Kierowcy wielkich ciężarówek. Dlaczego piją?

Pijany polski kierowca ciężarówki przejechał ponad 20 kilometrów pod prąd autostradą w Niemczech. To nie pierwszy i, niestety, zapewne nie ostatni tego rodzaju incydent. Każdy bulwersuje, chociaż... nie wszystkich. Można się domyślać, że bulwersowałby bardziej, gdyby zdarzył się gdziekolwiek, byle nie u naszych zachodnich sąsiadów.

Owszem, są głosy krytykujące, nawet ostro, zachowania jeżdżących za granicą po pijaku rodaków, ale nie brakuje również ich domorosłych adwokatów.

"Spoko. Dobrze, że Niemcy tacy fajni i nigdy przepisów nie łamią" - ironizuje "w".

"Niemcy to kraj złodziei, morderców i poniekąd alkoholików" - stwierdza autorytatywnie "znawca", sugerując wyraźnie, aby nie czepiać się naszych, bo tamci są jeszcze gorsi. Oczywiście owo czepianie się nie jest przypadkowe. To, jak przekonuje "ty", celowe działanie mediów: "Na całym świecie zdarzają się takie sytuacje i w każdej z nacji, ale Polacy to zdaje się wdzięczny temat dla różnego rodzaju pismaków."

Reklama

Niektórzy komentatorzy na poparcie tezy, że niemieccy szoferacy też mają sporo na sumieniu, sięgają po konkretne przykłady, skądinąd nie najświeższej daty.

"40 ton": "W dniu 02 grudnia 2015 r. około godziny 09:00 na 156 km autostrady A4 w kierunku Wrocławia, inspektorzy dolnośląskiej ITD zatrzymali do kontroli pojazd członowy tj. ciągnik siodłowy marki Mercedes-Benz wraz z naczepą. Pojazdem kierował obywatel Niemiec wracający po rozładunku towaru do Niemiec. W toku kontroli inspektorzy wyczuli od kierującego woń alkoholu co było podstawą do przeprowadzenia badania na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu. Po przeprowadzeniu badania kierującego, urządzeniem AlcoBlow zaświeciła się czerwona kontrolka sygnalizująca obecność alkoholu w wydychanym powietrzu. Na miejsce kontroli wezwano patrol policji. Po ponownym przebadaniu kierującego przez funkcjonariuszy policji stwierdzono u kontrolowanego kierowcy ponad 0,25 mg/l alkoholu w wydychanym powietrzu (ponad pół promila). Kierowca został zatrzymany do wytrzeźwienia, a następnie sprawa zostanie skierowana do sądu."

Spostrzeżenie bardziej ogólnej natury prezentuje "ASD": "U mnie w Świnoujściu Niemcy ciągle jeżdżą pod prąd. Mieszkańcy już się tak przyzwyczaili, że zbytnio nic sobie z tego nie robią. Policja też jest jakaś oschła w tym temacie."

"Orzełek" ucieka się do statystyki: "Jak na największą flotę polską to taki jeden to NIC"

Z kolei "xxx" zwraca uwagę, że w szoferce zatrzymanego w Niemczech Polaka znaleziono dwie butelki whisky, jedną pustą, drugą opróżnioną częściowo: "Bzdury. Whisky i Polak? To nie był Polak na 99%!!".

Odezwali się i tacy, którzy nie przepuszczą żadnej okazji, by przypomnieć Niemcom, że powinni wypłacić Polsce wielomiliardowe odszkodowania za krzywdy wyrządzone podczas II wojny światowej.

Zostawmy jednak internetowe komentarze i ich autorów, bowiem nas zastanawia co innego. Mianowicie podłoże alkoholowych ekscesów kierowców ciężarówek. Wydawałoby się, że tę akurat grupę zawodową tworzą, a przynajmniej tworzyć powinni ludzie dojrzali i zrównoważeni. Świadomi ciążącej na nich odpowiedzialności. Kierowanie kilkudziesięciotonowym zestawem, stanowiącym na drodze śmiercionośną broń, to nie przelewki. Jak to się dzieje, że od czasu do czasu ktoś traci głowę i sięga po butelkę? Narażając się na poważne sankcje karne (więzienie), konsekwencje finansowe (wysokie grzywny), nie mówiąc o utracie prawa jazdy i nieźle płatnej pracy. A przede wszystkim ryzykując życiem swoim i innych, najczęściej zupełnie przypadkowych osób.

Trudno dopatrywać się w takim postępowaniu młodzieńczego wybryku czy, powiedzmy wprost - przejawu głupoty. Więc co? Chwila słabości spowodowana długim przebywaniem w trasie, poza domem? Problemy osobiste, prowadzące do aktów desperacji, które można byłoby uznać wręcz za próbę samozatracenia? Czy organizacje transportowców dostrzegają ten problem, starają się zbadać jego przyczyny i mu przeciwdziałać?

Owszem, człowiek jest istotą towarzyską. Podczas długich, przymusowych postojów na przydrożnych parkingach zwyczajnie się nudzi. Słyszy się więc o libacjach urządzanych przez kierowców tirów, ale dotyczy to raczej obywateli krajów położonych bardziej na wschód od naszego. Ich pijackiej fantazji nic i nikt bowiem nie dorówna...       

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy