Mercedes GLS. Luksusowy gigant

Niemiecki producent porządkuje swoją game modelową. Co prawda porządki polegają w wielu przypadkach na kosmetycznej zmianie nazewnictwa, ale zawsze jest to dobra okazja do komunikowania pojawienia się nowego, a przynajmniej odnowionego modelu. Największy SUV Mercedesa, seria GL przemianowana na GLS, właśnie pojawił się w salonach, w jeszcze bardziej luksusowym klimacie.

Jeśli wydaje się wam, że zmiana nazwy z GL na GLS to tylko drobna korekta zaplanowana od dawna przez szefostwo koncernu, a mająca na celu uporządkowanie listy modelowej, to znaczy, że nie wiecie wszystkiego. Wbrew pozorom dodanie literki S według Mercedesa zbiżyło flagowego SUVa do reprezentacyjnej limuzyny z gwiazdą na masce. Seria S, dostęna również w odmianie sygnowanej nazwą Maybach, to kwintesencja luksusu i prestiżu na czterech kołach. I taki też ma być GLS, tyle tylko, że w nieco bardziej uniwersalnym nadwoziu oraz z napędem na cztery koła.

Reklama

Upodobnienia GLSa do limuzyny serii S nie zobaczymy na zewnątrz, choc zwiastować to może nieco więcej chromu. Linie nadwozia się nie zmieniły, podobnie jak i wymiary. Największy SUV to auto bardzo duże: długość wynosi 5.13 m, szerokość 1.93 m, a wysokość 1.85 m. Wystarczająco obszerne, by pomieścić siedem osób.

Odnowiony SUV Mercedesa dostępny będzie jedynie w wersji 7-osobowej, bo jak się okazuje nabywcy potrzebują właśnie takiej konfiguracji. Widać, że osoby, które skłonne są zapłacić za najtańszą wersję około 370 tysięcy złotych, kierują się również bardzo praktycznymi potrzebami. Co ciekawe, trend na projektowanie takich właśnie aut rozpoczął się w USA, gdzie nota bene GLS jest produkowany i gdzie ma status pojazdu... rodzinnego. Oczywiście wśród bardziej zamożnej części społeczeństwa.

Najbardziej zauważalna zmiana we wnętrzu dotyczy górnej części konsoli centralnej. Dotychczas zabudowany kolorowy wyświetlacz, został wyciągnięty na zewnątrz I teraz 8-calowy monitor sterczy niczym tablet na szczycie deski rozdzielczej. Czy to ładne? Wydaje się, że powinien być bardziej zintegrowany, ale tu zdania są podzielone.

Nie ma za to żadnych wątpliwości co do materiałów, zastosowanych w kabinie. Wszystkie są najwyższej jakości, tak by pasowały do samochodu marki premium. W zapowiedzi tego artykułu zaryzykowaliśmy stwierdzenie, że w nowej odmianie GLS awansował z segmentu premium do pierwszej klasy. I jest w tym dużo prawdy.

Luksusowy klimat tworzą we wnętrzu między innymi różnego rodzaju wstawki z naturalnego drewna. Nabywcy GLSa mogą wybierać spośród okładzin wykonanych z eukaliptusa, orzecha, jesiona lub topoli. Bardziej wymagający mają jeszcze tworzywa w barwie czerni fortepianowej, karbon oraz szczotkowane aluminium. Co najważniejsze - wszystkie te materiały zestawiono w niezwykle ciekawe pakiety kolorystyczne, idealnie pasujące do wysmakowanego wnętrza. Zwieńczeniem modernizacji kabiny jest standardowa 3-ramienna kierownica. Oczywiście skórzana, która na siedzeniach może być interesująco pikowana.

Wspomniany już "tablet" na desce rozdzielczej służy do obsługi pokładowego system Mercedes Me Connect. W jego skład wchodzą różne nowoczesne technologie, takie jak eCall (automatycznego wezwania pomocy w razie wypadku), układ zapobiegający kolizjom, awaryjnego hamowania czy też zdalną diagnostykę z wykorzystaniem łączności GSM z abonamentem opłaconym na pierwsze trzy lata eksploatacji.

Lista dostępnych silników choc krótka, jest bardzo interesująca. Wszystkie jednostki to widlaki o sześciu lub ośmiu cylindrach. Najsłabszy jest jedyny w palecie diesel V6 o pojemności trzech litrów i mocy 258 koni mechanicznych (GLS 350d). Benzynówka - również w układzie V6 (GLS 400) - produkuje 333 KM. Kolejny w ofercie GLS 500, tym razem z jednostką V8 I mocą 455 rumaków. Na szczycie znajdziemy widlastą ósemkę 5.5l podrasowaną przez sportowy dział AMG. Podwójnie doładowana jednostka generuje 585 KM mocy i jest to o 25 koników więcej niż w GL-u.

Poza silnikiem z wersji AMG, pozostałe jednostki łączone są z 9-biegowymi automatami. Z racji standardowego napędu na cztery koła, tuż za skrzynią umieszony jest skrzynka rodzielcza, z blokadą oraz terenowym przełożeniem. Również seryjnym elementem jest pneumatyczne zawieszenie Airmatic, z kilkoma ustawieniami zdefiniowanymi przez producenta oraz trybem indywidualnym, w którym kierowca może dopasować parametry auta pod własne wymagania.

Na pytanie jak się jeździ nowym GLS-em, najprościej można odpowiedzieć, że to zależy od... wybranych ustawień. Pokrętłem zlokalizowanym między przednimi fotelami możemy przełączać pomiędzy trbami terenowym, sportowym, komfortowym, zimowym oraz indywidualnym. W każdym zmieniają się parametry pracy silnika, skrzyni biegów oraz zawieszenia.

Flagowe SUV-y Mercedesa mieliśmy okazję testować na suchych drogach pod Innsbruckiem, na śliśkich szosach Tyrolu, a także na zaśnieżonym szlaku z Hochgurgl na przełęcz Timmelsjoch.

W każdych warunkach zmodernizowany GL, obecnie GLS, sprawuje się znakomicie. Jest cicho, komfortowo, szybko, a do tego bezpiecznie I pewnie. Zwłaszcza przejazd po zaśnieżonej drodze na przełęcz Timmelsjoch dał obraz skuteczności napędu na cztery koła. Czy to hamowanie, czy też przyspieszanie, czy też skręcanie - wszystkie te manewry odbywały się z pełną kontrolą nad pojazdem I to nawet pomimo tego, że auto wyposażone było w standardowe opony zimowe.

Mercedesa GLS można określić jako auto szybki lub bardzo szybkie. Nawet najsłabszy silnik wysokoprężny gwarantuje sprint do setki w czasie 7,8 sekund. Dużo? No to pierwszy z brzegu benzyniak, który rozpędza wielkiego SUV-a do tej samej prędkości o 1,2 sekundy szybciej (6,6 sek). Czy to wystarczy aby nazwać go sportowym? Zdecydowanie tak, a już na pewno żadnych wątpliwości nie ma w przypadku wersji AMG, gdzie przyspieszanie do 100 km/h trwa 4,6 sekundy.

Ale przecież nowego GLS-a możemy również nazwać terenowym. Dowód? Prześwit na poziomie 30,6 cm, głębokość brodzenia 60 cm, reduktor, a do tego blokada centralnego dyferencjału. Oczywiście nie jest to klasyczne auto off-roadowe, jednak dzielności terenowej SUV-owi Mercedesa nie można odmówić.

Klasa S ale w innej formie? Coś jest na rzeczy, bo zmiana nazwy z GL na GLS największemu SUV-owi Mercedesa wyszła na dobre. Na bardzo dobre.

mw

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama