Są wyjątkowe kobiety i wyjątkowe samochody

Wyobraźmy sobie zakompleksionego, "z twarzy podobnego do nikogo" mężczyznę, pozbawionego jakichkolwiek szczególnych przymiotów, który w loterii wygrywa prawo do zjedzenia intymnej kolacji z przecudnej urody sławną i bogatą kobietą, na przykład supermodelką Heidi Klum.

Z pewnością byłby onieśmielony podsuniętą mu przez los szansą. Tak samo musiałby czuć się przeciętny kierowca, który ni stąd ni zowąd dostałby kluczyki do mercedesa C 63 AMG limitowanej wersji Black Series, prawdopodobnie jedynego takiego pojazdu w Polsce.

Sylwetka rasowego coupe, poczwórna końcówka wydechu, szerokie nadkola, kryjące 19-calowe obręcze ze stopów lekkich z niskoprofilowymi oponami o zróżnicowanym rozmiarze (z tyłu 285/30, z przodu 255/35), na masce wloty powietrza w kształcie zwierzęcych nozdrzy, kanciasty, masywny zderzak. Czerwony lakier nadwozia, czerwone zaciski hamulców, trochę chromu. I napisy: AMG... 6.3. Ten ostatni zdradza pojemność silnika napędzającego to cudo. Trochę na wyrost, bowiem w rzeczywistości ma on "tylko" 6208 ccm...

Wsiadamy do wnętrza, które wita nas połączeniem elegancji i sportowego stylu. Czerwona nić dyskretnie przeszywająca skórzano-nubukową tapicerkę, taki sam zestaw materiałów pokrywających spłaszczoną z dołu i góry kierownicę. Czerwone pasy bezpieczeństwa. Jak przystało na sportowe coupe - zero miejsca na nogi osób, które przy odsuniętych fotelach kierowcy i siedzącego obok niego pasażera zechciałyby zająć miejsca za nimi. W kilku miejscach dostrzegamy powtarzający się motyw z emblematem AMG, widok niewątpliwie mile łechcący ego właściciela tego niezwykłego samochodu.

Reklama

Cuda cudami, ale mimo wszystko to jednak mercedes, więc przy projektowaniu kabiny C 63 AMG BS nie zapomniano o ergonomii. Większością systemów i urządzeń, w które hojnie wyposażono to auto, można sterować przyciskami na kierownicy i pokrętłem na konsoli środkowej. Wszelkie informacje są przekazywane poprzez wyświetlacz między zegarami przed oczami kierowcy lub na dużym ekranie, służącym także fabrycznemu systemowi nawigacji.

Widoczność do tyłu z miejsca kierowcy jest, co łatwo przewidzieć, marna. Na szczęście w manewrowaniu pomaga kamera cofania.

Prędkościomierz został wyskalowany do 320 km/godz. (z minimalną tylko przesadą, bowiem dane katalogowe określają prędkość maksymalną "czarnoseryjnego" C 63 AMG na 300 km/godz.). Tarczę obrotomierza wieńczy cyfra 8, przy czym czerwone pole zaczyna się kawałek za siódemką, czyli 7 000 obr/min.

To wszystko wieszczy niezwykłe doznania podczas jazdy. Najwyższy czas sprawdzić czy obietnice znajdą pokrycie w rzeczywistości. Wciskamy guzik z napisem "Start Engine" i do naszych uszu dobiega krótki ryk, niczym odzew rozdrażnionego, lecz posłusznego tygrysa, potraktowanego przez tresera szpicrutą. Osiem cylindrów monstrualnego wolnossącego silnika o mocy 517 koni mechanicznych składa kierowcy meldunek: "Oto jesteśmy..."

Przestawiamy dźwignię automatycznej siedmiostopniowej skrzyni biegów w pozycję "D", wciskamy pedał gazu i nasz C 63, zwijając kołami asfalt (maksymalny moment obrotowy wynosi 620 Nm i jest osiągany przy 5200 obr./min), wystrzeliwuje niczym pocisk z szybkostrzelnego działa. Przyspieszenie - katalogowo ten mercedes osiąga 100 km/godz. w ciągu 4,1 sekundy, a 200 km/godz. w 13,7 s - wciska w fotel. Ba, to mało powiedziane. Tak musi czuć się człowiek wewnątrz swobodnie spadającej w wieżowcu windy. Kto ciekaw, może zmieniające się wartości przeciążeń obserwować poprzez specjalny wskaźnik na centralnym ekranie. Tamże, po włączeniu przyciskiem funkcji nazwanej "AMG", pojawiają się stopery, pozwalające zmierzyć swój czas w klasycznym wyścigu na dystansie 1/4 mili lub jednym okrążeniu toru. Dostępne są też informacje o procentowym wykorzystaniu mocy silnika, momentu obrotowego, siły hamulców itp. Co do tych ostatnich, testy wykazały, że mercedesowi C 63AMG BS do całkowitego zatrzymania się z prędkości 100 km/godz. wystarczają niespełna 33 metry. Wynik zaiste imponujący.

Jazda mercedesem C 63 AMG BS po ulicach polskich miast przypomina, niestety, wstrząsoterapię. Szczególnie dotkliwie odczuwalne są wszelkie spowalniacze na jezdniach. Twarde zawieszenie, jak i inne cechy wozu ujawniają wszystkie swoje zalety dopiero na gładkiej nawierzchni autostrady. Fotel idealnie otula ciało kierowcy, auto rewelacyjnie spisuje się na łukach, chociaż na szybko pokonywanych ciasnych zakrętach zdradza tendencje do lekkiego, jak mawiał pewien artysta kabaretowy, "zarzucania zadem". Układ kierowniczy daje poczucie pełnego zespolenia kierowcy z pojazdem. Wyzwalana podczas jazdy adrenalina wprawia w poczucie euforii. Niesamowitych przeżyć dostarczają efekty dźwiękowe, zapewniane przez przenikające do wnętrza kabiny brutalne odgłosy pracy silnika i wydechu - prawdziwa symfonia bulgotu, urywanych chrapnięć, basowych pomruków...

Spalanie? Cóż szczęśliwi paliwa nie liczą, ale z dziennikarskiego obowiązku odnotujmy, że przy spokojnej (o ile to w ogóle możliwe) jeździe udało nam się zejść do około 16 litrów na 100 km. Odrobina szaleństwa, ostrzejsze posługiwanie się pedałem gazu łatwo powoduje wzrost średniego spalania (benzyny 98) do poziomu nawet 25 l/100 km! To dwukrotnie więcej niż obiecuje producent.

Aha, C63 AMG BS ma też bagażnik. I to zaskakująco duży - 450 litrów pojemności, co, jeśli ktoś miałby taką fantazję, pozwala wybrać się tym wozem na zakupy do hipermarketu.

Są wyjątkowe kobiety i wyjątkowe samochody. Niczym z sennych marzeń, na specjalne okazje. Kuszące, ale jednocześnie utrzymujące chłodny dystans. Kosztowne, rozkapryszone, wymagające. Podziwiamy je, ale mimo wszystko żegnamy z pewną ulgą, wiedząc, z jakimi problemami wiązałoby się codzienne współżycie z takimi nieziemskimi istotami. Testowany przez nas mercedes kosztuje grubo ponad pół miliona złotych, również cennik wyposażenia opcjonalnego może przyprawić o zawrót głowy. Na sam tylko pakiet aerodynamiczny trzeba wydać więcej niż na nieźle wyposażony samochód miejski.

A zatem: tschüs Heidi, auf wiedersehen C63 AMG Black Series...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama