Ford: Nürburgring to marketing

Większość producentów chętnie wysyła swoje auta na kultowy niemiecki tor i chwali się uzyskanymi tam wynikami przejazdu. Nie wszyscy chcą jednak brać udział w wyścigu zbrojeń.

Wyścig ten wypada zresztą traktować z dystansem - wśród czasów krążących w internecie nie wszystkie dotyczą np. seryjnych wersji. Ostatnim przykładem jest tu Nissan GT-R Nismo, który pokonał Północną Pętlę w ciągu zaledwie 7 minut i 9 sekund. W przejeździe wziął jednak udział egzemplarz z "modyfikacjami torowymi" w zakresie aerodynamiki, zawieszenia oraz ograniczenia masy własnej. Ich lista nie została sprecyzowana, co oznacza, że klient nie może kupić w salonie takiego samego samochodu jak ten, który uzyskał rekordowy wynik. 

Reklama

Wśród producentów są zresztą i tacy, którzy nie widzą potrzeby ujawniania osiągnięć swoich aut na Nürburgringu. Jamal Hameedi, szef inżynierów Forda, wyznał w rozmowie z forum SVTPerformance, że krążące w mediach czasy przejazdu mają głównie wydźwięk marketingowy. Startujące samochody nie przechodzą żadnych badań, jak w przypadku profesjonalnych wyścigów, trudno więc uznać którykolwiek z wyników za oficjalny.

Hameedi zadeklarował, że gdy tylko przejazdy na Nürburgringu będą standaryzowane, pierwszy wyśle tam sportowe modele Forda na testy. Nie znaczy to jednak, że producent nie korzysta z toru. - To fantastyczne miejsce do szlifowania dynamiki aut - zauważa inżynier. Dodaje jednak, że modele takie jak Shelby GT500 sprzedają się dość dobrze bez podawania wyniku uzyskanego na Północnej Pętli.

Złośliwcy powiedzą, że Fordy z rodziny ST boją się konkurencji, a Mustang - z jego archaiczną konstrukcją zawieszenia - wypadłby blado. Wątpliwości Hameediego trudno jednak zbagatelizować. A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Uważacie wyniki uzyskane na Nürburgringu za decydujące o dopracowaniu danego samochodu, czy traktujecie je raczej jako ciekawostkę?

msob

Tor Nürburgring na sprzedaż

magazynauto.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy