Golf I dla koneserów

Kiedy zobaczyłem go pierwszy raz w słońcu oniemiałem z zachwytu. Wiedziałem dokładnie, z jakim autem mam kontakt. Zrobił na mnie ogromne wrażenie stylizacja i kolorem mieniącej się rdzy i starego złota. To, co kryje w środku poznałem później i nie jest mniej efektowne niż opakowanie. Golfik nie jest podobny do niczego, co widziałem w Polsce, a śmiało mógłby konkurować z najciekawszymi modelami w Niemczech. Robi stuprocentowe wrażenie.

Zwykła jedyneczka, w konfrontacji z tym cudem, wypada blado. Wszystko w niej zdaje się być za małe, natomiast tuningowiec ma idealne gabaryty. Patrząc na auto widzimy, iż praktycznie każdy detal został przerobiony i dostosowany do tego właśnie samochodu.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama