Świadek z monitoringu poszukiwany. Echa wypadku w Krakowie

Nie milkną echa tragicznego wypadku, do którego doszło w nocy z piątku na sobotę w Krakowie na al. Krasińskiego. Nikt nie ma wątpliwości, że przyczyną tragedii, która pochłonęła życie czterech osób, była nadmierna prędkość. Zapis z monitoringu opublikowany na przez Urząd Miasta Krakowa zwraca jednak uwagę na problem świadomości niechronionych uczestników ruchu drogowego.

Jeszcze w sobotę w internecie pojawiło się nagranie przestawiające moment, w którym kierowca żółtego Renault Megane R.S. traci panowanie nad pojazdem i wpada w poślizg. Widać na nim również pieszego, który przechodzi przez jezdnię w miejscu niedozwolonym i - na co zwracają uwagę eksperci - oddala się z miejsca zdarzenia nie próbując nawet pomóc ofiarom wypadku.

Wypadek w Krakowie. Winna "potworna" prędkość w obszarze zabudowanym

Pieszy, którego zachowanie budzić może pewne wątpliwości, do tej pory nie zgłosił się na policję.

Konkolewski nie ma żadnych wątpliwości, że przyczyną tragedii była nadmierna - tu cytat - "potworna" prędkość, z którą kierowca Renault Megane R.S. poruszał się w obszarze zabudowanym i przy słabej widoczności.

Reklama

Ekspert zwraca uwagę, że przy prędkościach powyżej 100 km/h zachodzi zjawisko "widzenia tunelowego", które w tym przypadku nałożyło się jeszcze z rzeczywistym zwężeniem - w miejscu, w którym kierujący stracił panowanie nad pojazdem prowadzone są roboty drogowe i kierowcy mają do dyspozycji tylko jeden pas ruchu.

Przypominamy, że przy prędkości 90 km/h w jedną sekundę pojazd pokonuje dystans 25 metrów. 180 km/h oznacza, że w sekundę przejedziemy aż 50 metrów.

Pieszy poszukiwany przez policję. To ważny świadek

Chociaż ekspert nie ma wątpliwości, co do przyczyn wypadku, zwraca jednak uwagę na nierozsądne i niemoralne zachowanie świadka.

Niemoralne zachowanie świadka wypadku. Co mówią o tym przepisy?

Najwięcej wątpliwości budzi jednak zachowanie pieszego po wypadku. Mężczyzna musiał zdawać sobie sprawę z tego co się dzieje. Z nagrania wynika, że odskoczył przed pędzącym autem, musiał więc słyszeć ryk silnika, pisk hamulców i huk dachującego auta. Konkolewski przypomina, że w takich chwilach każdy z nas ma moralny, etyczny i prawny obowiązek udzielenia pomocy ofiarom wypadku.

Obliguje nas do tego np. art. 162 Kodeksu karnego, w którym (paragraf 1) czytamy, że:

Przy okazji warto przypomnieć, że o zachowaniu kierujących uczestniczących w wypadkach drogowych, szeroko traktuje też np. art. 44 Prawa o ruchu drogowym. Przyczyny nierozsądnego zachowania pieszego będą zapewne przedmiotem badań śledczych. Pamiętajmy, że zdarzenie mogło u niego spowodować szok, a pora o jakiej do niego doszło wskazywać może chociażby na to, że mężczyzna mógł się znajdować pod wpływem alkoholu.

 

Zapis z monitoringu pozwala jednak zastanowić się nad poziomem edukacji z zakresu bezpieczeństwa drogowego w Polsce, który - jak widać - pozostawia wiele do życzenia. 

Wstrząsający wypadek w centrum Krakowa. Zginęła czwórka młodych mężczyzn

Przypomnijmy - w nocy z 14 na 15 lipca, na al. Krasińskiego (w kierunku mostu Dębnickiego) w Krakowie doszło do wypadku, w którym śmierć poniosły cztery osoby (w wieku od 20 do 24 lat). Rozpędzone Renault Megane R.S. ścięło kilka słupków, uderzyło w słup sygnalizacji świetlnej i latarnię, po czym - dachując - zatrzymało się dopiero na Bulwarze Czerwieńskim.

Zdaniem prokuratury za kierownicą auta siedział 24-letni syn Sylwii Peretti - jednej z gwiazd programu "Królowe Życia". Tabloidy donoszą, że kierowca chwalił się "zamiłowaniem do szybkiej jazdy" w serwisach społecznościowych, a gruntownie zmodyfikowane auto miało dysponować mocą 400 KM (fabrycznie jest to 265 KM). 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadek w Krakowie | dachowanie | Marek Konkolewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy