Stłuczka na rondzie. Czy policja zna przepisy? Część druga

Po publikacji materiału o stłuczce, do jakiej doszło na jednym z rond w Radomiu, dostaliśmy list od naszego czytelnika, który kierował drugim uczestniczącym w zdarzeniu pojazdem.

Warto spojrzeć na sprawę kolizji z drugiej strony. List publikujemy poniżej:

"Witam szanowną Redakcję i Państwa czytelników. Tak się składa, że jestem osobą obwinioną w kolizji o której państwo pisaliście w swoim artykule Rondo i stłuczka. Od roku nie wiadomo, kto zawinił. Otóż chciałbym odnieść się do maila poszkodowanego i opisać swoją wersję wydarzeń z lutego zeszłego roku.

Reklama

Po pierwsze jestem bardzo szczęśliwy z faktu, że większość czytelników przybrała moją interpretację przepisów zawartych w Ustawie Prawo o Ruchu Drogowym. Chciałbym się odnieść do tego, że pokrzywdzony twierdzi, iż włączył kierunkowskaz w ostatniej ćwiartce, zatem w momencie kiedy byłem już uczestnikiem ruchu okrężnego. Przed rondem stoją dwa znaki. Jeden to ustąp pierwszeństwa a drugi to znak informujący o tym iż na skrzyżowaniu obowiązuje ruch okrężny. Nie ma znaku informującego o kierunkach jazdy z danego pasa ruchu. (ani poziomego ani pionowego).

Po przyjeździe policji dowiedziałem się, że jestem sprawcą kolizji opisanej w artykule dość szczegółowo c o do okoliczności przez kierowcę samochodu BMW. Nie pomogło tłumaczenie, że byłem już na rondzie, że kierowca BMW nie miał kierunku, że kierowca wjeżdżał pod kątem uniemożliwiającym mi wyhamowanie, że powinien ustąpić pierwszeństwa pojazdom znajdującym się po jego prawej stronie i na pasie ruchu na który zamierza wjechać.

Mandat 500 zł i koniec. Kiedy powiedziałem, że odwołuję się od decyzji do sądu na twarzach policjantów pojawił się jakiś dziwny grymas i zaczęli mnie przez 45 minut przekonywać do swojej interpretacji przepisów - bezskutecznie. Wtedy na miejsce nie przyjechał biegły a jedynie technik policyjny - tu kierowcy BMW włączyła się ułańska fantazja. Po sporządzeniu dokumentacji zdjęciowej rozjechaliśmy się. Ja jechałem z pasażerem który potwierdzał moją wersję wydarzeń. Fakt - nie można mojego wieloletniego przyjaciela uznać za wiarygodnego świadka.

Następnie złożyłem wyjaśnienia na policji. Najśmieszniejszym momentem tego wydarzenia było to, że funkcjonariusz gdy powiedziałem, że jestem sprawcą cały czas mówił o mnie "Panie kierowco BMW". Dopiero gdy uświadomiłem mu, że jechałem Mitsubishi spojrzał w protokół policjantów a nie na rysunek poglądowy i powiedział "rzeczywiście Pan ewidentnie jest winny". Pomijając szczegóły, dostałem wyrok nakazowy, od którego się odwołałem składając sprzeciw. Na marginesie: nie wiem, po co powstała ta fasadowa instytucja, skoro bez analizy dowodów wydaje wyrok.

Co do zasady moja interpretacja zdarzenia na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym wygląda tak:

- Na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym na którym się znajdowałem znajdują się dwa pasy ruchu, gdyż mieszczą się na nim dwa rzędy pojazdów. Pasy ruchu nie są w istocie oznaczone lecz nie oznacza to, że ich tam nie ma.

- Jeżeli kierujący BMW zmieniał by pas ruchu w rondzie by znaleźć się przy prawej krawędzi jezdni wtedy zgniótł by mnie do prawej krawędzi jezdni. Nic takiego nie miało miejsca. Zmiana pasa ruchu nastąpiła dopiero na wysokości zjazdu z ronda zatem w miejscu gdzie była ona jednoznaczna jedynie z jego przecięciem.

- Znak ustąp pierwszeństwa jest obowiązujący dla pojazdów włączających się do ruchu okrężnego, a nie dla pojazdów, które już są w ruchu. Kiedy są w ruchu obowiązuje ich w mojej ocenie zachowanie zgodne z przepisami ogólnymi. W tym wypadku związane z procedurą określoną w art. 22 Ustawy Prawo o Ruchu Drogowym.

- Kierujący pojazdem marki BMW w momencie kiedy włączałem się do ruchu widział mnie kiedy wykonywałem ten manewr. Również mógł wykonać manewr obronny w postaci hamowania i uniknąć kolizji.

- Biegły uzależnia ocenę zdarzenia od włączenia kierunku co z samej swojej definicji jest w mojej ocenie błędne. Po pierwsze, kierunkowskaz do niczego nie uprawnia, a jedynie informuje o zamiarze. Jeżeli przyjąć taką interpretację przepisów, każdy kto wjeżdża na rondo może włączyć prawy "kierunek", objechać wyspę dookoła i "bić" w co chce. W końcu każdy widział jego zamiar. Ponadto przestały by mieć znaczenie znaki ustąp pierwszeństwa i droga z pierwszeństwem. Ktoś kto wrzuca "kierunek" mógłby "wpasować się" we wszystko z uzasadnieniem - przecież ten co miał pierwszeństwo wiedział, że znajdzie się w ruchu kolizyjnym.

- Kierujący pojazdem BMW powinien ustąpić mi pierwszeństwa gdyż już znajdowałem się na pasie ruchu na który zamierzał wjechać.

- Powiecie Państwo może, że "chociaż miał pierwszeństwo, to mógł ustąpić". Jestem wielkim zwolennikiem kultury na drodze i robie w tym zakresie co mogę. Kolizji też chciałem uniknąć i rozpocząłem hamowanie. Niestety, nie zdążyłem. Stąd tak małe uszkodzenia pojazdów. W innym wypadku moglibyśmy się sądzić o uszkodzenie ciała pana w BMW.

- Kierowca BMW twierdzi, że miałem znak "ustąp pierwszeństwa". Mam pewną "nowinkę" dla kierowcy BMW. Na rondzie znajduje się 4 takie znaki. Przy każdym wjeździe. Więc tak samo obowiązywał on mnie jak i jego. ALE TO JUŻ NIE TEN MOMENT! Znak ustąp pierwszeństwa w mojej ocenie tyczy się tylko wjazdu.

- I jako ostatni argument pragnę podać fakt, że nawet jeżeli kierujący BMW nie zastosował by się do ustępu 5 art. 22 Ustawy Prawo o Ruchu Drogowym a zastosował się do Ustępu 1 i 4 mówiących o zachowaniu szczególnej ostrożności i przepuszczeniu wszystkich pojazdów znajdujących się na pasie ruchu na który zamierza wjechać do kolizji by nie doszło.

Na marginesie, nie mam prawa jazdy pół roku, a w momencie kolizji miałem je już grubo ponad rok i przebieg pojazdu podniesiony przeze mnie o ponad 100 tys. km. Zawsze tego typu argumenty mnie śmieszą, bo co za różnica czy ktoś ma "prawko" od tygodnia czy od 50 lat ? Ważne by znał i stosował się do przepisów ruchu drogowego. "

Tyle nasz czytelnik. Sąd ma wydać wyrok w piątek. Kto ma rację? W ocenie redakcyjnej sprawa jest oczywista - wyjeżdżający z ronda, który przecina pas zewnętrzny lub zmienia pas ruchu na zewnętrzny - musi ustąpić pierwszeństwa pojazdowi, który na tym pasie się znajduje. I kierunkowskaz nie ma tu nic do rzeczy! Jeśli kierowca BMW miał kierunkowskaz włączony, a do kolizji doszło na wysokości WYJAZDU (dla BMW) z ronda, a nie WJAZDU (dla Mitsubishi) to bezsporna i oczywista jest wina kierowcy BMW. A tak właśnie wynika z obu maili i grafik. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć ani decyzji policji (chociaż nie pierwszy raz spotykamy się z niekompetencją policjantów w zakresie przepisów ruchu drogowego) ani biegłego sądowego. Sam wyrok w trybie nakazowym nas nie dziwi, jak słusznie zauważył nasz czytelnik, w trybie tym sędzia po prostu przychyla się do wniosków policji.

Polub MOTO INTERIA na Facebooku. Tam znajdziesz więcej zdjęć, ciekawostki i... konkursy. Do wygrania wkrótce samochód na weekend!. Wystarczy kliknąć TUTAJ.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy