Ten przepis to proszenie się o katastrofę. Powinien zniknąć!

Przysłowie "co kraj, to obyczaj" dotyczy również zachowań kierowców w ruchu drogowym. Do polskich obyczajów należy chociażby "dziękowanie" przy użyciu świateł awaryjnych, czy ostrzeganie się o policyjnej kontroli "salwą" ze świateł drogowych.

Wśród patologicznych zachowań charakterystycznych dla polskich dróg wymienić też można "wyprzedzanie na przejściu dla pieszych". W tym przypadku najczęściej chodzi jednak o przejścia przez dwa pasu ruchu pozbawione sygnalizacji świetlnej. Ten problem można by rozwiązań systemowo, wyposażając każdy(!) tego typu obiekt w światła drogowe, dokładnie tak, jak w latach dziewięćdziesiątych zrobiono to np. w Niemczech.

Problem w tym, że często na patologiczne zachowania zezwala nie tylko przestarzała infrastruktura, ale i prawo!

Reklama

Jednym z przykładów może tu być art.24 ust. 10.ustawy Prawo o ruchu drogowym. Czytamy w nim np., że: "Dopuszcza się wyprzedzanie z prawej strony na odcinku drogi z wyznaczonymi pasami ruchu, przy zachowaniu warunków określonych w ust. 1 i 7: (...) na jezdni jednokierunkowej". Oznacza to, że polskie prawo dopuszcza wyprzedzanie prawej strony na autostradach i drogach ekspresowych z wyjątkiem niebezpiecznych zakrętów oznaczonych znakami ostrzegawczymi oraz wzniesień. Nikt nie ma przecież wątpliwości, co do tego, że każda "połowa" autostrady jest jezdnią jednokierunkową...

Takie zachowanie jest surowo wzbronione w wielu krajach Starego Kontynentu. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że rodzi ono skrajnie niebezpieczne sytuacje, co biorąc pod uwagę wysokie prędkości jest jawnym proszeniem się nie tylko o wypadek, ale wręcz katastrofę w ruchu lądowym.

Wyobraźmy sobie chociażby, że ktoś postanowiłby wyprzedzić - kończące manewr wyprzedzania - zmieniające pas ruchu cysternę czy autobus. Biorąc pod uwagę masy i prędkości pojazdów konsekwencje takiego zdarzenia mogłyby skutkować żałobą narodową...

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy