80 tysięcy osób dostało dopłaty do samochodów

Minister energii - Krzysztof Tchórzewski - mamił ostatnio kierowców wizją dopłat do zakupu nowych samochodów. W jego opinii na ten właśnie cel trafić mają pieniądze z nowego Funduszu Niskoemisyjnego Transportu.

Przypominamy, że nowy twór finansowany będzie ze środków, które - w ramach nowej opłaty paliwowej (wliczonej w cenę paliwa) - wyciągnięte zostaną z kieszeni wszystkich zmotoryzowanych. Sęk w tym, że dopłaty dotyczyć mają wyłącznie samochodów elektrycznych. Popyt na nie kształtuje się dziś na poziomie ok. 50 egzemplarzy miesięcznie (przy czym wśród nabywców dominują instytucje) i trudno liczyć na to, że rządowe wsparcie w wysokości 25 tys. zł. zaowocowałoby jego skokowym wzrostem. Za najtańsze z tego typu aut zapłacić trzeba bowiem około 150 tys. zł...

Reklama

Po dopłaty do nowych samochodów chętnie sięgają natomiast inne kraje. Od dłuższego czasu popyt na auta stymulują w ten sposób władze... Rosji. Lokalne programy dopłat skierowane są jednak do zdecydowanie szerszego kręgu nabywców.

Ministerstwo Przemysłu i Handlu Federacji Rosyjskiej poinformowało właśnie o zakończeniu kolejnej już tury dopłat do nowych samochodów. Z trwających przez cztery miesiące (styczeń-kwiecień 2018) programów "pierwszy samochód" i "samochód rodzinny" skorzystało blisko 86 tys. rosyjskich klientów. Oznacza to, że Rosjanom udało się osiągnąć zakładany cel na poziomie 80 tys. beneficjentów i skutecznie napędzić rynek. Od stycznia do końca kwietnia sprzedaż nowych aut w Rosji przekroczyła już 545 tys. egzemplarzy, co w porównaniu rok do roku oznacza wzrost popytu aż o 20,5 proc.

Rosyjskie władze szacują, że oprócz 86 tys. nabywców nowych aut (47 tysięcy samochodów w ramach programu "samochód rodzinny" i 39 tysięcy w ramach programu "pierwszy samochód") z państwowych dopłat skorzystało również 20 tys. leasingobiorców. W zależności od programu nabywcy liczyć mogli na dofinansowanie w wysokości 10 proc. ceny pojazdu lub preferencyjne kredyty i leasingi (państwo brało wówczas na siebie dużą część oprocentowania).

Niestety, na podobny scenariusz w Polsce nie mamy co liczyć. Trzeba bowiem zdawać sobie sprawę, że rosyjskie dopłaty to pochodna załamania się lokalnego rynku motoryzacyjnego. Od 2012 roku w Rosji obserwowano zjawisko ogromnego kurczenia się popytu. Sytuacje dodatkowo pogorszyły jeszcze międzynarodowe sankcje nałożone na Rosję po aneksji Krymu w 2014 roku.

Dość przypomnieć, że w rekordowym 2012 roku w Rosji sprzedano aż 2,94 mln nowych samochodów. W roku 2016 było to już tylko 1,42 mln pojazdów. Ubiegły rok - m.in. za sprawą rządowych dopłat - zamknął się liczbą 1,59 mln zarejestrowanych w Rosji po raz pierwszy aut.

PR

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama