Ukraiński niszczyciel czołgów zrobiony w szopie to postrach Rosjan

Od pierwszych godzin rosyjskiej agresji ukraińska armia imponuje taktyką i umiejętnością szybkiego dostosowywania się do trudnych warunków. Ostatnio furorę w internecie robią zdjęcia naprędce przystosowanych do służby w siłach zbrojnych pojazdów typu UTV, jak chociażby - wytwarzanych w polskiej fabryce w Opolu - pojazdów Polaris Ranger. Dzięki nietypowemu uzbrojeniu zamontowanemu na tych wozach stanowią one śmiertelne zagrożenie dla rosyjskich pancerniaków.

Ukraińcy przerobili quada na broń przeciwpancerną

UTV - z angielskiego Utility Terrain Vehicle - najprościej scharakteryzować można jako quada wyposażonego w otwartą dwuosobową kabinę. W przeciwieństwie do rekreacyjnych buggy pojazdy tego rodzaju projektowane są do ciężkiej pracy chociażby w gospodarstwach rolnych. Z reguły wyposażone są więc nie tylko w hak, ale też:

  • napęd na obie osie,
  • reduktor,
  • blokadę tylnego mechanizmu różnicowego,

Dzięki temu świetnie radzą sobie poza utwardzonymi drogami. Konstrukcja UTV przypomina nieco wózek golfowy - za przedziałem pasażerskim znajduje się z reguły otwarta paka, która - w zależności od potrzeb pomieścić może belę siana, karmę dla zwierząt lub... wyrzutnię przeciwpancernych pocisków kierowanych (PPK).

Reklama

Ukraiński postrach rosyjskich czołgów

Właśnie w roli nośników dla PPK w ukraińskiej armii służą dziś zmobilizowane w pośpiechu UTV różnych marek i typów. Niepozorne "samochodziki" stanowią śmiertelne zagrożenie dla rosyjskich czołgów. Ukraińcy wykorzystują je bowiem w roli nośników dla opracowanych samodzielnie przeciwpancernych pocisków kierowanych Stugna-P - broni, której głowice świetnie radzą sobie z pancerzami rosyjskich czołgów. Stugna-P i jej eksportowy wariant Skif to przeciwpancerny pocisk kierowany zaprojektowany przez Kijowskie Biuro Konstrukcyjne Łucz. Uzbrojenie przyjęto na stan ukraińskich sił zbrojnych w 2011 roku.

Stugny i Skify zdążyły się już sprawdzić w Donbasie. Ich głowice kumulacyjne są w stanie poradzić sobie nawet z 800 mm stali pancernej - zasięg skutecznego rażenia wynosi około 5 km. Ukraińskie pociski naprowadzane są laserowo, co oznacza, że przez cały czas lotu pocisku operator musi utrzymywać cel w wiązce lasera. Ukraińcy opracowali jednak całkiem prostą i skuteczną taktykę, która pozwala uniknąć wykrycia wiązki przez namierzany czołg. W początkowej fazie lotu rakiety operator (ma też do dyspozycji kanał optyczny z termowizją) celuje nieco powyżej pojazdu opuszczając celownik na krótko przed samym uderzeniem pocisku.

Niszczyciel czołgów zrobiony w szopie? To śmiertelnie niebezpieczna broń

Ogromna zaletą Stugny-P jest wyposażenie operatora z pulpit sterowniczy, który - długim przewodem - łączony jest z wyrzutnią. Dzięki temu, w przypadku wykrycia i uderzenia odwetowego, szanse przeżycie operatora zdecydowanie rosną. Największą wadą ukraińskiego systemu jest masa. Sama wyrzutnia wraz z osprzętem waży bowiem ponad 70 kg. Do tego doliczyć trzeba jeszcze 30 kg samej rakiety (kaliber 130 mm) lub 37 kg, gdy mowa o wyrzutni i rakiecie kalibru 152 mm.

I właśnie tutaj z pomocą przychodzą pojazdy UTV, których ładowność przekracza często pół tony. Zamontowanie Stugny-P za kabiną nie stanowi więc większego wyzwania.

Na opublikowanych przez stronę ukraińską zdjęciach widać, że wyrzutnie montowane są na prostych, sprawiających wrażenie kleconych naprędce, stelażach. Nie zmienia to jednak faktu, że dzięki rewelacyjnym możliwościom terenowym cywilnych pojazdów prowizoryczne rozwiązanie stanowi śmiertelne zagrożenie dla rosyjskich pancerniaków.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojna w Ukrainie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy