Dożywotnie prawo jazdy? Czas z tym skończyć!

Czy osoby starsze powinny jeździć samochodami? Tak, ale powinno to być traktowane jako przywilej, a nie coś, co każdemu automatycznie się należy.

Zacznijmy może od dowcipu: "Dom starców, dyskusja przy porannej herbatce: - Wiecie, mam już tak słabe ręce, że ledwo trzymam tę filiżankę. - Ja to mam tak słaby wzrok, że nawet nie widzę tej filiżanki. - No, ja też. Nie wiem nawet, na kogo ostatnio zagłosowałem, nie widziałem nazwisk na tej karcie. - Co? Mów głośniej!!! - A ja to mam taki reumatyzm, że nawet nie mogę się do was obrócić. - Ja to jestem ciśnieniowiec. Jak tylko wstanę, to tak mi się kręci w głowie, że nie mogę zrobić ani kroku. - Ta? Ja to mogę, ale nigdy nie pamiętam, dokąd miałem iść. - Ech, taka jest cena naszego podeszłego wieku. - No, ale nie jest tak źle, panowie - przynajmniej mamy jeszcze wszyscy prawa jazdy." Może i byłoby to nawet śmieszne, gdyby nie było przerażająco prawdziwe. Posłuchajcie...

Reklama

Dostajecie prawo jazdy na dożywocie. Jeśli odebraliście je w wieku 20 lat to bez przeszkód możecie się nim legitymować mając lat 80. Rzecz w tym, że nie jesteście już tacy sami jak 60 lat wcześniej. Ciekawe, że samochód, żeby był dopuszczony do ruchu drogowego, jest urzędowo kontrolowany nawet co roku, a to, czy się nadajecie "za kółko" przez te 60 lat nie sprawdza dokładnie nikt! Oczywiście jest to wersja uśredniona, bo nawet gdyby ktoś miał 95 lat i tak nikogo by to nie zainteresowało.

Oczywiście, że na starość jesteś mądrzejszy, bardziej doświadczony, ale też bardziej schorowany i mniej sprawny intelektualnie i fizycznie. Ma to oczywiście swoje przełożenie na zachowanie na drodze. W zasadzie, jeśli za bardzo nie narozrabiacie, to w momencie uzyskania prawa jazdy będziecie się nim posługiwać do śmierci. Tak jest w przypadku zdecydowanej większości kierowców. Problem jest niebagatelny, bo z jednej strony trend demograficzny jest taki, że osób 60 lat "plus" jest coraz więcej (w ciągu ostatniego roku przybyło ich o ok. 200 tys.), a więc przybywa i kierowców 60+. Co gorsza zwiększa się również ilość wypadków spowodowanych przez osoby w tym wieku - w 2014 było ich więcej o ponad 200 niż w 2013. Kryterium 60 plus wynika z tego, że jest to ostatni próg wiekowy uwzględniany przez policyjne statystyki.

Jaki jest wiek, kiedy ktoś powinien przestać jeździć a powinno zacząć się go wozić? Tak naprawdę żaden - nie da się wyznaczyć jednej granicy dla wszystkich. Pewnie są tacy, którzy już w wieku 65 powinni przestać pchać się za kółko, ale znajdą się też kierowcy, którzy w wieku 90 doskonale będą sobie radzili na drodze. Oczywiście ci, którzy są aktywni fizycznie i umysłowo, dłużej będą sprawni jako kierowcy niż ci, których aktywność ogranicza się do obsługi pilota, bezmyślnego przełączania kanałów i oglądania po raz 60. "Janosika". Jak to stwierdzić? Odpowiedz jest banalnie prosta: okresowo kontrolować, czyli badać.

Tym bardziej, że przyczyny zagrożeń da się stosunkowo prosto zdiagnozować, bo mogą one mieć dwie przyczyny fizyczne (zdrowotne) lub psychologiczne.

Jeśli chodzi o zdrowie to najgroźniejsze są dwa schorzenia: nadciśnienie i cukrzyca. W obu przypadkach ryzyko ich wystąpienia z wiekiem rośnie, ale bardzo często też chorzy nie mają świadomości tych przypadłości. Obie choroby skutkują niebezpieczeństwem zasłabnięcia "za kółkiem". Trzeba wiedzieć, że jest to niebezpieczne nie tylko kierowcy i jego pasażerów, ale również dla osób trzecich. Nawet, jeśli taki kierowca uderzy w nasz samochód i zrobi nam krzywdę lub zniszczy nam samochód raczej nie mamy szans na odszkodowanie z jego polisy OC, trudno bowiem przypisać mu winę za spowodowanie wypadku.

Inne zagrożenia związane są ze zmianami psychologicznymi, jakie nas dotykają. Zasadniczo z wiekiem coraz wolniej przetwarzamy informacje, które do nas docierają. Im jest ich więcej tym dla nas gorzej, słabiej sobie radzimy i rośnie prawdopodobieństwo, że źle ocenimy sytuację na drodze i popełnimy błąd. Nie wiem, czy zauważyliście, ale im ktoś starszy, tym bardziej, może nieświadomie, unika wszelkich zmian. Najchętniej jechałby cały czas prosto z puntu A do puntu B ze stałą prędkością. Unikają skrętów (zwłaszcza w lewo, gdyż te są specjalnie kłopotliwe), rzadziej zmieniają biegi, unikają zarówno przyspieszania jak i zwalniania, niechętnie korzystają z wyposażania samochodów, tego podstawowego (kierunkowskazy) jak i dodatkowego. Pokutują też stare nawyki - np. hamowanie pulsacyjne, podczas gdy współczesne samochody z ABS-em już tego nie wymagają. Kłopot sprawiają im zwłaszcza sytuacje, w których wstępuje naraz wiele rodzajów pojazdów, np. skrzyżowania w miastach, gdzie są samochody osobowe, ciężarowe, autobusy, tramwaje, motocykliści, rowery...Starsza osoba ma po prostu problem, żeby naraz to wszystko ogarnąć. Stąd np. na starość warto pomyśleć o samochodzie z automatyczną skrzynią biegów.

Wydaje się, że badania okresowe dla osób po przekroczeniu pewnego wieku są jedynym rozwiązaniem. Moim zdaniem, a konsultowałem się z wieloma fachowcami w tej sprawie, optymalne są badania co 2,5 roku po 65 roku życia, zarówno zdrowotne jak i psychologiczne. Rzetelne badania, a nie na zasadzie: "Coś panu dolega, na coś się pan skarży? Nie? A to wszystko w porządku". I pieczątka...

Świat już dojrzał do takich rozwiązań (badania takie są przeprowadzane np. w Anglii czy Hiszpanii), u nas oczywiście nie. Łatwiej postulować ściganie "bandytów drogowych", niż powiedzieć osobom starszym, że muszą się regularnie badać, a tym bardziej, że być może czas się pożegnać z prawem jazdy. Pewnie dlatego też do tej pory, mimo kilku przymiarek legislacyjnych, przepisy takie nie zostały wprowadzone.

Po pierwsze, jak już wspomniałem, populacja osób starszych rośnie, a więc rośnie też liczba starszych... wyborców. Również w Sejmie zasiada niemało posłów w takim wieku, że również musieliby się badać. A specjalnie się do tego nie palą. Oczywiście, że regularne badanie są pewnym kłopotem: po pierwsze trzeba tego pilnować, ale po drugie będzie to oczywiście jakiś wydatek. Ale co gorsza i ważniejsze - nie wszystkie osoby takie badania przejdą. A to jest sprawa poważna z dwóch powodów: oczywiście nikt nie chce o sobie myśleć w ten sposób, że nie nadaje się już do prowadzanie samochodów. Osoby, które się starzeją obsesyjnie nieraz starają się udowodnić, że są jeszcze w pełni sprawne i konieczność oddania prawa jazdy będzie dla nich strasznym ciosem. Ale jest też coś ważniejszego: w Polsce brak możliwości prowadzenia samochodu powoduje realne wykluczenie społeczne. Spróbujcie komunikacją publiczną przemieścić się między dwoma małymi miejscowościami odległymi powiedzmy o 30 km. Zajmie Wam to pół dnia, no może kilka godzin. Samochodem zrobicie to w niecałą godzinę. A osoby starsze mają spore potrzeby transportowe: lekarz, kościół, cmentarz, wnuki, niekiedy jeszcze praca. Bez samochodu jest problem, a nie zawsze jest ktoś, kto akurat wtedy może ją podwieźć tam gdzie chce lub musi.

Zauważmy przy okazji, że politycy jak ognia boją się wprowadzić przepisy wykluczające kogokolwiek z możliwości posiadania prawa jazdy. Czas jednak powiedzieć wprost, że nie wszyscy nadają się do prowadzania samochodu i to nie tylko z powodu wieku.

Korzystałem z wiedzy i refleksji dr Andrzeja Markowskiego, psychologa ruchu drogowego, któremu serdecznie dziękuję za rozmowę.

Tomasz Bodył

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: prawo jazdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy