Policjant nie zawsze ma rację. Wygraliśmy w sądzie!

Na łamach naszego serwisu wielokrotnie publikowaliśmy artykuły piętnujące niewłaściwe zachowania policjantów: czy to parkowanie na miejscu dla niepełnosprawnych, czy ukrywanie radiowozów w zatokach przystankowych.

Opisywaliśmy również boje toczone przez naszych czytelników, którzy czuli się niesłusznie ukarani.

Stąd sami nie możemy liczyć na taryfę ulgową u policjantów, a na drodze musimy świecić przykładem. Okazuje się jednak, że czasem nawet jazda zgodna z przepisami może być powodem do... wystawienia mandatu.

Jak część z naszych czytelników pamięta, jakiś czas temu testowaliśmy w naszej redakcji Mercedesa C63 AMG Black Series. Samochód o mocy 517 KM niezwykle trudno jest utrzymać w ryzach przepisów... Jednak ulice Krakowa to nie tor wyścigowy, więc podróżowaliśmy spokojnie, zgodnie z przepisami dwupasmową ulicą. Jakież było więc nasze zdziwienie, gdy w pewnym momencie zostaliśmy zatrzymani przez jadący za nami radiowóz policji.

Reklama

Funkcjonariusze prewencji (nie: drogówki) wyjaśnili, że powodem zatrzymania nie była chęć obejrzenia wyjątkowego samochodu (jak początkowo podejrzewaliśmy), ale wykonany przez nas niezgodny z przepisami manewr wyprzedzania. Policjanci wyjaśnili, że jechali za nami już przez pewien czas, a naszym przewinieniem było wyprzedzanie na przejściu dla pieszych.

Pomimo sporych wątpliwości przyjęliśmy mandat w wysokości 200 zł oraz 10 pkt karnych. Dopiero po powrocie do redakcji, gdy ochłonęliśmy nieco, dotarło do nas, że przecież manewr przez nas wykonany był jak najbardziej zgodny z przepisami! Rzeczywiście, wyprzedziliśmy samochód, jadąc drogą dwupasmową, rzeczywiście, było tam przejście dla pieszych, tyle tylko, że ruch na przejściu dla pieszych był sterowany działającą sygnalizacją świetlną. Co to zmienia?

Artykuł 26, ustęp 3, pkt 1 prawa o ruchu drogowym mówi, że zabrania się wyprzedzania pojazdu na przejściu dla pieszych i bezpośrednio przed nim, z wyjątkiem przejścia, na którym ruchu jest kierowany!

Mandat został jednak przyjęty, a od tej decyzji odwołania nie ma. Pozostała jednak furtka. Jeśli grzywnę nałożono za czyn niebędący wykroczeniem można zwrócić się do sądu rejonowego (właściwego ze względu na miejsce zdarzenia, a nie miejsca zamieszkania) z wnioskiem o uchylenie mandatu (mówi o tym art. 101, paragraf 1 kodeksu wykroczeń - KPW). Sąd rozpatruje wówczas tylko jedną kwestię, czy czyn, za który nałożono mandat, jest wykroczeniem czy nie. Jeśli jest, wniosek zostaje odrzucony, a mandat jest ważny, jeśli nie jest wykroczeniem, mandat zostaje uchylony.

Nie da się więc w ten sposób obniżyć kwoty mandatu, nie można argumentować, że nie było zagrożenia itp. Albo było wykroczenie, albo nie - reszta nie jest dla sądu istotna. Trzeba również pamiętać, że na złożenie wniosku o uchylenie mandatu mamy tylko siedem dni.

Wysłaliśmy więc stosowne pismo do krakowskiego sądu rejonowego. Pozostało czekać. Po niespełna miesiącu otrzymaliśmy list polecony, w którym sąd pisał, że postanowił nałożony mandat karny uchylić! A więc sukces i to bez konieczności osobistego stawiennictwa w sądzie! Sądowi do podjęcia decyzji wystarczył wgląd do materiałów dostarczonych przez policję.

200 zł zostało więc w kieszeni. Nasuwa się jednak pytanie, czy policjanci prewencji powinni mieć prawo do wystawiania mandatów za wykroczenia w ruchu drogowym, skoro nie znają stosownych przepisów? Może uprawnienia takie powinna mieć tylko drogówka?

Ten artykuł nie powstał jednak po to, by pochwalić się naszym sukcesem. Chcemy w ten sposób uświadomić naszym czytelnikom, że policjant też człowiek i też może się mylić. Dlatego zawsze warto na chłodno przemyśleć czy mandat przyjąć (oczywiście nie mówimy tu o przypadkach bezspornych, typu przekroczenia prędkości). Ponadto nawet jeśli mandat przyjmiemy, to jeśli jesteśmy niewinni, nie wszystko jest stracone.

Warto również wiedzieć, że sąd wcale nie jest skory do wzywania kierowców przed swoje oblicze. W sprawach oczywistych, gdy mandatu nie przyjmiemy wyrok wydawany jest w trybie nakazowym, co oznacza, że nawet nikt nas nie poinformuje o posiedzeniu, a wyrok (najczęściej mandat plus koszty sądowe) dostaniemy pocztą.

Jeśli racja jest po naszej stronie, również nie musimy fatygować się przed oblicze Temidy (co pokazała ta historia). Dopiero w wypadkach wątpliwych, gdy wymagane będą dodatkowe wyjaśnienia, konieczna może być wizyta w sądzie.

I jeszcze jedna uwaga. Jeśli podczas kontroli idzie coś nie tak, to mamy pełne prawo wyjąć telefon i nagrać całą sytuację. Policjant podczas kontroli nie jest osobą prywatną, której wizerunek podlega ochronie, ale funkcjonariuszem publicznym podczas wykonywania czynności służbowych, A to oznacza, że mamy prawo rejestrować kamerą czy aparatem jego poczynania.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy