Dramatyczne dane. Ofiar wypadków nie ma kto ratować?!

Według najnowszych policyjnych danych w ubiegłym roku na polskich drogach doszło do 23 531 wypadków, w których zginęło 2 480 osób. Rekordowo niskie wyniki to oczywiście efekt ograniczeń w swobodnym przemieszczaniu się będących następstwem epidemii koronawirusa.

Niestety, jeśli pominąć ubiegłoroczną anomalię, można zauważyć, że od dłuższego czasu liczba wypadków i ofiar śmiertelnych utrzymuje się na zbliżonym poziomie. Przykładowo: w 2019 było to 30 288 wypadków i 2909 ofiar. Rok wcześniej - 31 674 wypadki i 2862 ofiary. Oznacza to, że dotarliśmy do punktu, w którym potrzebne są kolejne działania obejmujące ogół systemu bezpieczeństwa drogowego - w tym dalsza modernizacja infrastruktury czy np. usprawnienie systemu opieki zdrowotnej i ratownictwa medycznego...

Jak wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli dotyczącego funkcjonowania ratownictwa medycznego w Polsce (kontrola obejmowała lata 2018-2019), głównym problem nie jest wcale brak odpowiedniego zaplecza, ale nieodpowiednie zarządzania i braki kadrowe. Przykładowo - jak czytamy w raporcie NIK - w 2018 roku zatrudnionych było ponad 1 tys. lekarzy ze specjalizacją z medycyny ratunkowej, co według konsultanta krajowego w tej dziedzinie, stanowiło zaledwie - uwaga - 39 proc. zapotrzebowania na tę grupę specjalistów! Oznacza to, że mimo dysponowania niezbędnym sprzętem, brakowało - i wciąż brakuje - specjalistów gotowych nieść pomoc m.in. ofiarom wypadków drogowych.

Reklama

Optymistycznie prezentują się za to dane dotyczące wyposażenia Zespołów Ratownictwa Medycznego. W raporcie czytamy np. że w okresie kontroli dysponowały one 1557 ambulansami wyposażonymi w niezbędny sprzęt i leki, a w 2019 roku - z budżetu Ministra Zdrowia - sfinansowano za kwotę 80 mln zł wymianę najstarszych pojazdów. W sumie do pogotowia trafiło wówczas 200 nowych karetek skompletowanych na potrzeby zespołów ratownictwa.  

W okresie objętym kontrolą dyspozytorzy mogli też korzystać z 27 śmigłowców i dwóch samolotów Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Podkreślono, że wszystkie maszyny były sprawne technicznie oraz podlegały obowiązkowej okresowej obsłudze technicznej potwierdzonej stosownym certyfikatem. Stwierdzono jednak, że LPR nie dysponowało symulatorem lotów na śmigłowcu Eurocopter 135 P3, co utrudniało utrzymanie i doskonalenie kwalifikacji zawodowych pilotów i skutkowało np. koniecznością wykorzystywania samolotów operacyjnych do celów szkoleniowych. LPR bezskutecznie wnioskowało do Ministra Zdrowia o sfinansowanie zakupu takiego urządzenia...

Smutne jest niestety to, że z powodu niewystarczającej liczby baz LPR nie było w stanie zapewnić zasięgu operacyjnego w najwyższym standardzie (60 km z czasem gotowości do startu do 3 minut) na całym terytorium Polski. W porze nocnej zasięg operacyjny w tym standardzie ograniczał się zaledwie do obszarów położonych w promieniu 60 km od czterech dużych miast: Warszawa, Kraków, Wrocław, Gdańsk.

Ponadto kontrola NIK wykazała, że u wszystkich skontrolowanych dysponentów ZRM wystąpiły przypadki przekroczenia narzuconych parametrów (np. czasu reakcji na zgłoszenie), w przypadku gdy "niezbędny był natychmiastowy wyjazd zespołu ratownictwa medycznego w związku ze stanem nagłego zagrożenia zdrowotnego, wymagającym natychmiastowego podjęcia medycznych czynności ratunkowych".

Przypominamy, że te ściśle reguluje Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 19 sierpnia 2019 r. w sprawie ramowych procedur obsługi zgłoszeń alarmowych i powiadomień o zdarzeniach przez dyspozytora wysyłającego. Dotyczyło to zarówno czasu przeznaczonego na przyjęcie zgłoszenia przez dyspozytora przyjmującego (120 sekund) jak i zadysponowania ZRM przez dyspozytora wysyłającego (30 sekund) oraz wyjazdu ZRM po zadysponowaniu do miejsca zdarzenia (60 sekund).

Odsetek przekroczeń czasu przyjęcia zgłoszenia wynosił od 31,8 proc. (w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie) do aż 51,68 proc. (w MEDITRANS w Warszawie); czasu zadysponowania zespołu ratownictwa medycznego przez dyspozytora wysyłającego od 15,4 proc. (w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie) do 34,80 proc. (w MEDITRANS w Warszawie), a czasu wyjazdu zespołu do miejsca zdarzenia od 11,52% (w MEDITRANS w Warszawie) do - uwaga - 72,52 proc. (w Samodzielnej Publicznej Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gorzowie Wielkopolskim).  
PR

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy