Wielkie cmentarzyska elektryków. Nikt już ich nie chce

W sieci pojawiają się filmy ukazujące place z opuszczonymi pojazdami elektrycznymi, które można znaleźć na obrzeżach wielu miast w Chinach. Stanowią one pozostałości pierwszej fali rewolucji elektrycznej na lokalnych drogach, która rozpoczęła się ponad dekadę temu. Problem ten jest na tyle poważny, że chińskie władze centralne zobowiązały się do jego rozwiązania.

Obecnie Chiny są światowym potentatem w produkcji i sprzedaży samochodów elektrycznych. Szacuje się, że na lokalnych drogach jeździ już przeszło 20 milionów samochodów ładowanych z gniazdka (elektrycznych i hybryd plug-in). Dla porównania - w Polsce mamy ich około 100 tysięcy.

Samochody elektryczne w Chinach. Postęp ma swoją cenę

Osiągnięcie pozycji światowego lidera w produkcji samochodów na baterie nie byłoby możliwe bez ogromnego wsparcia ze strony lokalnych władz. Już od drugiej połowy lat 2000. wprowadzono preferencyjne kredyty oraz różnego rodzaju dotacje przy zakupie aut elektrycznych produkowanych przez lokalnych producentów. Chiński rząd na przykład udzielał dopłat do zakupu aut elektrycznych nawet w wysokości 60 tysięcy juanów, czyli równowartości ponad 30 tys. zł.

Reklama

Firmy i korporacje, których model biznesowy opierał się na wynajmie pojazdów, chętnie korzystały z tych dotacji. Jednak problem pojawił się, gdy auta produkowane w ramach "pierwszej fali" elektromobilności w Chinach nie były atrakcyjne dla nabywców. Niektóre z nich miały zasięg jedynie około 100 km na jednym ładowaniu. Ze względu na szybki postęp w produkcji baterii wiele z tych pojazdów stało się przestarzałych jeszcze przed zakończeniem okresu ich leasingowania.

Chińskie firmy wyłudzały dopłaty na auta elektryczne

Wokół preferencyjnych kredytów i dopłat do samochodów elektrycznych w Chinach wybuchło kilka afer. Nie jest tajemnicą, że wielu producentów spełniało wyśrubowane wymagania rządu wyłącznie "wirtualnie". Według oficjalnych chińskich danych, skala oszustw sięgnąć miała nawet 1,3 mld dolarów.

Lokalne media rozpisywały się chociażby o firmie Suzhou Gemsea Coach Manufacturing Co, która w ostatnim tylko miesiącu obowiązywania wysokich dopłat do elektryków (grudzień 2015 roku) - działając w metalowej hali namiotowej - wyprodukować miała 3700 aut elektrycznych. 

Auta elektryczne na parkingach-cmentarzyskach. Stoją tam od lat

Problem cmentarzysk aut elektrycznych zauważono w Chinach już w 2019 roku. Lokalne władze obiecały wówczas, że pomogą w ich recyklingu. Władze lokalne obiecały wówczas pomoc w ich recyklingu. Jakiś czas temu Bloomberg opublikował obszerny reportaż na temat tych "wysypisk" samochodów elektrycznych. Dziennikarzom udało się zlokalizować przynajmniej sześć takich cmentarzysk na obrzeżach chińskich metropolii, między innymi w Hangzhou.


W zdecydowanej większości to pozostałości po firmach carsharingowych i lokalnych producentach elektryków, którym nie udało się przetrwać do dzisiaj. Jeszcze w 2019 roku na lokalnym rynku było około 500 firm produkujących samochody elektryczne. Do dziś przetrwało około setki. 

Cmentarzyska samochodów elektrycznych w Chinach

Wymiana floty pojazdów odbywała się w Chinach szybciej niż przewidywano. Dzięki dynamicznemu rozwojowi akumulatorów trakcyjnych, gdy pojawiły się na rynku samochody o lepszych parametrach, firmy często decydowały się na ich zakup, korzystając z dostępnych dopłat. Starsze pojazdy, często nie mające nawet 5 lat, były odstawiane na boczny tor w oczekiwaniu na ewentualną odsprzedaż.

Jednak proces ten nie jest taki prosty, ponieważ rynek prywatnych samochodów w Chinach działa według własnych reguł. Ci, którym uda się uzyskać własny numer rejestracyjny (są one reglamentowane), zazwyczaj decydują się na zakup fabrycznie nowych pojazdów. Efekt tego można dostrzec na obrzeżach chińskich miast, gdzie na cmentarzyskach liczących zazwyczaj od kilkudziesięciu do kilkuset pojazdów można zobaczyć auta, które - jak wskazują numery rejestracyjne - wciąż były w ruchu nawet w 2021 roku.

"Wysypiska" samochodów elektrycznych w Chinach to dobry znak

Chińskie władze zdają sobie sprawę, że nietypowy problem cmentarzysk samochodów elektrycznych jest wynikiem stymulowania lokalnego rynku i dążenia do umocnienia pozycji krajowych producentów w konkurencji z zagranicznymi koncernami. Zadeklarowały także pomoc w oczyszczeniu tych miejsc, chociaż jak sugeruje reportaż Bloomberga, sprzątanie elektro-śmieci zajmuje sporo czasu.

Mimo to nietypowy problem w Chińskim przemyśle świadczy o ogromnym potencjale lokalnego przemysłu i imponującym tempie rozwoju pojazdów elektrycznych. Patrząc na całe to zamieszanie przez różowe okulary, można przewidzieć, że niedługo problem niewystarczającego zasięgu pojazdów elektrycznych będzie przypominał o swoim istnieniu "jedynie" za pośrednictwem porzuconych na cmentarzyskach wraków.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: elektryki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy