Nie tylko dla snobów...

Moda na pojazdy zabytkowe zawitała do naszego kraju stosunkowo niedawno. Jeszcze parę lat temu o zlotach Oldtimerów mówiło się bardzo niewiele.

Mało kogo stać było na własne cztery kółka, więc posiadanie zabytkowego pojazdu uchodziło za snobizm. Dzisiaj czasy się zmieniły. Jak grzyby po deszczu wyrastają organizacje zrzeszające miłośników drogowych weteranów, zawiązują się fankluby konkretnych marek i pojazdów. W Polsce coraz częściej spotkać można przepięknie odrestaurowane perełki motoryzacji. Niezależnie od tego czy ulicą przejeżdża Mercedes "pagoda" czy wypucowana Syrena 105 reakcje przechodniów zawsze są takie same. Samochody przyciągają spojrzenia, wywołują uśmiech.

Moda, drogie hobby czy może snobizm? Jak to zwykle bywa - wszystkiego po trochu...

Reklama

Każdy, kto uczestniczył w zlotach pojazdów zabytkowych wie doskonale, że właściciele Oldtimerów dzielą się na trzy główne grupy.

Pierwszą stanowią przeważnie młodzi (najczęściej studenci), bezgranicznie zakochani w swoich pojazdach ludzie, którzy przygodę z motoryzacją rozpoczęli stosunkowo niedawno. W ich rękach znajdują się zazwyczaj tzw. "youngtimery". Samochody wykorzystywane często do jazdy "na co dzień", z uwagi na ograniczony budżet nie grzeszą idealnym stanem technicznym. Reanimowane domowymi sposobami Volva serii 200, Volkswageny Garbusy, Citroeny CX, Skody 105 czy chociażby Trabanty dowodzą swojej nieprzeciętnej wytrzymałości i pomysłowości właścicieli. Nie każdy zlot pojazdów zabytkowych stoi otworem przed tego typu pojazdami. Organizatory niektórych imprez są bardzo rygorystyczni pod względem dopuszczanego do uczestnictwa taboru i samochody w przeciętnym stanie, bez odpowiedniego rodowodu nie są mile widziane.

Na szczęście, nowoczesna technika - Internet sprawia, że młodzi ludzie sami potrafią znakomicie się zorganizować i wielu organizatorów elitarnych zlotów naprawdę mogłoby się od nich sporo nauczyć... Niemniej, większość Automobilklubów bardzo chętnie zaprasza na swoje imprezy takie pojazdy, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że bez młodych zapaleńców atmosfera zlotu staje się grobowa...

Z perspektywy widza - na pojazd niekoniecznie miło patrzeć, ale właściciela miło posłuchać!

Kolejną grupę stanowią tzw. "mali kolekcjonerzy". Są to przeważnie ludzie w średnim wieku, dysponujący wystarczającymi środkami, aby odrestaurować i utrzymać jeden lub kilka pojazdów. Ponieważ każdą wolną chwilę spędzają w przydomowym garażu na ulepszaniu własnych maszyn, stanowią oni chodzące encyklopedie wiedzy na temat konkretnego modelu. Mocno związani emocjonalnie ze swoimi pojazdami przyznają, że szybciej sprzedaliby dom lub mieszkanie, aniżeli pozbyli się własnoręcznie odrestaurowanych cacek. Znają "na wylot" historię każdego detalu w swoim wozie, z należną im czcią przechowują wszelkie dokumenty i skrupulatnie zbierają wszelkie dotyczące ich auta wycinki z gazet. Największą przyjemność sprawiają im majsterkowanie i sporadyczne przejażdżki ukochanym pojazdem, a uczestnictwo w zlotach taktują jako możliwość poznania podobnych sobie zapaleńców. Z perspektywy widza to właśnie oni stanowią o atrakcyjności zlotu. Otwarci, służący radą, "sypiący" na lewo i prawo anegdotami i ciekawostkami dotyczącymi samochodu. W czasie zlotów zawsze są szczelnie otoczeni wianuszkiem widzów. W takim przypadku na pojazd miło popatrzeć, a i właściciela miło posłuchać.

Mimo to, wielu twierdzi, że za kierownicą Oldtimera najłatwiej spotkać zadufanego snoba. Jest w tym niestety trochę racji. Trzecią grupę posiadaczy tego typu pojazdów stanowią bowiem, "kolekcjonerzy dużego formatu". W ich rękach znajdują się przeważnie prawdziwe perełki motoryzacji, które na zloty przybywają zazwyczaj na lawetach. Z perspektywy widza trzeba jednak stwierdzić, że są oni mało interesujący. Niestety, prócz historii konkretnego egzemplarza oraz tego ile pieniędzy kosztowała ich renowacja raczej niewiele można się od nich dowiedzieć...

O swoich pojazdach wiedzą przeważnie tyle, ile z miejsca jest w stanie powiedzieć nam "google", a uczestnictwo w elitarnych imprezach stawiają sobie za punkt honoru. Ludzie ci tworzą dość hermetyczne środowisko i raczej trudno jest się z nimi dogadać. Na szczęście zdarzają się wyjątki, dla których posiadanie konkretnego klasyka to spełnione marzenie, a nie na chłodno przekalkulowana, kłująca sąsiadów w oczy inwestycja. Niemniej z reguły to właśnie oni na wszelkie pytania dotyczące pojazdu odpowiadają ze skromnością carów i polotem niemowy. W tym przypadku warto popatrzeć, przeczytać tabliczkę zawierającą dane i pójść dalej...

Osobną grupę na każdej imprezie stanowią natomiast motocykliści. Niezależnie od posiadanego sprzętu miłość do dwóch kółek sprawia, że zawsze znajdują oni wspólny język.

Rangę zlotu określić można na pierwszy rzut oka. Samo wpisowe wahać się może od ok. 50/100 zł. dla niewielkich, kameralnych imprez, aż do 1000 zł. i więcej dla tych o charakterze ogólnopolskim. Wybierając się na konkretny zlot warto ustalić chociażby czy wpisowe obejmuje wyżywienie i noclegi oraz jakie atrakcje i próby sprawnościowe przewidział organizator. Posiadającym zabytkowe pojazdy radzilibyśmy także zapisać się do najbliższego Automobilklubu bądź innej organizacji zrzeszającej użytkowników wiekowych samochodów. Te, współpracują zazwyczaj z innymi podobnymi klubami z całego kraju zapewniając swoim członkom zniżki podczas zlotów i służąc pomocą w różnego rodzaju sprawach, jak chociażby poszukiwania części.

Zapewne wielu interesuje jak wejść w posiadanie taniego klasyka. W tej kwestii najlepszym rozwiązaniem wciąż pozostają gazety typu "auto giełda" i Internet. Branżowe czasopisma umieszczają wprawdzie na swoich łamach różnego rodzaju ogłoszenia, ale szansa na to, że uda nam się kupić pojazd po okazyjnej cenie jest raczej niewielka. Podobnie jak w przypadku "cywilnych" samochodów także tutaj najtańszym rozwiązaniem okażą się produkty krajowe oraz te z sowieckim lub NRDowskim rodowodem. Niezależnie jednak od tego, na jakie auto się zdecydujemy trzeba pamiętać, że jest to raczej droga zabawa. W kategorii kosztów bezkonkurencyjną okazuje się być Syrena.

Ładnie utrzymany model 105 można dziś kupić w cenach od 3 do ok. 5 tys. zł. Nieco droższe są słynące z tzw. "łapaczy kur" sto-czwórki. Wyższa półka cenowa zarezerwowana jest dla Warszaw. Samochód do remontu rzadko kiedy kosztuje poniżej 5 tys. zł., a ceny tych w zadowalającym stanie technicznym nie schodzą zazwyczaj poniżej 10 tys. zł. Dobrą inwestycją może się też okazać "Jaguar ze wschodu", czyli Wartburg 311. Solidną bazę do odbudowy można dziś kupić za mniej niż 2 tys. zł, a nieskomplikowana konstrukcja i sporo części pokrewnych z nowszymi modelami (353) sprawia, że jeśli wszystko dobrze przekalkulujemy renowacja powinna zamknąć się w kwocie około dziesięciu tysięcy zł. Pozytywnie zaskakują natomiast koszty ubezpieczenia. Posiadając opinie rzeczoznawcy lub np. zaświadczenie z Automobilklubu kwota, jaką przyjdzie nam zapłacić za OC może być naprawdę bardzo niewielka.

Trzeba jednak pamiętać, że sam zakup weterana to jeszcze nie wszystko. Jazda wiekowym samochodem rządzi się swoimi prawami, a on sam wymaga od właściciela specjalnej troski. Każdy wyjazd wiąże się z koniecznością dokonania gruntownego przeglądu i zabrania walizki zapasowych części - to po prostu trzeba lubić.

Nie jest prawdą, że Oldtimery to wyłącznie domena snobów i sposób na podkreślenie wysokiej pozycji społecznej. Na zlotach weteranów aż roi się od prawdziwych maniaków gotowych wegetować przez miesiąc "o chlebie i wodzie", byle tylko kupić upragniony detal do swojej maszyny. Oczywiście nie brak i ludzi, którym największą przyjemność sprawia kreowanie się na elitę i "szpan" w najczystszej postaci, ale mimo wszystko także im należy się ogromny szacunek. Niezależnie od tego, czym się kierują, trzeba przyznać, że to właśnie dzięki nim mamy dziś możliwość podziwiania najsławniejszych konstrukcji w historii motoryzacji nie tylko na zakurzonych, czarno-białych fotografiach... Paweł Rygas

Zdjęcia pochodzą z 5. Królewskiego Rajd Samochodowego. fot. Marcin Suszczewski (expatpol.com)

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy