Wciąż trwa strajk w zakładach Solarisa

Już miesiąc trwa strajk części pracowników w zakładach Solarisa. Do porozumienia cały czas jest daleko.

Nie spodziewaliśmy się, że strajk będzie trwał piąty tydzień; walczymy o swoje do skutku - powiedział jeden liderów strajku, przewodniczący OM OPZZ "Konfederacja Pracy" Wojciech Jasiński.

Strajk w zakładach wielkopolskiego producenta pojazdów komunikacji publicznej rozpoczął się 24 stycznia, jego organizatorami są Solidarność i OPZZ "Konfederacja Pracy". Strajkujący domagają się wzrostu wynagrodzenia o 800 zł brutto dla każdego pracownika.

Przed tygodniem organizacje związkowe odrzuciły ofertę władz spółki, dotyczącą m.in. wzrostu płac dla pracowników produkcji od początku tego roku o 8,5 proc.

Reklama

"My strajku przerwać nie możemy, będziemy walczyć do skutku. Jeśli już zdecydowaliśmy, wraz z załogą, że przystępujemy do tej najbardziej radykalnej formy protestu, to chcemy osiągnąć zakładane cele. Jest wola po stronie załogi, by ten strajk kontynuować, nie ustępować" - powiedział Jasiński.

Jak dodał, strajkujący cały czas czekają na wznowienie rozmów z zarządem.

"Nie spodziewaliśmy się, że strajk potrwa aż tak długo, liczyliśmy na to, że zakończy się po 2-3 tygodniach. Załoga jest zdeterminowana. Ostatnia propozycja przedstawiona przez władze spółki spowodowała, że nastroje się zradykalizowały. Do postulatów ekonomicznych doszedł ten składnik godnościowy. Ludzie uważają, że nie mogą być dłużej traktowani jak zasób do wykorzystania" - dodał.

Po tym, jak strajkujący nie przyjęli oferty władz spółki Patryk Kawa z zarządu firmy Solaris powiedział, że strajkujący "nie zaakceptowali dobrej i solidnej propozycji podwyższenia wynagrodzeń".

 "Śmiem twierdzić, że to nie tyle była oferta kierowana do pracowników, co do mediów i opinii publicznej. Ona doskonale wyglądała na papierze. Spółka Solaris komunikowała, że oferuje podwyżkę 500 zł, ale w tym mieściły się wszystkie premie w maksymalnym wymiarze oraz składnik za rezygnację z premii od wskaźnika EBIT - na co nigdy się nie zgodziliśmy. W przekazie medialnym było 500 zł, realnie - 50 zł" - powiedział.

Jak podkreślił, załoga chce zachowania premii od zysku, co podkreślano w rozmowach z zarządem od miesięcy.

"Czujemy, że dla spółki nadchodzą tłuste lata. Europejskie miasta w ciągu najbliższych lat będą wymieniały tabor autobusowy na niskoemisyjny. My produkujemy doskonałe autobusy elektryczne, wodorowe, trolejbusy - to jest ogromny rynek, którego część na pewno przejmie Solaris" - powiedział.

Jasiński dodał, że strajkujący domagają się też zapłaty strajkującym pracownikom za czas przestoju. "Wiemy, że pracodawca nie musi płacić, ale przecież może - to nasz dodatkowy postulat" - powiedział.

W ubiegłym tygodniu przedstawiciel władz spółki informował, że w akcji strajkowej bierze udział około 20 proc. załogi, produkcja we wszystkich zakładach, mimo utrudnień, trwa.

Wojciech Jasiński podkreślił, że produkcja w Solarisie nie odbywa się, prowadzone są "drobne prace wykończeniowe" w wybudowanych przed strajkiem autobusach. "Na głównych halach produkcyjnych od początku strajku nie zbudowano od podstaw ani jednego pojazdu" - podkreślił.

Dodał, że liczba strajkujących, choć zmienna, utrzymuje się na podobnym poziomie.

"Każdego dnia czynnie strajkuje ok. 600-700 pracowników, przez strajk przewinęło się dotąd w sumie 900-1000 osób; część osób strajkuje, cześć jest na zwolnieniach lekarskich, jest rotacja. Są pojedyncze osoby, które od strajku odstąpiły, spośród osób, które wracają ze zwolnień lekarskich większość przystępuje do strajku" - powiedział.

Solaris zatrudnia w zakładach w Polsce 2,6 tys. osób. 

***

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Solaris Bus&Coach SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy