Gaz do dechy czyli śmierć frajerom...

​Gaz do dechy, decybele w eter, przednie koło w górę... Śmierć frajerom... Hulaj dusza, piekła nie ma... Życie rasowego motocyklisty byłoby piękne, gdyby nie jeden, drobny, aczkolwiek uciążliwy szczegół: obowiązek zaopatrzenia jednośladu w tablicę rejestracyjną, pozwalającą zidentyfikować jego właściciela.

Nie od dziś jednak wiadomo, że Polak nie z takimi problemami potrafi sobie poradzić. Można "blachę" zagiąć, czyniąc nieczytelną. Można odkręcić, tłumacząc w razie czego, że właśnie przed chwilą, na ostatnim postoju, ktoś ją ukradł. Można zachlapać sztucznym błotem, można też zasłonić czymś bardziej pomysłowym. Na przykład nakładką z napisem "Młoda Para".

Swego czasu opublikowaliśmy film z dziarskim motocyklistą w roli głównej, który numery rejestracyjne swojego pojazdu zasłonił literkami "VIP". Na zwróconą uwagę zareagował w sposób dowodzący, że określenie "Bardzo Ważna Osoba" nie musi mieć nic wspólnego z kwalifikacjami intelektualnymi i kulturą tego, kto się za VIP-a uważa.

Reklama

Po Krakowie od dłuższego czasu krąży motocyklista - kibic piłkarski, który tak kocha swoich idoli, że tablicę rejestracyjną zakleił ich zdjęciami. Z naszych obserwacji wynika, że często tak bardzo spieszy się na transmisje meczów, że za nic ma przepisy ruchu drogowego.

A teraz poważniej, bo i problem jest poważny. Jak zmitygować podobnych jak opisani wyżej motocyklistów zanim siebie lub kogoś pozabijają? Organizować zasadzki policyjne? Przełamując wrodzony Polakom wstręt do donosicielstwa (gdzie indziej uznawany za obywatelską powinność) informować właściwe służby kim są, gdzie mieszkają i parkują? A może macie jakieś inne pomysły?   

***


poboczem.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy