Red Bull zagroził zerwaniem umowy z Renault

Austriak Helmut Marko, który w zespole Formuły 1 Red Bull zajmuje się przygotowaniem bolidów od strony technicznej, przyznał, że team, oprócz problemów z silnikiem Renault, ma także kłopoty z podwoziem.

Marko, były czołowy austriacki kierowca wyścigowy, potwierdził, że bolid Red Bulla w dwóch tegorocznych wyścigach Grand Prix - Australii i Malezji, był wolniejszy od samochodów rywali.

To sprawiło, że kierowcy teamu - Australijczyk Daniel Ricciardo i Rosjanin Daniił Kwiat zajmują dość odległe pozycje w klasyfikacji generalnej F1 (Ricciardo jest 8., a Kwiat 13.). Obaj nie dość, że byli wolniejsi od kierowców Mercedesa GP i Ferrari, to przegrywali także z Toro Rosso, zespołem juniorów austriackiego teamu.

"Wyniki obu pierwszych w sezonie wyścigów nie są dla nas dobre, mamy przed Grand Prix Chin 12 kwietnia wiele do zrobienia. Są problemy z nadwoziem, silniki nadal nie spełniają naszych oczekiwań" - powiedział Marko.

Reklama

W maju 2013 roku Red Bull i Toro Rosso zakończyły współpracę z dostawcą silników Ferrari i podpisały nowy kontrakt z Renault. Jednak jednostki napędowe z Francji nie spełniły w sezonie 2014 pokładanych w nich nadziei, były zawodne, choć Ricciardo trzy razy zdołał wygrać z koalicją kierowców Mercedesa - Lewisem Hamiltonem i Nico Rosbergiem.

Problemy techniczne mocno denerwowały w ubiegłym roku właściciela teamu, austriackiego miliardera Dietricha Mateschitza. Szef koncernu Red Bull zagroził zerwaniem umowy z Renault, a w ostateczności nawet wycofaniem się obu ekip - Red Bull i Toro Rosso z mistrzostw świata.

Szefowie Red Bulla stoją przed trudnym zadaniem. Jeżeli team szybko nie poprawi wyników, Mateschitz może zrealizować swoje groźby, tym bardziej, że po odejściu do ekipy Ferrari czterokrotnego mistrza świata Niemca Sebastiana Vettela, atmosfera w siedzibie zespołu w Milton Keynes w Anglii nie jest najlepsza.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy