez wymaganych świateł do jazdy dziennej. Ponadto na tylnej belce umieszczonej poza pojazdem stał "pasażer".

Widząc powyższą sytuację policjanci wydali kierującemu sygnał do zatrzymania się. Kierujący za nic wziął sobie sygnały i ruszył w dalszą drogę kontynuując jazdę  drogami gruntowymi i polami uprawnymi. Gdy policjanci  próbowali wyprzedzić ciągnik, jego kierujący gwałtownie skręcał w stronę radiowozu, uderzając go i spychając. Swój udział w całym zdarzeniu miał również "pasażer" ciągnika, który chcąc pomóc w ucieczce swojemu kierowcy, kopał w radiowóz, gdy ten zbliżał się do ich pojazdu.

Reklama

Po półgodzinnych staraniach zatrzymania kierowcy ciągnika, ten zatrzymał się sam. Jak się okazało ciągnik nie przetrwał takiej "wyprawy" po polach. W ciągniku doszło do uszkodzenia przedniego koła, co spowodowało, że mężczyźni nie mogli kontynuować dalszej ucieczki.

Ale to jednak jeszcze nie koniec. Mężczyźni podczas zatrzymania stawiali opór i nie wykonywali poleceń wydawanych przez funkcjonariuszy. Jak się okazało panowie byli braćmi, zamieszkujący pobliską wieś.

Jaki był powód niezatrzymania się do kontroli według kierującego? Pojazd nie był zarejestrowany, a ponadto nie posiadał wymaganego ubezpieczenia OC. Teraz bracia odpowiedzą za uszkodzenie radiowozu, a kierowca ciągnika dodatkowo odpowie za przestępstwo jakim było niezatrzymanie się do kontroli drogowej, za co grozi mu kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

INTERIA.PL/Policja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy